To w ogóle złożona historia.
W Krakowie jestem jako opiekun grupy szachistów, reprezentacji Szkoły Podstawowej nr 2 w Tarnowie popularnie "Konarskim" zwanej. Miałem odwieźć chłopców samochodem, ale godzinę przed wyjazdem zalałem filtr od LPG i klapa - nie pojedziem.
Bieg, pot, nerwy ale... pojechaliśmy Vojagerem (chwała niech będzie prywatnym przewoźnikom). Wpisaliśmy reprezentację na listy startowe, potwierdzili uczestnictwo i to kto na jakiej szachownicy zagra. Jak dla mnie chwila przerwy - idę w plener.
Już od dawna chciałem w spokoju, samotnie powtórzyć sobie i Niemiecki Nazistowski Obóz Koncentracyjny "Płaszów" i Bonarkę. Kilka lat temu bylem tam z rodziną, ale to nie to samo, mobilność z wózkiem i małym dzieckiem jest zdecydowanie mniejsza, a i zamiast skupienia, trzeba myśleć o potrzebach innych. wreszcie miałem kilka godzin dla siebie.
Od miejsca gdzie toczył się turniej to zaledwie kilka kilometrów - spacerek.
Myślę że zdjęcia nie wymagają komentarza.
No to tak od siebie dodam - tego postu by nie było, zdjęcia robię sam dla siebie, publikuję jakiś drobny ułamek, ale...
Skoro: "Niemcy nie zapomną o wypędzeniu" - polecam tekst z rzeczypospolitej,
Jeśli: TVP nadaje serial "nasze matki, nasi ojcowie" - którego nie oglądałem, bo w ogóle TV (zwłaszcza reżimowej) nie oglądam, ale o którym sporo czytałem i jeśli mogę wnioskować po sentymentalnym "Gustloffie", to w tymże serialu także jest więcej nostalgii niż przerażenia tym co ich matki i ich ojcowie zrobili.
Zatem: my też mamy prawo i obowiązek pamiętać i tą pamięcią mieszać im dobre samopoczucie.
Oglądam ;-) Historię znam dobrze, więc żadne niemieckie sentymenty nie przerobią mojego światopoglądu. Dobrze wiem, że "szlachetny" Wermacht już w 1939 roku dopuszczał się zbrodni wojennych na polskich jeńcach.
ReplyDeleteA Ty wiesz, że ja tam chyba nigdy nie byłam? to znaczy obok przejeżdżałam, ale obok.
ReplyDeleteDzieki za przypomnienie.