Tyle że materiał dość filmowy mam a mniej zdjęciowy - i wyjdzie dziwnie gdy zrobię z tego normalny post. Trudno.
Zatem zapraszam na trasę - pierwszy majowy tegoroczny słoneczny dzień i wypadam, rower wyszykowany jeszcze w zimie. Niezbędny ekwipunek spożywczy i techniczny spakowany... można jechać.
Przygotujcie się bo krótko nie będzie.
Rower pakuję do samochodu i zjeżdżam do miasta. Nie z lenistwa, bardziej malowniczy był by wypad przez Harcerską u podnóża "Marcinki" ale Aura by chyba zawyła sąsiadów na śmierć, gdybym wybył na rowerze bez niej... ukrywać się przed własnym psem... czy to nie przesada?
Potem już z pedała. Pierwsze zdjęcia robię dopiero w Skrzyszowie.
SKRZYSZÓW
Kościół pod wezwaniem Świętego Stanisława Biskupa i Męczennika.
A takiego ujęcia Wam nie pokazywałem jeszcze nigdy.
Ten kościół liczy 500 lat więc zasługuje na osobny post i ... no właśnie - zasługuje, podobnie jak mój parafialny, czy "Szkaplerzna" ... doczekać się nie może.
Ciutke dalej drewniana kapliczka , Na moje oko secesja łamana młoda Polską, czyli koniec XIX - początek XX
A Wewnątrz maleńki "Nepomuk"
Na rozstajach dróg - w prawo szosa na Zalasową, w lewo na Łęki. Jadę na Łęki.
Świniogóra - tak się to miejsce nazywa - może budzić skojarzenia kształtem ze stożkiem wulkanicznym - ale de facto to taka zwykła kupa iłu, mierzy 396 mnp.
Znów rozstaje - na prawo Świniogóra, na lewo Łęki ... kolejny raz wybieram lewicę...
hmmm, trzeba będzie zacząć jeździć w drugą stronę, albo tylko na liniach prostych ;-)
ŁĘKI GÓRNE
Dość ciekawy ten krzyż - na cokoliku współczesna data, ale z odniesieniem do lat trzydziestych, a na moje oko lipy mają grubo ponad sto i tyleż samo pewnie liczył pierwszy krzyż tu ustawiony.
Minąłem kulminację przed Łękami, przede mną długi zjazd, śmigam aż miło, wyczuwam bicia na tylnym kole a na przednim luzy w kierownicy - to się nazywa diagnostyka walką - jak mi się rower rozsypie to będzie intensywna terapia ;-)
Na szczęście przy drodze sporo kapliczek, przy każdej się zatrzymuję i w ten oto sposób mój tyłek zostaje uratowany.
Niestety na kapliczce powyżej nie udaje mi się odczytać inskrypcji - zbyt wiele warstw farby, skutecznie ją zatarło.
"w podzięce ufności i Bogu na Chwałę budowali w 1923 roku
Józef i Maria kozioł z domu Zięba"
Potem jeszcze modlitwa za opiekunów tej kapliczki.
"a gdzieś Ty bywał czarny baranie"...
Zawsze mnie drażniło gdy katecheci nakazywali mi być "białą owieczką" a nie "czarnym Baranem" bo te rzekomo są niemiłe Panu...
Ps. nie wyszło tym katechetom...
Takie zabudowania - skansen na żywo - czasami gdy pisze na waszych blogach że nie kocham skansenów, może to być źle zrozumiane - ale ja nie muszę, wciąż jeszcze w mojej okolicy jest sporo takich miejsc.
A tuz opbok szkoły w Łękach Górnych...
jest rów przydrożny a w rowie!!!!
Ot prześliczna pijawka!
I traszka!!!!!!
Lata traszki nie widziałem
(całe dwa ostatni raz w kamieniołomie na Wale, ale mi Aura wlazła przed obiektyw i zdjęcia nie mam). A tu proszę!
Raczej nie jest to traszka górska , na moje oko to Traszka karpacka ... choć geograficznie i administracyjnie raczej "podkarpacka" ;-)
To wszystko Łęki Górne
Wotum z mroku 1916...
czas wojny więc wotum za ocalenie...
Tyle że od pioruna a nie od kuli czy granatu artyleryjskiego.
Ależ ten los dziwny - wojna, setki tysięcy giną od kul, a śmierć czaiła się z piorunem...
Wreszcie coś co chciałem Wam pokazać od lat.
Renesansowo - manierystyczny dwór Ariański w Łękach Górnych.
Tuż przed nim
Kolejny "Nepomuk".
Materiał mam video - więc ... no właśnie.
Po prostu zrobię o tym osobny wpis.
Oficyny przydworskie.
niestety nie udaje się terenu objechać do okoła.
I wreszcie docieram do kościołów.
obu pod tym samym wezwaniem - św Bartłomieja.
Kościołek gotycki z okolic 1484 roku, z wstawkami renesansowymi , przebudowany w XVIIIw. barokowo przez Katarzynę z Lubienieckich Łętowską.
I nowy kościół - całkiem ładny w/g mego mniemania.
ale wróćmy do starego
Wnętrze podobno zawiera kilka ciekawostek, ale niestety nie udaje się wejść nawet do przedsionka!!!
Ejże panie proboszcz. nieładnie!!!!
;-)
A to przez okienko w kruchcie...
Kapliczka przy samym kościele.
A potem na rower i w górę trzeba się znów ciut powspinać.
Ale z przerwą na cmentarzu.
Cmentarz Wojenny nr 239.
Inskrypcję przetłumaczyłem sobie jako "my tu leżymy, byście wy mogli stać" - mile widziana korekta za strony kogoś kto zna niemiecki.
Tu walki już praktycznie się nie toczyły - na mijanej wcześniej Świniogórze były ostatnie szańce II linii umocnień rosyjskich po ich przełamaniu - cały front gwałtownie zmierzał na rubież Sanu - gdzie carscy mieli nadzieję go odbudować - pozostawiano oddziały osłonowe i to głównie z nich rekrutowali sie lokatorzy tego cmentarza, sporo tu też zmarłych z ran.
Lokalne nagrobki.
Kulminacja między Łękami a Podlesiem (Księżym zresztą nie Machowskim)
PODLESIE MACHOWSKIE
Podlesie Machowskie a w nim...
Kościółek/kaplica
a na nim...
tablica
Która mówi sama za siebie.
Wnętrze.
I jadę dalej
A w lasku napotykam taki przybytek.
Prywatne stawy hodowlane.
I wiatka grillowa
Z której chętnie korzystam, dla krótkiego posiłku - batonik plus sporo łyków mineralnej.
Miejsce pozostawiam w dokładnie takim stanie w jakim zastałe - papierek po batoniku ląduje w kieszeni.
Niemniej jednak dzięki właścicielowi za miłą gościnę.
Czy mi potrzeba skansenu?
Znów kapliczka wotywna
"Składam Ci Boze podziękowanie
za szczęśliwy powrót z wojen bo bez twej
pomocy nic nie upracowałbym dla Ciebie Panie"
Tomasiewicz Piotr Podlesie 29.06.1962.
(kapliczka w stylistyce bardzo w latach 60 modnej w budownictwie nie tylko sakralnym)
POGÓRSKA WOLA
Droga śmierci - "czwórka" na odcinku Tarnów - Rzeszów - odkąd otwarto autostradę mniej tu ludzi ginie... ale mniej to marne pocieczenie.
omal jakiś motozjeb we mnie nie wjeżdża!
Pogórska Wola - budowa nowego kościoła
i
Kościół stary pw. św. Józefa Oblubieńca
Zaczatki kościoła sięgają 1778 roku kiedy to właściciele tutejszych dóbr Józefina i Mikołaj Siedleccy postawili sobie kaplice przy dworską pod wezwaniem św. Mikołaja, która potem rozrosła się w ten oto kościół parafialny.
Ale o tym dowiedziałem sie dopiero w domu, bo na miejscu wyglądało to tak
Więc już wiecie czemu kościół na rolkach w tle? ;-)
Jak by się komuś nie chciało oglądać:
Kościół na to miejsce przetransportowano nie rozbierając go na rolkach z kłód drewnianych.
Nie ciągnięto daleko - ledwie kilkaset metrów, ale i tak spora praca...
Najciekawsze jest jednak powało sklepienie ;-)
bo czegoś takiego nie widziałem jeszcze - sufit ułożony półkoliście z malunkami imitującymi sklepienie kolebkowo żebrowe.
Generalnie całość miła oku i klimatyczna.
Kolejna zagwozdka... ta data.
A stąd właśnie ów kościół przetransportowano.
Po drodze mijam charakterystyczne drewniane krucyfiksy. Myślę że figury Chrystusa wyszły spod reki tego samego artysty.
łany konwalii majowej
Sztorcowa góra - śmieszna nazwa dla obszaru silnie... zabagnionego - po ostatnich deszczach, tylko kulminacja jest jako tako sucha i sama droga, reszta to bajoro.
ŚREDZINY
Sposób na promocję.
"Wrota Pogórza" to te tabliczki i aplikacja na smartfony - skanuje się od, a jak się uzbiera ileś tam punktów to organizacja obiecuje różne gadżety - sęk w tym że nie ma rejestracji miejsc przez internet - zatem każdorazowa konieczność twardego restartu sprzętu. Bądź jego uszkodzenie owocują utratą "dorobku" co gorsza niektóre kody się po prostu "nieskanuja"... jakoś to przeżyję ;-)
Kolejne krucyfiksy - bardzo charakterystyczne dla tych okolic
WOLA RZĘDZIŃSKA
Kolejna z pasiek
TARNÓW KRZYŻ
Po drodze mijam lasek Lipie i Błonia
Jak ja ten widok mojego miasta lubię...
TARNÓW KLIKOWA
BRUK BET!!!
A co jak tu nie promować prywatnych inwestorów tej miary?!
Mam nadzieję że stadion w Niecieczy pokaże Wam w ciągu dwóch trzech tygodni
Stado ogierów w klikowej - wpierw stadnina X Romana Sanguszki, potem PSO, a teraz jakaś fundacja - oby sie to utrzymało, bo miejsce niezwykle klimatyczne.
Pamiętam gdy ten dąb jeszcze żył...
Teraz zaadaptowano go na kapliczkę - dobre i to - nie każdemu drzewu po śmierci dane jest takie życie ;-).
W zasadzie to jedyny tolerowany przeze mnie rodzaj kultu św. Huberta
Jak by się kto pytał... to nie jest numer telefonu do mnie. ;-)
BIAŁA
Miejsce śmierci młodych żołnierzy AK z Szarych Szeregów.
Chłopaki zginęli tuż przed wybuchem akcji burza, gdy szli zabezpieczyć dostarczone z Wielkiej Brytanii materiały wybuchowe w ramach akcji MOST.
Było na ten temat sporo przekłamań, aż dopiero harcerze ustalili wszystkie okoliczności zdarzenia i w ostatnich latach ukazała się książka o tej potyczce traktująca.
CZUWAJ!
Na dowidzenia...
Potem do pracy - po drodze wypiłem ponad dwa litry wody, w pracy jeszcze cztery mineralne ... spore odwodnienie. Twarz i przedramiona silnie opalone piekły mnie jeszcze przez kilka dni... było warto
6 comments:
W niedzielę wyruszamy na pierwszą poważną wycieczkę, więc może reaktywuje bloga. :)
Kapliczki czasem chronią, a czasem nie. U nas we wsi Klonów jest taka jedna postawiona w latach trzydziestych z prośbą do Maryi o opiekę, a parę metrów dalej pomnik pomordowanych w czasie wojny i na liście ofiar fundator tamtej kapliczki. Taki los...
Na słonce trzeba się przygotować, kremy z filtrem są nie tylko dla kobiet. Moi koledzy bez skrępowania smarują się kremem z filtrem 50 i jest dobrze, ja poprawiam smarowanko jeszcze w trakcie wycieczki.
Temperatury ostatnio iście letnie więc trzeba uważać bo można się trochę spiec na słońcu :) Dziękujemy za fajną fotorelację z wycieczki, przeczytalismy z zainteresowaniem :)
Szacun Makro! Czekam na ten dokument video i mam nadzieję, że okrasisz go komentarzem. Tam mam nadzieję! Żądam! Punkt kopulacyjny zapisałem sobie w kajeciku. Nigdy nie wiesz, kiedy takie info może się przydać :))))))
Ja oglądałam głównie zdjęcia, które są bardzo ładne.
Film bardzo fajny, szkoda, że tak się stało;
ale to doświadczenie na pewno czegoś Cię nauczyło :)
Może powstanie jakiś nowy film. Pozdrawiam :)
Rademenesie - i udało się!
Aniu - ta raczej była wotum dziękczynnym za ocalenie - ale faktycznie różnie to bywa - kadłubkowi także piorun katedrę spalił ;-)
Nie lubię kremów, a że piecze? trudno widać musi ;-)
Kasiu i Kamilu - tu w grę wchodzi także "opalanie" wiatrem.
Wojtku - doczekałeś się.
Hanno - ot drobna wpadka - szkoda bo w całości miał bym materiał zdjęciowy bez konieczności dokumentowania filmem, ale w sumie nic złego się nie stało.
Post a Comment