Monday, May 30, 2016

Kamieniołom w Ostruszy

Witajcie na Pogórzu Ciężkowickim
W zasadzie są to już południowo wschodnie krańce Ciężkowicku Rożnowskiego Parku Krajobrazowego.

W nieczynnym kamieniołomie byłem podczas większego rajdu na trasie Ciężkowice, Ostrusza, Turza, Rzepiennik Strzyżewski. Ale miejsce jest tak urokliwe ze zasługuje na własny osobny wpis. Oczywiście opis rajdu, wraz z marszrutą także się na tym blogu znajdzie.

Kamieniołom był wykorzystywany przez dziesiątki lat, służył za miejsce pozyskiwania materiału na liczne kapliczki, krzyże przydrożne, baptysteria kościelne, ale też na fundamenty domostw i budynki.

Zawiera wiele ciekawych zjawisk geologicznych, dobrze czytelnych w odsłoniętej ścianie.
"W ścianach wyrobiska widoczne są powierzchnie ciosu diagenetycznego i tektonicznego oraz strefa tektoniczna z licznymi uskokami. Spągi ławic są nierówne, erozyjne lub deformacyjne. Wśród struktur sedymentacyjnych występuje struktura masywna, uziarnienie frakcjonalne, laminacja przekątna i warstwowanie konwolutne. Profil osadów to typowa sekwencja pozytywna Boumy. "

Macie dość? Ja także – geologia to fascynującą wiedza – ale lepiej jak ktoś w terenie wskaże paluchem o co chodzi bo z suchych encyklopedycznie podanych informacji wiedza wielka nie płynie.


Od 1987 roku uznany za pomnik przyrody. Obecnie zarasta i myślę że warto by rozważyć wycinkę roślinności zwłaszcza u jego stóp, bo ta na wierzchołku i ambonach, całkiem malownicza.



Chciałem pod film dograć ścieżkę dźwiękową z moim opisem miejsca, lecz młodzież skutecznie unieszkodliwiła mikrofon, a ten przy słuchawkach daje "głos z zaświatów" i w ostateczności film jest "lektor free"... w sumie to może i dobrze?


Sunday, May 22, 2016

Zabawy w Zabawie

Marzenka w pracy z koleżankami zorganizowały sobie "babski rajd" czyli pielgrzymkę, oczywiście zgłosiłem się że ja jak najbardziej.. ale cóż nur fur Frauen - jedynym facetem był ksiądz kapelan i jakiś nieszczęśnik któremu kazano popychać wózek z dzieckiem. No tak, na pielgrzymce mile widziany nie jesteś, ale przyjechać po Marzenkę to trzeba koniecznie...
A byłby zapomniał - wzięły ze sobą dzieciaki...
Więc pojadę także po Miłosza.
No ale jak jechać to przecież nie za darmo - czyli wyjeżdżam kilka godzin wcześniej i tuptam na rajd. w zasadzie trasę miałem przemyślaną już od dłuższego czasu, tylko planowałem ją na rower, ale nic to, życie jest pełne niespodzianek, dlatego należy być plastycznym, nie kijem go to...pałą - ale trasa zaplanowana musi zostać zaliczona.


Aura w kar, plecak jak zwykle spakowany, tylko coś do picia (minewralna) i przekąska (horalki -lekkie, smaczne i pożywne - to nie jest kryptoreklama, to doświadczenie przetuptanych setek kilometrów), kije w troki, aparat, mapa, na tablecie wybieram stosowna lokalizację i w drogę.  Tak czy siak czeka mnie przejazd przez miasto, sam mieszkam po południowej (lepszej) jego stronie, tym, razem muszę znaleźć się na północny zachód od niego. Trzeba uzbroić się w nerwy, ale perspektywa marszu osładza konieczność defilowania w paradzie idiotów (korku).

Wreszcie na miejscu, parkuje jak zwykle koło kościoła. tym razem jest to sanktuarium Bł. Karoliny Kózki w Zabawie. a potem w drogę.





 Pomnik "Przejście" poświęcony ofiarom wypadków drogowych, nie powiem dla mnie miejsce szczególnie drażliwe, bo od lat uważam motozjebów za plagę nie do utemperowania ani za pomocą działań administracyjnych (urzędnicy to w większości także motozjeby) ani policyjnych (policjanci jak urzędnicy). Pozostają akcje oddolne typu linczowanie...

Proboszcz w zabawie to w ogóle maniak sanktuaryjny, bo nie wystarcza mu już bł. Karolina Kózka, ale wymyślił żeby tu przenosić krzyże stawiane przy drogach jak znak że w tym miejscu zginał człowiek - akurat temu byłem przeciw, i w sumie niewiele z akcji wypaliło.

Pomnik poświęcono 29 lipca 2012 roku, wykonany został w/g projektu artysty rzeźbiarza Jacka Kuczaby.
Z opisu: "rzeźba jest symbolicznym zderzeniem dwóch przeciwległych dróg, na których styku sytuuje się miejsce tytułowego przejścia. Kardiogram umieszczony na ścianie symbolizuje walkę o życie" 
Ps. jak ktoś chce może tu dodać krzyżyk upamiętniający kogoś ze swoich bliskich... dziękuję - wolę opierdolić motozjeba NIM kogoś mi bliskiego zabije! 

W pobliżu trzy cmentarze - jeden współczesny, pomijam.
następnie wspólna kwatera wojenna z czasów I i II Apokalipsy (Herbert)



Tablica poległych w czasach II Wojny Światowej

 Cmentarz wojenny 269 Zabawa (na szlaku frontu wschodniego I wojny światowej

W tle sanktuarium Bł. Karoliny Kózki


 I powyżej wzmiankowane już z bliska

Kilkaset metrów przez wieś, a potem już szlak przez pola - idzie się łatwo, ruch maleńki ale za to patyrzą na człowieka podejrzliwie - widać ludzie z kijami to tu rzadkość...
Nie tak jak na Pogórzu...


Dopływ lokalnej rzeczki o wiele mówiącej nazwie.. "Kisielina" co widać słychać i najważniejsze ... czuć ! 

 Płasko do urzygu... 

 Ale za to mostek...
Nigdy bym nie przypuszczał że mostek może stanowić atrakcję turystyczną - a jednak po kilometrze... niczego...

A potem znów przez pola - nie dostrzegam żadnego znakowania szlaku - idę więc na GPS - chce trafić na pomnik upamiętniający lądowanie Dakoty która zabrała zdobyte przez AK części V-2 zostawiając korespondencje, kurierów i... materiały wybuchowe - które po części stały się przyczyną śmierci trzech wspaniałych harcerzy Szarych Szeregów z Mościć.  


Na drodze staje mi (rozlewa się?) odkrywkowa kopalnia kruszywa. Obecnie to już spory zbiornik, stanowiący ciekawe przyrodniczo miejsce.
Ale o tym na moim przyrodniczym blogu. 
 

Marsz to w zasadzie marszo brodzenie - nawet kije za wiele nie pomagają - na szczęście moje quetchuy są niezawodne - czuję chłód ale nie mokrość na stopach. 


Jak widać miejscowi zagospodarowują sobie teren - to pewnie właścicieli kopalni! Jestem całym sercem za - fajne i z gustem - za kilka sezonów będą tu małe mazury! 
Pozdrowienia dla szefa kopalni. 
Teren jest zadziwiająco czysty, ptactwo ma tu swój mały azyl i chyba na dobre się zadomowiło, naliczyłem kilkanaście gatunków (choć fotek mniej - ale to moja nie miejsca wina).
po samym tym obrazku widac że mamy do czynienia z przedsiębiorca i gospodarzem a nie z szabrownikiem i aferzystą!
SZACUN 


Jak widać GPS także na manowce prowadzi. 

Ale już chyba wiem co i jak - pewnie pomnik stał wcześniej w tej lokacji, ale wraz z rozwojem wyrobiska przestał być dostępny i został przeniesiony. 
Na mapach tych z 2012 roku a taką mam wgraną w Kmap jest po staremu na nowej mapie "compassu "Ziemia tarnowska" już tego pomnika nie ma, ale nie ma też nowej jego lokalizacji - za to jest znaczony szlak, tamtędy przebiegający.  



Wydmy
Mówcie co chcecie ale malownicze!  

I tu doszło do małej sprzeczki z pracownikami kopalni (chyba), w zasadzie zjednym - że rzekomo wlazłem na ich teren i bez pozwolenia robię zdjęcia - nie chciało mi się grubasowi tłumaczyć że:
primo nie ma ogrodzenia, 
secundo nie ma widocznych oznaczeń
tertio nie ma zakazu fotografowania...

Podszedłem do starszego faceta i spokojnie zapytałem o pomnik, pokazując mu na mapie o co chodzi, wrzaskuna zaś ostentacyjnie olewając.  
Zapewne podrzutek znajdzie się w każdej grupie ludzi bo mój rozmówca, był spokojny, rzeczowi i w 10 sekund wyjaśnił mi gdzie iść żeby trafić. 


Po drodze oczywiście ślady bobrów
To już chyba nieunikniona przygoda na szlaku, nie żeby mi przeszkadzało, choć rozumiem jak komuś sad wykarczują że nie pała do nich entuzjazmem. Ja jednak pałam...

 Nawet jeśłi za sprawą ich tamy, znów muszę brodzić po kostki w wodzie.
Ale co mi tam... Przynajmniej Aura się napije, bez konieczności schodzenia do wyrobiska. 

Wreszcie jest, poszukiwany - zaginiony - pomnik akcji trzeci Most - miejsce lądowania Dakoty. Zresztą od strony Wał Rudy jest nieźle dojście oznakowane - trudno ja szedłem od strony Zabawy... 
Pierwsza z prawej tabliczka na cokole mówi: "Mgr. Inż. Zdzisław Gawin Darował notarialnie gminie Radłów teren pod budowę pomnika upamiętniającego akcję III Most".
SZACUN po raz wtóry!  

Wracam kilka kroków ta samą droga (innej nie ma, a teren wkoło zalany), a potem do szosy Wał Ruda - Jadowniki. 

Po drodze mam jeszcze tablicę pamiątkową


Rzecz jasna upamiętniającą tą samą akcję, ta tablica już jest na mapach Compassu.
 


Selfie z Aurą - muszę trzymać ją za twarz bo się nieodmiennie ogonem do obiektywu wykręca, co  przez szanownych obserwatorów za nieparlamentarne poczytane by być mogło. 

A potem dalej na szlak.


Leśny punkt odpoczynku


 I


Coś czego nie planowałem, bo zasadniczo turystyki sanktuaryjnej nie uprawiam ale... 
Przygnało mnie coś tu pod dom Bł Karoliny Kózki i zatrzymało.
Co prawda nie poszedłem już na szlak męczeństwa, ale pomodlić się musiałem - chyba nawet Aura wyczuła niezwykłą ... zwyczajność miejsca, bo dała sobie spokój ze zwyczajowym w jej wypadku wsadzaniem mi cuja pod pachę. 


 Obejście domu bł. Karoliny
 

 I coś na kształt małego skansenu


Tablica pamiątkowa
 

 i wejście na szlak

 i... dużo tego...
Zresztą jak ktoś poczuje potrzebę to sam tu trafi - mi pozostaje polecić. 



A to coś co się zowie "cudowna studzienka", nie potrafię stwierdzić na czym owa cudowność tytułowa polega ale...
 

cudem tylko nie złamałem nogi na mostku doń prowadzącym...


Już nie raz spotkałem podobnie odnawiane kapliczki i taka myśl mnie nachodzi - to brzmienie oryginału, czy niechlujstwo odnowicieli polegające na podążaniu za dużymi rysami i ignorowanie mniejszych, nawet jeśłi w ogólności dają one inskrypcję już na pierwszy rzut oka dziwaczną. 


Ja bym tej wody nie pił - ale jak ktoś wypije to faktycznie cudownemu zrządzeniu będzie mógł życie zawdzięczać... 

A potem telefon od Marzeny że już kończą i żebym się pośpieszył a ja jeszcze przed sobą kilka ładnych kilometrów mam...

No to zwiedzamy na spidowo - po japońsku - zdjęcie i dalej a w domu się zobaczy co na zdjęciu...

 Wiejskie zabudowania, dom pod lipą, wierzcie lub nie -ale atmosfera w takich domach była cudowna - taki był u dziadków w Gumniskach, tyle że nasza chałupa to dworek szlachty był zubożąłej zatem musowo ganek miała i kolumienki dwie... i w ścianie frontowej wykusz maleńki a w nim kapliczkę...


 I kolejne Wał Rudzkie (bo odkąd weszliśmy na szosę, to już jest Wał Ruda a nie Zabawa) kapliczki

 W tym jedna!!!!


Ze świętym Maciejem!!! 
Ale miło - mój patron a tak rzadko spotkać można czy kościół pod jego wezwaniem (najbliższy to chyba dopiero w Andrychowie mam) czy kapliczkę choćby. W Mościcach w kościele była polichromia z Apostołem Maciejem - ale proboszcz kazali zamalować - nie wiem po jaką cholerę i jakie go diabli namówiły - ale szkoda. 


Kawałek dalej kolejna smutna pamiątka po walkach I W.Ś.  

 Cmentarz nr. 261

 


 A potem kolejna kapliczka

  i kolejna urokliwa chatynka

I jeszcze tylko trzy kilometry... niczego i znów jestem pod sanktuarium.
Marzenka i Miłosz czekają, Aura jak zwykle nie chce wejść na pokład. 
I do0 domu - na odpoczynek,przeglądnięcie, zdjęć, wymianę emocji i spostrzeżeń...
do następnego razu.

Wednesday, May 18, 2016

Zwernik pałac Krasuckich

Dziś filmik, mniej więcej jako tako posklejany w programie shotcut - który faktycznie chyba jest niezły, pod warunkiem wszakże że człowiek opanuje jego użytkowanie. Ale efekt chyba niezły - na moje oko i ucho lepszy niż w pozostałych moich "produkcjach".

Materiał zebrałem podczas rajdu Zwernik - Krasówka - Kokocz
i jako taki stanowi jego uzupełnienie.  


Gdzieś w trakcie robienia filmików rzuciłem że będę musiał co nieco na temat tego miejsca poczytać - owszem, ale to trudne w realizacji, gdyż nie udało mi się na razie do niczego sensownego dotrzeć. Zatem bez dopowiadania.
Zapraszam do oglądania. 
Maciej

Tuesday, May 10, 2016

Szczepanowice - pętlą przez Lubinkę.

Dziś bliżej Dunajca i nieco wyżej niż ostatnio.

Dziś pierwszy raz mapa od Navime nie od Wandermapy - z tej racji że nie mogę dokonać uploadu zarejestrowanej trasy (o czym już wcześniej pisałem) z tabletu na stronę. Nie wiem jak to będzie wyglądać w praktyce, ale póki nie spróbuję to się nie przekonam. 



Końcówka trasy jest urwana, bo wlazłem w takie bagno i paryję że transfer z satelitów chyba się urwał na tyle długo iż aplikacja przestała rejestrować. Ale to chyba nie problem, wystarczy doliczyć jakieś dwa kilometry i odnaleźć zarys drogi na mapie - inną nie szedłem bo innych nie ma.

Samochód zostawiam jak zwykle w takich okolicznościach pod kościołem.


Co nieco błądzę nim tam trafiam, a to z tej przyczyny iż zazwyczaj w naszych rejonach świątynie buduje się na wzniesieniach, tymczasem ta jest w dolinie i to głębokiej - ponieważ prowadząc nie mogę jednocześnie śledzić mapy, to odruchowo kieruję się w górę a tam... nie ma kościoła - dopiero dostrzegłszy wieżę zawracam i jadę w inna odnogę szosy.

Rozpytawszy czemu tak - dowiaduje się że to spuścizna I wojny - otóż mieszkańcy dostrzegli pewna prawidłowość wszystkie wieże kościelne uznawane były za punkty obserwacyjne nieprzyjaciela i ostrzeliwane w pierwszej kolejności, ponieważ jednak artyleria ówczesna miała spory rozrzut, to nim trafiono w "punkt obserwacyjny" (którego tam notabene zazwyczaj nie było - gdyż druga strona doskonale zdawała sobie sprawę iż nie ma sensu posyłać wyszkolonego personelu - naprowadzanie artylerii to nie prosta "robota okopowa" i wymaga sporych kwalifikacji nabytych w trakcie długiego i kosztownego szkolenia - na pewną śmierć) zazwyczaj w gruzach leżała już cała okolica. Zatem wybudowali kościół w dolinie i faktycznie wieża za żaden punkt obserwacyjny służyć tam nie może ;-).

Konsekwencją parkowania przy kościele położonym w dole jest to ze trzeba będzie wspinać się pod górę - i faktycznie - pierwszy kilometr to solidna rozgrzewka - praktycznie cały czas 45 stopni nachylenia.   


Za to choć stromo to urokliwie - zresztą wcale bym tej ścieżki nos znalazł, gdyby nie pomoc życzliwych państwa których zapytałem o drogę i wskazali że tam owszem "tak na ukos, pomiędzy drzewami". Istotnie po pewnym czasie trafiłem na coś co można nazwać ścieżką.
 
 Widzicie jak stromo? - Aura się "zagotowała", A przed nami jeszcze kilkaset metrów podejścia zboczem a potem jeszcze "asfaltem". 
 
 Za nami pozostał kościół


 i Szczepanowice. 


A ta "płaskość" na horyzoncie to pradolina Dunajca

 Wreszcie koniec podejścia a na wypłaszczeniu cmentarz z I Wojny nr 194

 Cmentarz podzielony "sprawiedliwie" z prawej 22 żołnierzy Carskich 
z lewej 22  Austro-Wegierskich.

 Kilka metrów dalej urokliwy czeczot.

 A jeszcze dalej pamiątki tragicznych losów z czasów II Wojny
Warto zauważyć że mordu dokonali nie jacyś bliżej niedookreśleni "naziści" ale Niemcy. 
Cała okolica zwana jest Orzechówką.


A tu pamiątka że choć w tym miejscu rozstrzelano 13 "politycznych" to także partyzanci z "Barbary" odebrali sobie za to krwawy okup na Niemcach. 
Wiele śmierci wiązało się tu z okresem schyłku wojny, gdy Niemcy rozpaczliwie usiłowali zmontować jakąś linię obrony a do robót przy umocnieniach ziemnych zmuszali miejscową ludność.
Był to jeden z motywów na rodzinnych spotkaniach, babcie przy kopaniu rowów, dziadek w partyzantce, jak zrobić żeby jej nie narazić na represje a żeby ulżyć w pracy?

Trafem byli dezerterzy ukraińscy, którzy zwiali z pociągu akurat na stacji w Pleśnej, od tej chwili kilka akcji "rabunkowych" poszło na ich konto, a wraz z mobilizacją żandarmów nie miał kto pilnować przymusowych robotników...





I leśniczóweczka na Lubince ... w zasadzie - bo pewnosci nie mam, czy to już Lubinka, ale chyba tak, choć miejscowość nieco bardziej na południowy zachód. 


I bezmyśliwi swoje miejsce tam mają - jelenie, rogacze itd... 


Rozstaje w krzywym zwierciadle. 


Jak widać ziemia tutejsza przesycona jest cmentarzami z czasów Pierwszej Apokalipsy 
(Herbert)





Wokół cokołu napis w języku Niemieckim 
"Nie zakłócajcie skargą szczęścia zaszczytnej śmierci. Nie myślcie o poległych i nie żałujcie naszego utraconego życia. Czcijcie wierność czynu i bądźcie wdzięczni za radość pokoju"
(Posiłkowałem się tłumaczeniem)  
Znaczy mam obfotografowane dookoła, i spisałem napis i przetłumaczyłem za pomocą wuja Gógla i ... stwierdziłem że oni przetłumaczyli trafniej...

Ale jak ktoś nie wierzy to pod linkiem z numerem cmentarza jest strona gdzie inskrypcja przytoczona jest w oryginale... wiec może sobie sam przetłumaczyć.

Kilkaset metrów trawersem wzgórza, dobra droga, i widoki potencjalnie równie piękne - tyle że było mglisto i nawet nie ma sensu tych zdjęć zamieszczać. Ale dla wędrowca radość.
Potem szlak zaczyna się obniżać w kierunku zachodnim a szlakowskazy wiodą na drugi z cmentarzy tym razem już w Lubczy (choć Bogiem a prawdą - ja nie jestem w stanie określić co jest Lubinką a co Lubczą - tym bardziej że na mapie tej drugiej nazwy nie mam, gdyż jest ona głównie stosowana lokalnie)


Wielu tu ludzi spoczywa, często odbywają się tu uroczystości, miejsce jest zadbane. 

I zaraz rzuca mi się w oczy mały szczegół. 
 
To pierwszy z setek widzianych przeze mnie grobów żołnierskich, przy którym ktoś postawił tabliczkę ze zdjęciem. Z tłumu anonimowych poległych wyłoniła sie jedna twarz, myślę że będzie to twarz już każdego ze spoczywających tu i na innych cmentarzach wojaków. 
A swoją drogą... Włochom się chciało... a nam a Austriakom? No bo o Moskalach to trudno wspominać - skoro dla nich nawet zanotowanie nazwisk poległych to zbyt duży wysiłek.  


Wewnątrz kapliczki krzyż na postumencie, w postument wmurowana marmurowa tablica z inskrypcją.
"Trotzig und Fest
Wie Der Berg
Hielten Wir Stand Den Bedrangern.
Treu umarmt uns Der Grund den wir einst lebend betreut"
Ciotka Wiki tłumaczy to tak:
"Twardzi jak ta góra odpieraliśmy najeźdźców; teraz leżymy w wiernych objęciach ziemi, którą obroniliśmy"
 ja przetłumaczyłem to tak:

Hardzi i twardi jako ta góra
odpór daliśmy najeźdźcom
teraz ufnie spoczywamy w tej ziemi
którą obroniliśmy
 



Ślady transzei - sto i jeden rok ich nie zatarło...


A znacie ten ostatni "kawałek" Rubika o tuym że w raju jest całkiem jak w sadzie u babci kiedy śliwy zakwitają? Jak nie znacie to posłuchajcie:

Powoli zaczynam powrót - to już zejście z Lubinki, przez las, urokliwy szlak... był...
kiedyś... jeszcze trzy lata temu... potem Vincek i Donek postanowili sciętymi drzewami załatac dziurę w budżecie...
Od tej pory leśnicy tną nawet latem...


Uroczysko vs.


koleinisko.
Błoto sięga ponad kolana - nawet Aura się zapadła - daję sobie siana i przechodzę kawałek dalej po zwalonym pniu - pies za mną. 


Jeśli mapa zadziała to będzie można dostrzec że właśnie tam zgubiłem szlak i spory kawałek przewędrowałem kanionem potoku, na szczęście w porę się zorientowałem i powróciłem przedzierając się przez "knieję"...

O takim właśnie kanionem sobie szedłem - w sumie mógł bym iść dalej, ale zbocza zrobiły się strasznie gliniaste i nie miałem ochoty babrać się jeszcze bardziej. 


Po powrocie na szlak - ostatnie podejście


A tuż przed - kolejne pamiątki po wojnie - zapadnięta ziemianka i fragment okopu łącznikowego. 

Za to na wzniesieniu...
Ależ widoki! 

Kilka kroków dalej już widać kościół spod którego ruszyliśmy - ten odcinek szlaku nie został zarejestrowany - nie wiem czemu - podejrzewam zanik sygnału GPS, albo wstrząsy - bo niosłem go w bocznej kieszeni spodni razem z mapą papierową. 

Ogólnie około 15 km, trasa zróżnicowana - podejście wymagające - potem już luz, przeprawa przez las - udręka w błocie, ale jako przygoda super.