Thursday, April 16, 2009

Ojców - Pieskowa Skała 10 07 04

Znów garstka wspomnień...
Cóż budowa domu, obciąża nas finansowo i czasowo.

Ale natrafiłem w archiwum domowym na opis tej eskapady pisany prawie na gorąco, więc go tu wklejam.

Rajd 10.07.04

Biały Kościół/ Wielka Wieś – Korzkiew – Ojców – Pieskowa Skała.


Rajd ten traktujemy od początku nieco rekonesansowo, doskonale zdając sobie sprawę że nie sposób poznać Ojcowskiego Parku Narodowego w ciągu jednego dnia zwłaszcza gdy za cel wyprawy wyznacza się zamki. Z Zamkami owszem zapoznaliśmy się - pewnie gdy będziemy tu kolejny raz już ich nie odwiedzimy ale za to postaramy się odnaleźć inne warte odwiedzenia miejsca – choćby Grodzisko, które tym razem ze względu na szczupłość czasu nam umknęło.


Lektura przewodnika w sumie dała nam niewiele może mieliśmy zły przewodnik ( spuść zasłonę miłosierdzia Panie na tak drętwego autora) a może miejsce jest aż tak boleśnie nudne?


Ale nie otwieramy nasze wycinki oraz internet i zaczynamy kwerendę . A tu aż się roi od ciekawostek, informacji, porad – jakże tu się nie skusić ? Co trzeba drukujemy resztę o zamkach doczytujemy z Leksykonu Zamków w Polsce odwiedzamy tez inne strony i uzbrojeni w tę wiedzę zaczynamy układać marszrutę. TZN. Ja ją układam gdyż Marzenka pozostawiła mi to co lubię robić z maniacka wprost przyjemnością, to chyba spadek po Wujku który jest chodzącą encyklopedia szlaków w Polsce i jeśli On nie ma jakieś mapy lub przewodnika to znaczy że takowego nie ma wcale.

Marzenka za to przegląda nasze wycinki prasowe w poszukiwaniu miejsc które warto odwiedzić.


Pobudka wcześnie rano, czeka nas sporo kilometrów i przynajmniej jedno miejsce przy którym możemy błądzić. Jajeczniczka – kawa – woda dla Mikołajka do termosu i już jesteśmy w samochodzie, krótka modlitwa o pomyślną i bezpieczna drogę i w ... drogę !


Jako pierwszy mamy zamiar odwiedzić Biały Kościół, według mapy pod samo wzgórze zamkowe prowadzi niebieski szlak, na pierwszy rzut oka wydaje się więc ze nic prostszego niż jadąc drogą bacznie obserwować pobocza i skręcić tam gdzie szlak prowadzi – proste! Tak ale nie w Polsce. U Nas trzeba pojechać aż za wyżej wymienione miejscowości drogą E40 Kraków Olkusz a następnie zawrócić i jechać powoli z powrotem. Dopiero wtedy widać namalowany na przydrożnym drzewie znak niebieskiego szlaku, można się tez kierować widokiem muru z łamanego kamienia postawionego. Teraz już droga jest łatwa, tzn. ciężka dla samochodu ale pobłądzić nie sposób bo i tak innej drogi niema. Trzeba jechać na sam dół tam na pastwisku będzie można zawrócić wcześniej to raczej mało realne. Wzgórze zamkowe ma się wtedy nad głową – ale i tak żadnych ruin nie widać gdyż wszystko porasta potężna zwarta ściana roślin. Darujemy sobie wspinaczkę Z Mikołajkiem na rękach to zbyt niebezpieczne a nie chcę zostawiać ich tu samych. Robimy tylko zdjęcia przydrożnych skał i wzgórza z dołu, można zresztą poszukać tam ciekawych minerałów jak ktoś lubi, sam co nieco do domu przywlokłem. Zawracamy i kierunek Korzkiew.


Tym razem żadnych problemów nie ma. Do Korzkwi można dojechać na dwa sposoby albo z trasy E40 zjechać za znakiem kierującym na OPN a następnie zawijając na północ skierować się na Grębynice by tuż przed nimi dojrzeć po prawej stronie park do którego wiedzie przerzucona nad potokiem kładka – to właśnie dawny park zamkowy. Można też jechać drogą Kraków - Skała by w Przybysławicach (łatwo poznać są tam trzy sklepy, poczta i fryzjer w jednym miejscu) skręcić w lewo kierując się drogowskazem i dojechać pod sam zamek.

Wybieramy tę pierwszą drogę (może dla tego ze nie lubię skręcać w lewo a może dla tego że akurat tak nam wypadło) warto ją polecić bo inaczej można pominąć podczas zwiedzania park zamkowy.

Sam zamek jest w prywatnych rękach (co widać – bo w przeciwieństwie do tych „państwowych” nie niszczeje a wręcz przeciwnie – odbudowuje się! Za parę lat będziemy musieli tu wrócić zobaczyć jak to wygląda po ukończeniu, może też będzie tu jakaś ekspozycja – pożyjemy zobaczymy (wybaczcie ten rusycyzm). Obecnie oglądamy go jedynie z zewnątrz ale i tak jest uroczy. Zwłaszcza rzygacze są ciekawe i widać komuś niezbrakło fantazji. Tuz poniżej zamku, całkiem nieźle zachowane fortyfikacje ziemne Fosa i wały, jest też bardzo ciekawe stareńkie drzewo. W samym parku zamkowym stara piwnica – obecnie kryta wylewką betonową – miło by mi było gdyby ktoś z czytających te słowa wiedział coś o niej więcej i podzielił się informacjami.

Następny przystanek dopiero w Ojcowie.


Dojeżdżamy do drogi Kraków – Skała, w Przybysławicach usiłujemy kupić jakąś kartkę pocztową, „zapomnijcie o tym” zdają się mówić twarze sprzedawców – zapominamy i suniemy dalej. W Skale już za drogowskazem i na Ojców. Do samego Ojcowa ktoś nie mający tam rezerwacji loku nie wjedzie dziadzio w mundurze pilnuje drogi niczym honoru, stajemy więc na parkingu 10 zł – ale bez ograniczeń czasowych – i tak jest to cholerne zdzierstwo – nie cierpię płatnych parkingów, może poza sezonem zimowym gdy trzeba włożyć w utrzymanie ich trochę pracy, traktuje je jako wymuszenie rozbójnicze – zwłaszcza gdy gmina załatwi sobie że w pobliżu wszystko obstawione jest znakami zakazu parkowania!


No więc parkujemy – oporządzamy Mikołajka, zabieramy sprzęt i dalej już piechotką, po drodze mijamy uczynnych fiakrów którzy za niewygórowana opłata chcą nas przewieźć te kilkaset metrów – uprzejmie dziękujemy za zakrętem drogi zabiera nas inny facet za jedna czwarta ich ceny i jeszcze daje Mikołajkowi powozić – cóż konkurencja – jak kto chce szybko zarobić to nich sobie znajdzie głupiego – nasz przewoźnik był cwany brał znacznie mniej od inncy ale za to miał klientów cały czas a tamci stali, stali, stali – może jeszcze dalej stoją ...?


Nasz przewoźnik jest jednocześnie przewodnikiem – opowiada nam o okolicy, mamy czas tylko na jeden szlak, więc i tak mało skorzystamy z jego słów. Zatrzymujemy się przy Źródle Miłości (Ojców – to chyba sezam z pretensjonalizmem) Miejsce naprawdę urocze, następnie kierujemy się na Bramę Krakowska w stronę Groty Łokietka (do której jednak nie wchodzimy ze względu na brak czasu i zgrzanego Mikołaja), następnie poprzez Górę Chełm schodzimy do Ojcowa i spacerujemy jego uliczkami. Wreszcie przychodzi pora na zamek.


Wieża bramna istotnie jest sympatyczna, ale tuż za nią już marnie. Mury nieopisane, brak oznakowań co, czym kiedy było – jak na tak popularne miejsce stanowczo zbyt mało! Baszta straszy pustką wewnętrzną – aż się prosi o gospodarza! Studnia zasypana – można by odgruzować i założyć oświetlenie wewnątrz – był by atrakcja – ale po co skoro ludzie i tak przychodzą ?!


Miejsce jednak piękne ,kiedyś musiało być jeszcze piękniejsze i okolica piękna i ...

Na pewno tu wrócimy.


Po drodze jeszcze pokazuje Marzence miejsce gdzie wody jeziora którym kiedyś była kotlina Ojcowska przepływały przez naturalna tamę i wyżłobiły korytarz o ciekawych prostokątnych proporcjach.

Jeszcze tylko rzut oka na kościółek będący kiedyś łaźniami istniejącego tu uzdrowiska, ale mający ciekawą legendę jakoby car zabronił budowy kościołów na ziemi Ojcowskiej więc wybudowano go na wodzie.

Kierunek Pieskowa Skała:


I znów szalenie malownicza droga i potwornie kiczowate nazwy – stanowczo pod tym względem wolę Pieniny.


Legenda mówi ze miejsce to nazwano Pieskową Skałą po tym jak Pan na Ojcowie kazał tu zamknąć w samotnej wieży swą „puszczalska” córkę, której jedzenie przynosił wierny pies. Raczej jest to bujda, prawdopodobnie nazwa pochodzi od piasku w który w przeciwieństwie do okolicy miejsce to obfituje, jest to efekt nanosu uczynionego w trakcie tysięcy lat przez Prądnik. Nie jestem wszakże geologiem i mogę się mylić – wszelkie sprostowania są mile widziane.

Sam zamek to już w zasadzie makieta w skali 1:1. Nie czuje się w nim tego klimatu co na innych zamkach – może to kwestia tego ze przez lata był w rękach mieszczan – nie szlachty?

Sam nie wiem ale jakoś nie chce mi się tu wracać – mimo że z kawiarni znajdującej się na platformie bastionu widok jest wspaniały, mimo że ogrody zamkowe dorównują tym z Baranowa (nie rozmiarem oczywiście). Razi pewna sztuczność tego miejsca, coś jak z neogotykiem – jest tak śliczny że aż ... nieprawdziwy.


Już powoli wracamy – niby do Tarnowa nie jest jakoś specjalnie daleko ale upał już dał nam się we znaki. Wracając chciałem jeszcze zobaczyć obronny romański kościół w Wysocicach, ale nie mamy już sił wracamy do domu – przecież jeszcze Tu wrócimy ...




Wielka Wieś - Biały Kościół, Gdzieś na tej skarpie za mną i Mikołajem są relikty zamku, ale jakoś nie czuję w sobie weny by taplając się w błocku je odnajdywać - może gdybym był sam...



Korzkiew - praktycznie rzecz biorąc to już nie zamek, ani jego ruiny ale jego replika - ot taka makieta w skali 1:1 - jedni się tym pasjonują innych to razi - chyba należę do tej drugiej grupy.





Jeszcze tylko widok z parku.
I tyle z naszego tu pobytu.

Po terenie parku przemieszczamy się bryczką - ekologicznie, cicho, malowniczo i atrakcyjnie.

źródło miłości
Brama Krakowska

Widok z Chełmowej Skały na Ojców.


Brama Ojcowskiego zamku

w wieży

Przy zamkowej studni

U podnóży zamku.

Kapliczka na wodzie - dawny punkt wodolecznictwa dla burżujów, oprawiony w romantyczną legendę...także dla burżujów...

Stały punkt programu...kto nie ma zdjęcia z Maczuga herkulesa?

Podejście pod zamek w Pieskowej skale


Na dziedzińcu
I to by było zdjęć na tyle - kiedyś gdy tam wrócimy, to z całą pewnością na inne szlaki, i z innymi zdjęciami stamtąd wrócimy
Posted by Picasa