Monday, September 18, 2017

Augustowskie Noce. Część VIII - Litwa, rozdział II - Wilno, podrozdział I - Wilno sakralne

Jak Wy się w tych tytułach rozczytacie to ja szczerze mówiąc nie do końca jestem pewien, bo sam się w tym motam. Niemniej jednak skoro taką konwencję przyjąłem na początku, to wypada być konsekwentnym.  Zdecydowałem podzielić wycieczkę do Wilna na trzy podrozdziały (zdradzę ile Was jeszcze czeka), bo na raz, był by to post gigant, gdybym zaś uparcie dążył do skondensowania materiału, wtedy zapewne bardzo bym swoją opowieść spłycił.

Od razu zacznę z grubej rury żeby nie było wątpliwości. Wilno nie zrobiło na mnie wielkiego wrażenia!  Nie zrobiło i już. To nie jest miasto w którym chciał bym żyć. Tak często wspominanej wielokulturowości wiele tam nie dostrzegłem, owszem w wielu miejscach są Polacy, język polski jest często słyszany, praktycznie wszędzie zrozumiany, ale to jeszcze nie wielokulturowość. Daleko Wilnu do Wrocławia,  ba, daleko nawet do Lwowa, tak okrutnie stłamszonego czerwonymi łapskami.

Do tego Wilno jest... młode! Lubie gotyk, kocham romanizm, rozpływam się nad starożytnościami. gdzie tego szukać w Wilnie? Jakiś drobniutki gotycki zaułek? Kościoły to głównie rozbuchany barok, przytłaczający sztukaterią, ogłuszający formą i bijący po oczach złoceniami.

Można by sądzić że Wilno płaci cenę za swoją stołeczność... ba, ale wszak Berlin, Wiedeń czy Praga to także stolice.

Zapewne wielu z moich czytelników się właśnie srodze oburzyło, i chętnie wysłucham ich pretensji, ale zmieniać poglądów nie zamierzam. Wilno warto odwiedzić, naprawdę warto, ale kochać tego miasta bym, nie umiał i na pewno nie ciągnie mnie by tam wrócić, choć mnóstwa miejsc jeszcze nie zobaczyliśmy.

No ale wróćmy do tematu podrozdziału:

Wilno sakralne

 Kościół św. Piotra i Pawła na Antokolu w Wilnie
zwany także kościołem Paca.
iako z iego fundacyji erygowany y zdobny.
 
 Portal 

Wnętrze

Żyrandol

przęsło kaplicy bocznej

kaplica boczna, jedna z wielu.


transept

 A potem szereg kolejnych kaplic bocznych.
Przewodniczka jest cudowna, pokazuje na maleńkie fragmenty, takie rodzynki, ciekawostki pośród białego stiukowego tsunami sztuki sakralnej.
 Figura Jezusa.
Od samego początku sprawiał na mnie niesamowite wrażenie, w chwile potem przewodniczka oznajmia że posąg ma perukę z naturalnych włosów ludzkich...
Nie mam nic, przeciw pochówkom w kościelnych kryptach, ścianach czy pod progiem (jak w wypadku Paca, właśnie tu, w tym kościele), daleko mi do protestantyzmu 
(wiecie że słowo "kościół" było złośliwie tłumaczone przez Protestantów jako wywodzące się od "kostnicy? - ale nie mam im tego za złe, bo pewnie jako reakcja na "kacerzy"), ale ciary na plecach mam, nawet teraz gdy patrzę na to zdjęcie.

Kaplica "rycerska" ze świętymi żołnierzami (tak wiem dla mnie to też oksymoron).
Wszak sam Pac z militarnego ludu się był wywodził i żołnierzem Rzeczypospolitej przez lata pozostawał...


Na końcu kaplica śmierci.
Takie barokowe "memento mori".
Bo wszak, czyż w rozbuchanej zmysłowości baroku nie jest łatwo zachłysnąć się życiem fizycznym, i zapomnieć o tej która swą egalitarnością zawstydza wszystkich rewolucjonistów świata?

Ale nie ma lekko.
Przewodniczka swój program ma, a ponieważ jest osobą solidną to postanawia go zrealizować - a to może znaczyć tylko jedno... 
(swego czasu Ania z bloga "Świętokrzyskie Włóczęgi" nauczyła mnie słowa
"zadalacz" - 
czyli ktoś kto gna naprzód, pośpieszając innych uczestników wycieczki.
No więc Pani Przewodniczka razem z Panem Pilotem nauczyli mnie co to słowo znaczy w praktyce ;-)

Ostra brama od zewnątrz

i od wewnątrz.
Akurat trwa nabożeństwo, polskie rzecz jasna...
wchodzimy do kaplicy, ale tylko tak ciut ciut odrobinkę, żeby bliżej;
"Panny Świętej, co jasnej broni Częstochowy
I w Ostrej świeci Bramie! Tej, co gród zamkowy
Nowogródzki ochrania z jego wiernym ludem!"

Tam wszakże zdjęć robić nie wolno i ... nie wypada.


Po drodze kolejny barokowy kościół św. Teresy - nawet nie wstępujemy. 

Czeka nas łyk Prawosławia


Akurat trwa remont, ale i tak nie było by grama czasu na zwiedzanie świątyni z zewnątrz. 

 Już sama legenda o okolicznościach ich śmierci nastraja do zadumy nad tym jak daleko potrafi odlecieć hagiografia od realizmu... 
Niemniej jednak...(zacytujmy kolejnego wybitnego Litwina, którzy wprawdzie urodził się na dzisiejszej Białorusi ale sławę litewskich kołdunów na cały świat głosił - czyli Melchiora Wańkowicza), zatem... nie mniej jednak "smrodek dydaktyczny" rozsiewają. 

Wnętrze - niezwykłe! Doprawdy takiego ołtarza nigdzie indziej  nie widziałem. 
Brak tu klasycznego ikonostasu - wiąże się to z faktem iż cerkiew powstała jako swego rodzaju prywatne przedsięwzięcie bractwa Św. Ducha, czyli grona osób które za cel stawiały sobie przeciwstawienie się Unii Brzeskiej i które w postanowieniu wytrwały... aż do czasu... przyjęcia onej Unii ;-)
Zatem wnętrze jest po prostu unickie! 



Celowo nie pokazuję środka świątyni, akurat z wycieczką trafiamy na moment wydawania wiernej relikwii trzeciego stopnia z krypty kryjącej ciała męczenników. 
Obrzęd jest barwny i ciekawy, choć bardzo skromny i wyciszony, patrzę na niego z ukrycia, zdegustowany postawą turystów, bezobciachowo cykających zdjęcie za zdjęciem. Kilku Japończyków (tych mogę zrozumieć, inna kultura), sporo Litwinów i Niemców - na szczęście tylko dwóch Polaków (prócz naszej wycieczki nie było tam innych rodaków). 
 
Cerkiew św. Trójcy i Klasztor Bazylianów

kościół św. Kazimierza

Charakterystyczna panorama Wilna - gdzie łeb nie zadrzesz, gdzie nie spojrzysz, tam zawsze jakaś wieża świątynna - zwraca na to uwagę także nasza przewodniczka. 
miedzy nami mówiąc... to mnie cieszy, znaczy nie tyle to że Ona na to uwagę zwróciła, ale to że w Wilnie takie panoramy ponad dachami. 

Kościół św. Trójcy

Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Wilnie

Pierwszy obraz Miłosierdzia Bożego, namalowany w 1934 r. według osobistych wskazówek 

Sam jestem czcicielem, i mam absolutną pewność że przynajmniej jedną łaskę zawdzięczam właśnie... zaufaniu! 


Bazylika archikatedralna św. Stanisława i św. Władysława w Wilnie

Musiałem chwilę odpocząć od tej przytłaczającej wielkością ściany bieli i obiektyw skierowałem na widniejące za świątynia Wzgórze Trzech Krzyży.

Klasycystyczna fasada
wnętrze także nawiązujące do świątyń greckich 

A to już miejsce pochówku doczesnych szczątków św. Kazimierza.
Tu renesans jeszcze nie zdążył przepoczwarzyć się w barok.

Ale się starał...

Bardzo się starał...
kaplica jest wzorowana na "Zygmuntowskiej" z Wawelu.

Bazylika Archikatedralna stoi w miejscu prahistorycznej świątyni pogańskiej i faktycznie czuje się tu jak nigdzie indziej w Wilnie stygmaty czasu.  


Cerkiew Św. Paraskiewy (Piatnicka)

 
Wkoło stragany z dewocjonaliami prawosławnymi.
Chętnie bym się rozejrzał, ale czas już goni, Marzenka z Chłopcami zostali gdzieś z tyłu, wkrótce minie mikroskopijny "czas wolny" wycieczka znów się zbierze, i pomaszeruje dalej.


 
GOTYK... rany w Wilnie uchował się jakiś gotyk!!! 
i to pod jakim wezwaniem! 
ukłony w stronę autorki Świętokrzyskich Włóczęg
bo oto
Kościół św. Anny 
po litewsku
(Śy. Onos baźnyćia)

Niestety wnętrze rozczarowuje! - O ile fasada w stylu "gotyku płomienistego" naprawdę robi wspaniałe wrażenie, o tyle wnętrze jest szare i bezstylowe. Chyba nie jest to jednak wina ani samej świątyni, ani jej twórców ale kasaty zakonu Bernardynów, (do którego przez dwa bez mala stulecia należał), w ramach represji popowstaniowych (1864). 

I tyle sakramentaliów wileńskich, następny post będzie o wileńskich pochówkach.




Uwaga ten post został opublikowany także na moim drugim blogu
http://beskidniknaszlaku.blogspot.com/

Wkrótce ten zostanie zamknięty







3 comments:

wkraj said...

Miałem podobne odczucia po pierwszej wizycie w tym mieście, nawet mówiliśmy sobie, że drugi raz tu nie przyjedziemy. I oto niespodzianie, wracając z Petersburga mamy nocleg w Wilnie i poranne zwiedzanie. Znając już te miejsca, które zawsze pokazywane są wycieczkom, ruszyliśmy na miasto samodzielnie spacerując bocznymi uliczkami. Tu już nie było tak cukierkowo, jak na starówce. Dużo zniszczonych domów i odpadające tynki. Ogólna niechęć do Polaków. widać, że rozumieją co mówisz, ale odpowiadają tylko po litewsku lub angielsku. Wilno sakralne na pewno warto zobaczyć, mnie kościół św. Anny się podobał, chociaż wystrój faktycznie tu nie pasuje. Nie wiem, czy byłeś w sąsiednim, położonym w głębi również gotyckim kościele św.św. Franciszka i Bernadety. Tam wnętrze jest zdecydowanie ciekawsze.
Pozdrawiam.

Wojciech Gotkiewicz said...

Zgadzam się z Tobą w 100% o czym pisałem już na blogu Stokrotki. Wilno nie powala i choć byłem tam kilka razy, nigdy nie zrobił na mnie większego wrażenia. Podobało mi się Zarzecze, bazar (niedaleko Ostrej Bramy) i ... tyle.

♥ Łucja-Maria ♥ said...

Podobnie jak moi poprzednicy wizyta w centrum stolicy dosyć mocno zaskoczyła mnie swoją cukierkowością. Owszem, jest tutaj kilka zabytków, które mnie zaciekawiły ale "klimaty" odnalazłam w zaułkach miasta. I chociaż od tamtego czasu minęło kilka lat, na swoim blogu nie opublikowałam żadnego postu.
Serdecznie pozdrawiam:)