Wednesday, May 31, 2017

Wypad na Powiśle

Tym razem rodzinnie, znaczy 3/4 rodzinnie bo starszy syn jak zwykle z nami się nie wybrał - cóż jest w takim cielęcym wieku że pojawienie się w towarzystwie "starych" to obciach niemożebny. Generalnie jego strata. Choć szkoda, bo czegoś by się dowiedział, a na pewno spędził czas sensowniej niż zabijając kolejne gromady awatarów i wściekając się gdy ktoś z drugiego krańca Polski, albo z dalsza ubił jego postać - a tak mniej więcej wygląda sens gier w CS czy LOL (niewtajemniczonym tłumaczył nie będę, wtajemniczeni widzą).

Mniejsza. Wyjazd był planowany od dłuższego czasu, ale że Marzenka robi kolejną podyplomówkę a pogoda nie rozpieszcza, do tego moja praca na zmiany... no to się 'siepnął" w czasie o dobre dwa miesiące - ale za to pogoda wypaliła piękna i można było ruszyć.

Wolał bym rzecz jasna wypad rowerowy - ale...
Na tyle byłem sugestywny, że może Żona zgodzi się załadować rowery do samochodu i przynajmniej do Zalipia wrócimy na objazd rowerowy. Bo to w wypadku tej wioski najlepsza możliwa opcja - pomalowane i zdobione budynki rozrzucone są na sporym obszarze, a jechać autem zatrzymywać, wysiadać - oglądać... trochę tak niefajnie - co innego z roweru.

Ale nie przedłużając wstępu:  Stuknęło nam lekko ponad 90 km.



ZALIPIE
Znam takich co złośliwie literę L na C zamieniają ale to huligaństwo (tak będę konsekwentnie huligaństwo pisał przez samo h - no chyba że mi ktoś wytłumaczy przekonująco czemu powinienem pisać przez ch, przy czym argumenty "bo takie są reguły" lub podobne do mnie nie trafiają - bo ja się naonczas pytam czemu reguły są takie a nie inne /czytaj mądrzejsze/? )

Zatem Zalipie - "malowana wieś" - owszem malowana - ale i nie malowana, sporo całkiem współczesnych koszmarków (nie mogli się osiedlić gdzie indziej?) 
 Remiza.

Zresztą Zalipie to nie jedyne miejsce gdzie malowane domy spotkać można - w/g mapki którą otrzymałem w Domu Malarek, znajdziemy je tez w Kłyżu, Niwce, Ćwikowie i Kuziach. Ale centrum to rzecz jasna Zalipie i tego się trzymajmy. 

 Plebania ?

 Chatka po drodze.

Dom Malarek
 makieta chatki - w sam raz pod selfiki.

 Miejsce dla turystów - sa stoły pod piknik i "plenery" zdjęciowe
i zawsze można wejść do środka.

 A tam wystawy i prezentacje.

 I księga pamiątkowa i sklepik z pamiątkami 
Mają widokówki!!!! 
skąd ten zachwyt? Bo w większości miejsc już nie ma widokówek! 
Rzecz jasna pisze Marzenka, bo moje pismo jest nieczytelne - ja stawiam tylko podpis... zresztą też nieczytelny. 

 Wyklejanka z szyszkowych łusek...
(znaczy nie z łusek wystrzelonej przez Szyszkę amunicji! Uchowaj Boże!)
żmudna ale ciekawa praca.

 jak to często bywa - początek jest na końcu, ale wejście do obiektu zdobi taka tablica.

A my się pakujemy to auta, wewnątrz puszki panuje przyjemne ciepło, co prawda miękną od niego oprawki okularów, ale za to nikt nie skarży się na wiosenne chłody...

Zagroda Curyłowej
 Taki lokalny skansen w skansenie...
Widać że mniej doinwestowany niż Dom Malarek, ale za to bardziej realny.

 Sień! 

 kuchnia 
(po cholerę to piszę skoro i tak widać?) 

 Izba 

 sypialnia

 A to już urządzona w stodole wystawa - tu także jest sklepik, tu kupuje się bilety, tu  też sa widokówki!!! I to inne niż w Domu Malarek! 

 Pierwsza malowana chata - albo najstarsza która przetrwała do naszych czasów. 
kryta strzechą.

 pusta w środku, ale za to mogę moim pokazać polepę.
tak samo było u mojej prababci w Łowczówku! 
Taka sama polepa gliniano/popiołowo/sieczkowa, która można było (a nawet należało) myć wodą, która wcale nie była zimna (w przeciwieństwie do betonowych wylewek) i z której nie należało zjadać upuszczonego jedzenia... a ja i tak zjadałem i do dziś mogę zjeść to co dla innych było by zabójcze - w mieście się nie przydaje, ale na wojażach... przystosowanie jak znalazł! 



PODBORZE  
Choć w zasadzie Diabli wiedzą, bo i Breń pasuje, a lokalsi mówią że to Breń i tak zdaje się podpisałem to miejsce wiosną.

 kliknijcie w link nad zdjęciem i zobaczcie jak to wyglądało przedwiośniem 

 bo teraz to klimaty z Indiany John'a ;-)

 Ale za to łąki na majdanie pięknie ukwiecone.

DĄBROWA TARNOWSKA

Ośrodek Spotkania Kultur
 i też zapraszam do przeglądnięcia, jeśłi ktoś wcześniej nie przeglądał...
 Zwój Tory

 gablotka z pieniędzmi,
 w zasadzie dwie gablotki.

 Tyle z sali głównej - więcej nie będzie!
Nie żebym sępił miejsca na bloggerze - ale daje tylko tyle żeby wywołać apetyt na to miejsce, teraz liczę że zaprzęgniecie wasze konie mechaniczne, lub skorzystacie z podwózki koleją czy autokarem i sami tu zaglądniecie WARTO!!! 

 babiniec niższy.
 a na następnym piętrze...
 Babiniec wyższy - ze znacznie ciekawsza ekspozycją.
ot gabinecik drobnego urzędnika z CK czasów, albo drobnego przedsiębiorcy.


 Kości mamuta.
 nieci mundurowego "żelastwa" hełm, kask strażacki, trąbki i bagnety.
lecz tuż obok...

 KSIĄŻKI.
Piękne, stare, jedne pisane po polsku inne w Jidysz, hebrajskie.
Ach móc je powąchać, dotknąć... niestety gabloty blokują dostęp. Rozumiem to - zbyt długo by takiego "dotykania" nie przetrwały.  

 Widok na salę modłów - tu były kobiety podczas ceremonii religijnych, żeby swoją obecnością nie dekoncentrować mężczyzn - i niech się feministki wściekają, ale głupie to nie było!  
Za to głupie są one, gdy piszczą o rzekomo:
"opresyjnym traktowaniu kobiet w kościele katolickim"... 


 A na schodach mini wystawka rzeźby ludowej 
mówcie co chcecie ale "Adam i Ewa" wyglądają jak archetyp związku jednopłciowego!
Rzeźbiarz był Antycypatorem? ;-) 

OLESNO
Tu znów złośliwcy dopisują literkę B a nad S stawiają kreseczkę... 
 Miejsce opisane podczas tej samej rowerowej wycieczki co wyżej - ale linkuje jeszcze raz 

Sanktuarium Matki Boskiej Zwycięskiej

 Widok z kaplicy na transept.

 Jan Wnęk i Miłosz

 spacer wkoło sanktuarium

 swój swojego pozna
i znów mi pies mordę lizał... 


 Epitafium grobowe na ogrodzeniu.


 Cudowne Źródełko - niestety nieczynne!!!!
ktoś wyłączył prąd od pompki!!! 
żałosne i głupie! 
A mi się pić chciało jak cholera! 
ŻABNO
To już na koniec - chciałem moim pokazać ten kurhan bo wielu takich miejsc już u nas nie znajdą. Aczkolwiek nadal nie udało mi się ustalić - co i jak z ta mogiłą?! 

A potem już do domu.
Objuczeni "zdobycznymi" folderami, widokówkami i pieczątkami na mapie.

Sunday, May 28, 2017

Mniejsza połowa trasy,czyli - pod patronatem Epimeteusza.

Tak wiem! Nie ma "mniejszych połówek" ... jest "mniej niż połowa", nowych zdań także nie zaczynamy od "I"!
I mi to wcale nie przeszkadza... ;-)

Zatem wybrałem się w Pogórze, wywoływaczem tej akcji była wiadomość że oto ominęła mnie impreza, gdyż właśnie wyremontowano trzeci z cmentarzy kryjących szczątki Legionistów (dwa pierwsze to 171 - Łowczówek i 158 Garbek/Ogonówka - o obu pisałem) czyli 159 Łazy. Byli notable, był i sam Roman Frodyma - guru cmentarny - który na ich temat wie wszystko co człowiek wiedzieć może, zapewne tylko Bóg i Diabeł wiedzą więcej. A mnie nie było... głupio jakoś tak.. prawda?

No to kije w łapki i hajda na Pogórze.

Przy okazji postanowiłem przetestować w terenie tablet marki Kiano - rejestracja trasy, zdjęcia, ewentualna korekta pobłądzeń. Okazało się to być błędem i stąd taki tytuł. Sprzęt jest świetny ale do użytku domowego, ewentualnie z jakimś super silnym zasilaczem samochodowym - zdołał zarejestrować zaledwie mniejszą połowę (sic!!! - bo tak chcę) trasy i zrobić kilka marnej jakości zdjęć plenerowych (w warunkach domowych radzi sobie nieźle). Za to do gier, filmów, komunikatorów, internetu itp. jest w swojej klasie cenowej raczej pozycją wybitnie udaną. Trudno - trafił w ręce nieodpowiedniego człowieka... moje!

Ale cóż robić jestem już w terenie, mam tylko tablet (mapę rzecz jasna też, takim głupi nie jest, "może głupi ale nie aż tak" (w/g klasyka) ), który broczy energią szybciej niż Petroniusz krwią, power bank ledwie starcza na podtrzymanie przez kilka minut ...

Efekt poniżej.



 W sumie i tak mam dług u Epimeteusza... że mi starczyło ładowania na cmentarz który wszak był celem głównym wypadu.

Zaczynam od Pleśnej - tu wyrazy szacunku dla kierowcy firmy "Chran-Stan" - jechał dynamicznie, prawidłowo, łagodnie i z kulturą... przyzwyczaiłem się do faktu iż podróż na Pogórze należy uznać za udaną jeśli nikt nie powybijał sobie zębów, lub nie odgryzł języka, stąd takie słowa uznania.

Dalej już pieszo żółtym szlakiem, przez uroczysko Pleśnianki, nad Rychwałdem, na Wał Rychwałdzki, potem zejście na szlak niebieski przez Pustki na Łazy (cmentarz) i ... no właśnie. I z racji tego że rejestracja trasy padła, nie miałbym też czym robić zdjęć, postanawiam skrócić trasę i zejść zamiast na Siedliska, to przez Meszną Opacką (nie Mosznę Opacką - drogie panie ;-) ) i Garbek zejść do Tuchowa z zamiarem dobrania się do zasobów lokalnego IT.


 Jako się rzekło - Pleśna.

 Jak byłem mały zawsze mnie intrygowały (rym niecelowy) te drogowskazy.

 Cmentarz 173.
Inskrypcja głosi w tłumaczeniu za Wiki
Gdy świętym granicom zagraża wróg. Uczcie się od nas swawolni wnukowie, ofiarnego obowiązku.
Hauptman Hauptman  miał wenę... 
A swoją drogą, ciekawe czy narzekać na  młodych zaczął już Adam, czy to późniejszy wynalazek? 

 Przysiółek Batylowa


 Kawałek dalej, przy polnej drodze...
Nie ma go na mapach. 

 I takie trasy to ja lubię.

 Dolina Pleśnej (albo rzeki Białej... chyba nawet bardziej) 

 Kłoda.

 I znów dolina Białej 


 bezimienne wzgórze kota 420.


 Rychwałd z góry

 I Rychwałdu widok ponury...

 Cmentarzyk 188. 
Na południowym stoku wzniesienia kota 453.

 on
 i ja

 i on znów.

 Palemka na dobre plony! 

 Wiata na Wale Rychwałdzkim 
Teren potwornie zjeżdżony podczas zrywki drzew, ale miejsce do odpoczynku świetne.
Zjadam Batonik Miami cynamonowy z Biedronki (wyborny!!!! i tani), popijam 4Movem też z Biedronki - smaki się krzyżują dając mi w ustach ... no, delikatnie mówiąc; niesmak... 
Muszę popić mineralną... popijaliście kiedyś napój (inny niż wysokooktanowy)? 
A Maciej potrafi - dziedzictwo Epimeteusza.

 Tu zaczyna się szlak niebieski (lub kończy, jak kto woli).


 faktycznie Pustki

 Ale z żurawiami i to w stylistyce mangha 

 Cały świat u stóp! 



 Widzicie te góry na horyzoncie?
Nie te które widzicie! Tylko te jeszcze dalej! 
Te których nie widać, bo to co widać to pierwsze wzniesienia Pasma Brzanki.
Te dalej, które widać że nie widać - to znów Chełm nad Grybowem. 
Normalnie Chełm a upierdliwie majaczący jak Nemezis jakaś... 

Ale wreszcie docieram do Łazów.

 Cmentarz nr 159 Łazy

 Świeżo odnowiony, jako pisałem wyżej.
 Mutacja mojego nazwiska... a może to moje jest mutacją? 
A może ktoś po prostu źle zapisał? 

 Pełny ekumenizm pogrzebowy - chwała Cesarskim za wielkoduszność. 

 I tu już musiałem wyłączyć trakera bo zostało mi zaledwie 13 % mocy.
Dalsza trasa nie była więc rejestrowana - jeszcze tylko pokusiłem się 
o to jedno poniższe zdjęcie. 
 Takie tabliczki przydały by się w wielu miejscach. 
 podopiecznych Epimeteusza nie brakuje.

Musiałem  wyłączyć tablet całkiem bo wpadł w pętle i stale robił bippp biiiip informując mnie że zdycha, zostałem, bez nawigacji (poradzę sobie), bez aparatu do robienia zdjęć (trudno) i bez zegarka - a to już boli bo pasuje być na przystanku w Tuchowie o sensownej porze, tak by zdążyć na autobus do pracy ale i nie siedzieć godzinami. 

A co było dalej?

A dalej była droga, rytmiczny stukot kijków, ciekawe widoki, ładnie posadowione kapliczki, potem Ogonówka i prowadzący obok cmentarza wojennego wytyczony przez mojego kolegę Szlak papieski - świetnie znaczony, dobrze przygotowany i bardzo atrakcyjnie poprowadzony - ale o nim rzecz jasna napiszę osobny post - może uda się jakiś wywiad z Alkiem zrobić - choć to skromny człowiek? 
Następnie przejście przez Garbek i ulicą Wróblewskiego (przy niej ostatnio był pokazywany w mendiach "potop") do Tuchowa. W Tuchowie wywołałem panikę pośród pracowników IT pytając o foldery i inne wydawnictwa odnoszące się do Tuchowa, gdyż na regałach były same... tarnoviana. Koniec końców - przekopując szafy dostarczyli mi jakąś widokówkę (z pasma Brzanki, ale za to przybili na niej pieczątkę tuchowskiego Domu Kultury, więc jako trofeum ujdzie), folderek z mikrofotografiami plenerowej wystawy rzeźb wykopałem sobie sam. Generalnie i tak nie jest źle! 
Potem jeszcze obczaiłem ceny kawy w lokalnej drewnianej gospodzie - klimacik zakapiorni więc też trzeba tam będzie wrócić i podreptałem na dworzec, czekało mnie 40 minut czekania pod patronatem Epimeteusza...