Thursday, September 27, 2012

lwow 03 - Kwatera obrońców Lwowa na Cmentarzu Łyczakowskim

Docieramy do kwatery Obrońców Lwowa, jesteśmy pierwsi. ładnie i z artyzmem rozplanowany teren. Tak po wojskowemu, w karnych, łatwych do ogarnięcia kolumnach i formacjach. na kilku terasach, powstałych w wyniku równania opadającego w tym miejscy wzgórza.


Przyznam szczerze, że cenię sobie cmentarze na wzgórzach, to "piętrowe" rozmieszczenie pozwala ogarnąć wzrokiem cały obszar, niczym w amfiteatrze, tyle że tym razem to my jesteśmy aktorami a widownię tworzą ci którzy odeszli już do wieczności. To oni wieczyście spoczywając ze spokojem i w milczeniu spoglądają na spektakl życia który rozgrywa się tuz obok, a jednak za barierą bardziej nieprzenikniona niż najbardziej wymyślne sceniczne kurtyny.




Prawdę powiedziawszy dostrzegam w tej kwaterze idee które obserwuję już od dawna, na cmentarzach austriackich z czasów I Wojny Światowej. gdzie chowano poległych podczas dwu kampanii - wpierw marszu Rosjan n a zachód, zatrzymanego na przedpolach Wieliczki, a następnie brawurowej kontrofensywy Austriaków, która dotarła aż na krańce ziem dzisiejszej Ukrainy. Podwójne przejście frontu pozostawiło po sobie do dziś dostrzegalne ślady transzei i lejów oraz... magicznie piękne miejsca, gdzie capstrzyk odtrąbiono tysiącom martwych żołnierzy.


 Głupio jest umierać w nieswojej wojnie - po drugiej stronie jest pomnik amerykańskich lotników, oni przynajmniej walczyli dla przygody, nie żeby nie było ich al, ale ich śmierć była niejako wpisana w to co chcieli robić.
Tymczasem jaka to mogła być przygoda dla francuskich piechurów?
A jednak wypełnili wydane im rozkazy... do końca.

 Dopadli nas, z dala dał się słyszeć szum, odmienny od szumu wiatru. Nadchodzili. No cóż nim dojdą tu na górny taras kwatery, zdążymy jeszcze pomodlić się, zrobić kilka zdjęć i pójść sobie.
Zostawmy poległych na straży polskości miejsca które... wciąż jest polskie! Może to ułuda, ale jeśli na ulicy łatwiej dogadam się po polsku niż po rosyjsku...
W takim miejscu tysiąc razy lepiej niż z Krakowa czy Warszawy widać mądrość polityki ukraińskiej ś.p. Lecha Kaczyńskiego. Nie rewizja granic ale pojednanie - stworzenie takich warunków byśmy, byli u siebie, będąc u nich - nie rozumieli tego ani narodowcy obarczający go winą za wyrzeczenie się postawy roszczeniowej względem Ukrainy, ani też środowiska euro-liberalne, dla których był szowinistą.

A na koniec, smutne ślady barbarzyństwa - w wielu miejscach widać szramy po odkutych płaskorzeźbach, część na pewno jest w konserwacji i wróci na swoje miejsce, ale wiele zostało zniszczonych bezpowrotnie. czasami jedynie ułamek zaświadcza o losie kamienia który ciosom poddał się szybciej niż... ludzie.

1 comment:

krogulec14 said...

Nie jestem narodowcem. Uważam, że z Ukrainą powinniśmy mieć jak najbardziej dobrosąsiedzkie warunki. Jednak uważam też, że powinniśmy wyraźnie dezaprobować czczenie przez nich winnych rzezi na Wołyniu
A za spacer po Cmentarzu dziękuję.