Showing posts with label Miejsce straceń. Show all posts
Showing posts with label Miejsce straceń. Show all posts

Thursday, February 6, 2014

Zabliźnianie

Zabliźniają się rany po wojnie, Ci którzy jeszcze pamiętają powoli sami stają się już tylko pamięcią. Wyrosły już kolejne pokolenia, osób dla których wojna to jedynie kadry z filmu i coraz bardziej blade opowieści rodzinne.

Czy musimy pamiętać?
Musimy, choćby po to, by w zarodku tłamsić coś co mogło by do wojny doprowadzić.

Czy mamy rozdrapywać rany?
Nigdy, bo zawsze powoduje to kontrreakcję ze strony winowajców i powstają takie szmiry jak "Tragedia Gustloffa", czy "Nazi matki, nazi ojcowie". Ja rozumiem Niemców - trudno żyć ze świadomością iż jest się potomstwem zbrodniarzy, stąd wyparcie, stąd próba przerzucenia choćby ułamka winy na innych.

Wybaczenie jest nie tylko postawą chrześcijańską, jest też jak najbardziej postawą racjonalną  - pamiętajmy, ale wybaczajmy i pozwólmy ranom zabliźnić się do końca... skoro zabliźniają się nawet drzewa...


Miejsce straceń w Lasku Kruk

Monday, November 12, 2012

Rozpacz i pamięć

Wcale nie chciałem znaleźć się w tym miejscu o tej porze - szedłem do pracy - korzystając z odcinka czerwonego szlaku poprowadzonego wokół Tarnowa - ze Zgłobic, poprzez Zbylitowską Górę aż po Mościce.Po prostu tak się złożyło.

W Zbylitowskiej Górze jest miejsce straszne, miejsce które nigdy i nigdzie nie powinno mieć swojego miejsca, ani swojego czasu. ale jest...

Spora grupa (coś koło setki mężczyzn i chłopców) Żydów pogrążonych w modlitwie. Z dala słyszałem ni to śpiewy ni zawodzenie, najprościej chyba to ująć w słowach wyśpiewana skarga. Dojmujące uczucie.
Nie podchodziłem bliżej, kto mi dał prawo by zakłócać ICH modlitwy swoją obecnością? 


 Kierując się szerokim łukiem okrążyłem modlących się i wróciwszy na szlak poszedłem do pracy.

Na drugi dzień przyjechałem tu z rodziną.
To co zastaliśmy było jeszcze bardziej dojmujące, ale już bez komentarza niech zdjęcia mówią same za siebie.