Tuesday, October 13, 2015

Kraina zapadłych cmentarzy

Mazury to nie tylko tysiąc jezior, to także tysiąc zapadłych (zapomnianych) cmentarzy. Zabrakło rodzin tych którzy zostali tam pochowani, nowi ludzie których tam zawlokła wojenna zawierucha, ani chcieli ani mogli zajmować się nieswoimi cmentarzami. Władza też nie śpieszyła się by zachować pamięć o tych którzy tu żyli przez kilkaset lat. Dziś zostały już tylko resztki resztek, coraz bardziej zresztą niszczejące.
Zobaczcie sami.


Że "coś tam jest" wyczytałem z mapy "Mazury, Kraina Wielkich Jezior" wydanej przez CartoMedia (nie udało mi się znaleźć odpowiadającej moim potrzebom mapy wydanej przez Compass lyb Galileos - a szkoda, bo mam do tych firm największe zaufanie i praktycznie na Pogórzu korzystam tylko z nich)
na mapie był symbol pomnika, ale brakło dokładnych wskazówek gdzie konkretnie go szukać.
W końcu domyśliłem się że jeśli gdzieś jest, to na pewno nie na czyjeś posesji ani polu czy pastwisku dla koni, ale raczej na porośniętej chaszczami "ziemi niczyjej" i faktycznie - patrzcie na pierwsze zdjęcie. Nic a nic się nie pomyliłem.

 
 Jak się okazało kępa zarośli przy rozstajach dróg, to jednak stary zapadły cmentarz, pełen opuszczonych, rozwalonych nagrobków, ale ze śladami świetności i dbałości. 

Krzyże i betonowe nagrobki są stosunkowo świeże, podejrzewam iż wiele z nich sięga najdalej początków XX wieku a wiele okresu I Wojny Światowej. Niestety odczytanie czegokolwiek, gdy nie dysponuje się warsztatem archeologa i dostępem do archiwów historyka jest praktycznie niemożliwe.
 
 Wreszcie jest! Znalazłem ów pomnik - z użytej symboliki i posiłkując się kilkoma znanymi mi słowami niemieckimi, tudzież bazując na swojej znajomości cmentarzy wojennych z czasów I Wojny Światowej, tak licznie rozsypanych po moim ukochanym Pogórzu domyślam się że mam do czynienia z cmentarzem lub kwaterą wojenną na cmentarzy cywilnym z roku 1914.

No dobrze wcale taki bystrzak nie jestem, że 1914 było wyryte na pomniku, że kriegsfreiwilligen znaczy ochotnik to znałem już z innych cmentarzy. Generalnie w woju na ochotników patrzy się cokolwiek podejrzliwie (sam do syfu pcha się tylko wariat albo psychopata...), no ale przyjmijmy że w czasie patriotycznego, wojennego szaleństwa wariat lub psychopata może uchodzić za bohatera... w oczach cywilów, bo poborowi i tak wiedzą swoje...
W każdym razie ochotnicy Gottfried Hintz oraz Bernhard Hintz (bracia, kuzyni, ojciec i syn?) za swoją ochotę zapłacili najwyższą cenę...

 Na cmentarzu znajdziemy też resztki kaplicy grobowej, dziś już całkowicie pozbawionej ozdób i oznaczeń, być może zresztą wcale nie był to grób, ale kaplica pełniąca tez role chłodni?

 Dziś już nie został tam żaden sensowny ślad, a wnętrze jest doszczętnie zrujnowane (mam tylko nadzieje że nie zostało sprofanowane). Kto pamieta jak było?

Czy to drzewo może pamiętać?,  Być może, gdy było jeszcze małym kiełkiem... w końcu minęło już ponad sto lat...

Na Mazury zawitał XXI wiek, wszystko co historyczne stało się cenne, a zwłaszcza pamiątki wojenne.

 Po oranisku wałęsają się ludzie z wykrywaczami - może archeolodzy, może zwykli poszukiwacze. mają co znajdywać. Tu toczyły się zażarte walki.

 ta ziemia jest tak piękna, że warto za nią zabijać i samemu na śmierć się wystawiać.
Nie dziw że Niemcy walczyli tu na długo po tym jak front przesunął się na zachód i stało się jasne że dalsza obrona nie ma sensu... przecież nie o sens ale o ziemią na której stały pomniki ich przodków walczyli.

8 comments:

Jula said...

Ciekawe miejsce. Szkoda, że takie zapuszczone, ale to może dlatego ma taki urok. Czas się tam zatrzymał.

makroman said...

Racja Jula - Życie toczy się obok - zaledwie kilka metrów ale całkiem obok.

Kasia Skóra said...

Straszna szkoda, że nikt nie dba o te groby, w powiecie gorlickim dbają (przynajmniej tak mi się wydaje) o cmentarze z I wojny, a tu aż żal patrzeć. A zwłaszcza te śmieci ... A panowie z wykrywaczami to niezły widok :)
Pozdrawiamy :)

makroman said...

No cóż Katarzyno, u nas na Pogórzu i w Beskidach ludzie żyją z dziada pradziada. Opowieści o koszmarze I wojny słyszałem od swoich pradziadków i były to opowieści z pierwszej ręki. U nas dba się o dziedzictwo, bo to jest nasze dziedzictwo. Na mazury przesiedlono masę ludzi, masę wysiedlono, wielu przestraszono powrotem "Niemca"...
Poza tym dopiero niedawno zaczęły tam trafiać jakieś sensowne pieniądze, więc może za jakiś czas znajda się i na stare cmentarze - przynajmniej na tyle by je posprzątać.

krogulec14 said...

Czarne orły w herbach niektórych miast po nich pozostały...

makroman said...

Marku - ale i w wielu herbach mają tam (no powiedzmy na Warmii) św. Jakuba.
w sumie to dziedzictwo "terenowe" całkiem bogate zostawili.

Hanna Badura said...

Ochotnik w czasach wojny to w moim wyobrażeniu bohater.
Mazury są piękne, dawno tu nie byłam. Pozdrawiam :)

makroman said...

Hanno - wiele osób tak sądzi ale... niekoniecznie ci w mundurach ;-)