Znalazłem się tam zupełnie przypadkowo, wcześniej nie mając pojęcia o ich istnieniu. Ot moja żona pełniła obowiązki służbowe a ja dorabiam przy niej jako wolontariusz na etacie szofera /ochroniarza. A miejsce faktycznie nie nastraja bezpieczeństwem, zwłaszcza wieczorową porą. Zatem zostałem poproszony o towarzyszenie.
I warto było. Co prawda pierwszego dnia zrobiłem zaledwie dwa zdjęcia, bo współpracy odmówiły akumulatory aparatu (no mają już po 8 lat i kilka tysięcy zdjęć, więc się im dziwić nie należy), ale za to następnego potuptałem tu przed pracą i puściłem sobie serię.
Powyższe dwa zdjęcia to właśnie owoc dnia poprzedniego.
Nazajutrz i tak byłem w okolicy chcąc kupić żonce fleki do butów (ostatnie patenty wytrzymują zaledwie kilkanaście dni użytkowania - jestem niezłym szewcem, ale w domowych warunkach fleka ze sztyftem nie wykonam), poza tym przed drugą zmianą w pracy i tak lubię się nachodzić, potem łatwiej mi spędzić kilka godzin przed komputerem (i tak nie siedzę, mam od tego ludzi, ale mimo wszystko ruchu i przestrzeni nie jest mi pod dostatkiem). W sumie nie więcej niż 7 kilometrów (do przystanku szedłem najdłuższą możliwą trasą)
Tak więc jestem na ulicy Goldhammera - Stara żydowska dzielnica, stąd
na wschód praktycznie wszystko było żydowskie, poza miejscem z którego
robię to zdjęcie - bo to akurat były austriackie koszary - obecnie
siedziba PWSZ.
Warunki do fotografowania nie najlepsze, bo sień ciasna. To zresztą
charakterystyczne dla domów/kamienic żydowskich. Te polskie mają
szerokie bramy i obszerne, reprezentacyjne korytarze. Żydowskie zaś
stawiają na użytkowość. Mniejsze przedpokoje to większe połacie
mieszkań, łatwiejsze utrzymanie ciepła - choć z drugiej strony w razie
pożaru znacznie trudniejsza ewakuacja.
Nie wiem jakim cudem malunki przetrwały. Choć trzeba przyznać że osoby które remontowały sień (na ścianach wokół obrazów warstwa farby jest o dobry milimetr grubsza, czyli to jakieś cztery malowania kredówką) dołożyły starań by ich nie zniszczyć.
Z drugiej strony spod odłupanej farby wychylają się inne elementy zdobnicze, podejrzewam że w grę wchodzą jakieś motywy roślinne charakterystyczne dla secesji pnącza itp.
Zdecydowanie nie jest to zabytek niewiarygodnie wysokiej klasy, ale jest...
Co gorsza nie znalazłem o nim nigdzie ani słowa, co sugerować może że nasi miejscy historycy przegapili ten temat. Choć wciąż jeszcze szukam w tarnovianach.
A to już podpis wykonawcy. Lwowska 5 - dzielnica żydowska, choć po stronie południowej czyli tej bardziej polskiej.
Owide - nazwisko autentyczne, w necie znalazłem osoby je noszące, oczywiście żydów, głownie w UK, USA oraz w Izraelu. W pierwszej chwili zdało mi się pretensjonalnym pseudonimem artystycznym, typowym dla pośledniego galicyjskiego garnizonowego miasteczka. Tym bardziej iż nie jest charakterystyczne dla nazwisk nadawanych Żydom w/g nakazu Cesarza Józefa II z 1782r. Tak na moje oko mógł być to przybysz gdzieś z południa kontynentu, ale tego pewnie nigdy się nie dowiem.
Chciałem zaznaczyć na lokalizatorze, ale nawet Google głupieją - wszędzie tam pokazując tereny PWSZ - pełny przypadek, a jednak jakieś signum tego co się dzieje... zapominamy, wymazujemy, tworzymy nowy "lepszy" świat, olewając to co było... i smutne i głupie i beznadziejne.
6 comments:
jak dla mnie to perełka! widać, że ci którzy odnawiali sień też byli takiego zdania :) pozdrawiam jeszcze na starym roku :)
Uwielbiam takie smaczki :) Odnajdywanie ich to bezcenna satysfakcja. Pozdrawiam!
Wow! Ale niespodzianka, piękna niespodzianka. Kolejna odkryta perełka!
Perełka.
Jutro wrócę aby rozkoszować się twoim postem.
Idę zażyć leki, dopadło przeziębienie.
Dobrej nocy!
Chwała tym co po wielu latach malowali sień... Dzięki nim ostało się to cudeńko.
I pomyśleć, że byłam tak blisko.
GPS wprowadził nas do miasta ulica Waryńskiego a następnie w prawo na parking na ul. Goldhammera.
Przeszliśmy kilkanaście metrów i przywitał nas Roman Brandstaetter a dalej to kierunek katedra...
Wielkie dzięki za te informacje. Jestem o tyle bogatsza.
Miłej niedzieli dla Ciebie i Twojej Rodzinki:)
Fakt, nie byli by jedynymi barbarzyńcami - vide przedstawiciele "klasy busines" co to wierzą w święte prawo własności, pozwalające im rzekomo na dowolne dysponowanie tym co kupili, wycinają starodrzew parkowy, przebudowują zabytki, niszczą bezpowrotnie dziedzictwo przeszłych pokoleń. Pewni bezkarności (bo tego się przekupi, a tamten ja nałoży grzywnę to oni i tak więcej na whisky wydają). Zwłaszcza w Krakowie są zmorą i utrapieniem, w Tarnowie ich mniej, to ubogi krewny Krakowa, więc się do nas nie pchają.
Post a Comment