Nie cierpię samochodów.
Blaszanych puszek, opętanych demonem prędkości, mijających z hukiem a bezmyślnie
okoliczne krajobrazy.
Czy podróż samochodem to w ogóle podróż?
Czy też tylko przeskakiwanie z miejsca na miejsce,
niewiele różniące się od przerzucania kanałów w ogłupiaczu,
czy klikania w internetowe linki...?
(Ps. latanie samolotem ma tyleż samo uroku, kilka pierwszych razów ekscytuje przeciążeniami, widokami a potem... klik i nowe okno...)
Ale to nie znaczy że nie pociągają mnie... drogi!
o ileż były by piękniejsze gdyby nie jeździły po nich samochody...
Droga to obietnica, nikt nigdy nie wie co spodka go w drodze. może wspaniała przygoda, może tylko trud i zmęczenie, czasami będąc w drodze spotkać możemy na niej Jezusa
(A kto spotka Jezusa jadąc samochodem?
przemknie mimo, zasmrodzi Mu nos spalinami, w oczy sypnie piachem i NIC nie zrozumie).
Wczesny ranek, bardzo wczesny,
droga jest obietnicą
wschód słońca to także obietnica
kto wie co zdarzy się do wieczora?
Bardzo chce się żyć.
2 comments:
i przestrzeń
i czas,
i by nie zatrzymać się w pół drogi
i nic, że kręta bywa,
i nad urwiskiem wiedzie,
ale przede wszystkim pojawia się radosna iskierka w oczach, gdy w podróży przez życie towarzyszy droga nam osoba :-)
otóz
Post a Comment