Wednesday, November 30, 2016

Stary Cmentarz w Tarnowie - historia

Jak to u mnie bywa początek jest końcem...
Zapewne też nikogo z moich czytelników nie zdziwi że encyklopedycznych danych to u mnie nie znajdzie, od tego są inne strony, i chyba nie tego oczekujecie, dla mnie zaś historia Cmentarza Starego to okazja do kilku dygresji... trudno, jak ktoś się w młodości Potockim zaczytywał, żeby się mu to na psychikę nie rzuciło...


Kapliczka Polityńskich, acz nie tylko, wrócimy tu w poczatkach przyszłego roku z okazji postu o powstańcach styczniowych.

 
Zauważyliście że w Polsce nie ma starszych cmentarzy niż (lekko z górką) 200 letnie? Nie wierzycie? Proszę bardzo - Powązki 1790, Rakowice 1800, Cmentarz stary w Tarnowie... bije pozostałe lokalizowano go w 1788 roku! Ba nawet paryski Perlaszez (Père-Lachaise - jest dla normalnych ludzi niewymawialny) jest młodszy o całe 16 lat!  Starszych nie ma? owszem są... przykościelne, zazwyczaj już kompletnie nieczytelne, albo ograniczone do tablic epitafijnych wmurowanych czy to w ściany kościoła, czy ogrodzenie.

W tle budynek wodociągów - to tam Jerzy Braun napisał "płonie ognisko"
 
Jak więc chowano ludzi wcześniej? Rożnie, a propos - każdy zna dumną etymologię słowa kościół od łacińskiego Castel, czyli zamek, ale już nie każdy wie że "złośliwcy" wywodzą ją od słowa... kości.
Tak! Gdyż najwcześniejsze chrześcijańskie pochówki odbywały się w kościelnych kryptach, było to zresztą pragmatyczne i ... logiczne, oraz świetnie oddawało ducha pierwszych wieków chrześcijaństwa. Rzecz jasna podziemia kościelne stosunkowo szybko zapełniły się zwłokami i trzeba było przystąpić do grzebania ich w obrębie kościelnych ogrodzeń. Tam gdzie było to możliwe "nawrócono" pogańskie katakumby na wiarę chrześcijańską i problem braku miejsc na jakiś czas został rozwiązany. Pochówki ziemne, często kończyły się szybkim szkieletyzowaniem zwłok, dzięki czemu odzyskiwano miejsce a kości poprzednika wędrowały do ossuariów, lub też ich całkowitym "rozpuszczeniem" w glebie, co dawało analogiczny efekt w postaci recyklingu cmentarnej kwatery.


trzysta metrów stąd jest już Stare Miasto i górująca nad nim wieża ratuszowa

a obok ratusza, ale z wyższą wieżą (no jakże by inaczej?) Tarnowska Fara, czyli 
Katedra pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny
a także sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

Taka sytuacja trwała przez setki lat, do czasów gdy ... nastało oświecenie!  Kontynentem naszym zawładnęli monarchowie absolutystycznie oświeceni (a może oświeceni absolutnie?) i nuże zmieniać stary porządek rzeczy.  Że to niehigienicznie, że ciemnota, że poruta i normalnie "niezgodne z zasadami społeczności". Inni władcy mnie średnio interesują, dla mojej historii ważny jest Józef II Habsburg. Otóż władca ten ma różne opinie, dziś określilibyśmy go w kretyńskim slangu dziennikarskim słowem "kontrowersyjny". Otóż Cesarz ten w ciągu dziesięciu lat panowania machnął 6 tysięcy dekretów - między innymi próbując upaństwowić kościół, kasując zakony (co mam mu za złe) ale też nadając nazwiska Żydom (jak Żyd zapłacił to mu dano Goldberg, a jak skąpił to Töpfchen - notabene zmienione tak szybko jak się dało). Dla naszej opowieści jednak najważniejszym dekretem Józefa II było zakazanie pochówków na cmentarzach przykościelnych. Że był to pragmatyk tedy nie domagał się natychmiastowej jego realizacji, ale że był też władcą solidnym to do żadnej (znanej z naszych czasów) "obstrukcji urzędniczej" nie dochodziło - od 1773 wiadomo było że Cesarz nie odpuści i po dziesięcioletnim "zmiękczaniu" opinii publicznej w 1784 roku pochówki przykościelne odchodzą do historii.

 
 Kościół "na Burku", czyli kościół pw Matki Bożej Szkaplerznej
obecnie sanktuarium Tejże. 
To jego cmentarz przykościelny, wypączkował w obecny "Stary".
 Na środkowym planie pomnik grunwaldzki i ogólnie "miejsce pamięci narodowej"
 
 Zdumiewać musi rozbieżność dat - czyżby przez kilka lat nikt nie umierał? Otóż co innego oficjalna lokacja a co innego wyznaczenie miejsca, tym bardziej iż w przypadku np. tarnowskiego starego Cmentarza, praktycznie graniczy on z kościołem Matki Bożej Szkaplerznej więc  "nadal chowano przy kościele"... "tylko trochę dalej"...  Tym sposobem i Cesarz był zadowolony i mieszkańcy Tarnowa nie musieli się bać "psiego pochówku".

 

 

kaplica X Sanguszków
 
Obecny kształt i rozmiar Starego Cmentarza to efekt kilku zdarzeń. Po pierwsze oczywiście dekret cesarski, po drugie powstanie a po stu latach połączenie się z cmentarzem katolickim cmentarza protestanckiego - dziś już całkowicie nieczytelne, następnie wydzielenie osobnej kwatery dla ofiar rabacji, w której także grzebano zmarłych z ran powstańców styczniowych, ostatnim, tym razem stanowiącym swoisty limes, wydarzeniem było wybudowanie linii kolejowej Tarnów - Lwów (z Krakówka), co położyło kres dalszej ekspansji terytorialnej założenia.











I to już na ten rok KONIEC. 
Zainteresowanych odsyłam na stronę Starego Cmentarza
gdzie znajdziecie mnóstwo informacji.
Jak by ktoś potrzebował zdjęcia jakiegoś konkretnego miejsca, lub postu na konkretny temat, albo przewodnika, to rzecz jasna jestem do dyspozycji.








Monday, November 28, 2016

Zatarcie - przedostatni post w serii Starego Cmentarza

Mam nadzieję że przedostatni i nic nie sprawi mi psikusa w środę, (kostucha albo inna niewiasta, co zasadniczo i tak na jedno wychodzi) i będę mógł napisać coś tak o "Starym" ogólnie...
Pożyjemy zobaczymy...

Pisakowiec to podstępny materiał, łatwo się obrabia, daje ciekawe faktury, niebanalnie odbija światło - lubię piaskowce, wychowałem się pośród nich, u nas zresztą i tak nic innego nie ma albo łupki albo piaskowce.  Piaskowiec lubią też kamieniarze co zeń osełki, żarna i czasami krzyże przydrożne wyrabiają, i ci rzemieślnicy których pocałowała muza i nagrobne rzeźby dłutują, ale też i prawdziwi kochankowie muzy (znaczy nie wiem której konkretnie bo rzeźba to raz domena Klio, raz Uranii, a te najpiękniejsze to... Terpsychory) rzeźbiarze, co to niczym Michał Anioł umieją "usunąć naddatek"... Tyle że piaskowiec jest jak ludzka pamięć, od momentu powstania ziarnko po ziarnku codziennie nieubłaganie... zaciera się.



 każdy deszcz, każda zima każda noc, powoli, niedostrzeżenie zaciera i naszą pamięć i ... kamień.



 Tu, na cmentarzu, wiele nazwisk możemy odtworzyć, są księgi cmentarne, rysunki, zdjęcia. 
Jak  odtworzyć nagrobki z cmentarzy Łemkowskich, Pogórzańskich... zatartych nie tylko w kamieniu ale i w terenie a nawet pamięci ?


 Czasami zostają pojedyncze litery, jakieś słowa, strzępki imion. 
Przyjdzie historyk archiwista, poskłada, odtworzy...
czy to przywróci pamięć?


 Gdzie są ostatni ludzie którzy znali człowieka tu pochowanego?
Czy razem z nim w niepamięć poszły setki barwnych przygód, czy może jednak wiódł żywot nudny i bezbarwny? Raczej był biedakiem, może przybłędą, być może zapomniano go już za życia? 


Boimy się zapomnienia, wybitniejsi z nas mogą liczyć na pomniki - pomniejsi stawiają sobie grobowce, zdobne, kamienne, wierzą, mają nadzieje że pamięć o nich przetrwa...
najbiedniejsi pogodzili się z losem
Pamięć przetrwa jak długo będą żyły osoby które znały tych którzy tu spoczęli. Kamień przetrwa nieco dłużej, nie czyszczony, nie odnawiany, zatrze się i to już będzie koniec. Całkowity.

Dla wierzących pozostaje nadzieja...


Wednesday, November 23, 2016

Niezwykły barok niezwykłego biskupa

Stali czytelnicy tego bloga świetnie już wiedzą iż nie kocham baroku. Ale ten barok niezwykły jest, tak jak niezwykłym był jego fundator. Mówimy o biskupie Armandzie Florianie Janowskim.

I tu od razu uwaga, wprawdzie mam szczęście obcować w sieci z inteligentnymi osobami, ale czasami zaglądają tu (jak wszędzie), oszołomy i nuże wyrzucać z siebie wszelkiego rodzaju produkty własnych i nie tylko - bo często zasłyszanych - umysłów. W czym rzecz? Rzecz w bogactwie - tak łatwo jest rzucić kamieniem w Kościół i jego dostojników - bo istotnie grzechu tam wiele i to tego z półki najwyższej o którym sam Jezus mówił iż lepiej było by grzesznikowi kamień młyński sobie uwiązać do szyi przed kąpielą w głębokim jeziorze... Jednak bogactwo może iść na zaspokojenie próżności i pychy ale też na całkiem inne cele. I wcale nie mam na myśli tak wysławianych przez Franciszka celów socjalnych - pieniądze się rozejdą a dobra od tego nie przybędzie.
Przez stulecia Kościół był głównym a czasami jedynym mecenasem sztuki i kultury. Gdyby wymazać z naszego krajobrazu wszystko to co powstawało dzięki Kościołowi, wszystko to co dzięki Kościołowi przetrwało do naszych czasów, wszystkich ludzi którzy z Kościołem byli związani to... żyjemy praktycznie na pustyni a co gorsza... średniowiecze (i to w tej najgorzej, tępo germańskiej odmianie) trwa nadal!

Dlatego jeśli kogoś z Was weźmie na okrzyk "oto pomnik pychy!", niech zatrzyma głos na kilka sekund i pomyśli czy aby jednak nie jest to pomnik sztuki, wystawiony wprawdzie dla człowieka,  przez tego samego człowieka, ale bynajmniej nie ku czci tegoż człowieka...a to okoliczność najważniejsza.

I jeszcze jedno, trudne dla wielu do akceptacji; to że kościół posiadał ogromne zasoby materialne, nie wynikało z faktu, że zabierał je komukolwiek, ani z faktu że dawali mu je ludzie otumanieni przez kapłanów (owszem nie kwestionuję nadań i darowizn... ale nimi trzeba mądrze i solidnie gospodarować). Bogactwo to wynikało z gospodarności, zaradności i zapobiegliwości setek biskupów, prałatów i zwykłych kapłanów, przeorysz/opatów, zakonnic/zakonników... słowem ludzi Kościoła. Dlatego Kościół mógł budować wspaniałe katedry w czasach gdy wielu możnowładców mieszkało w "zamkach" z błota i drewnianych pali... I tak zostało do dziś, stąd co jakiś czas odzywają się głosy prowokatorów (najczęściej nasłanych przez władze: księcia, cesarza, prezydenta, premiera, kanclerza... jak zwał tak zwał)   aby w ten czy inny sposób po majątek kościelny sięgnąć.

Ale dość. wróćmy na cmentarz.



Idąc od wejścia główną aleją w pewnym momencie dostrzeżemy postać, która szerokim gestem zapraszana do podejścia, obok niej druga, zajęta jakąś swoją czynnością, która z racji obecności innych grobów jest mało w tej chwili czytelna. Ważny jest jednak ten gest, zaproszenia, ale takim samym gestem nawoływałem nie raz moich synów by schronili się pod mój płaszcz (pelerynę) podczas deszczu... To gest opiekuna, nie przewodnika, nie woła nas by coś pokazać, ale by dać nam schronienie i opiekę.  


Schronienie na cmentarzu? Jakie może być? Wnętrze krypty grobowej?  Któż by szukał takiego schronienia? Zresztą tu krypty nie ma... 
Ale schronienie jest, to Jezus Chrystus, zabity, jeszcze z ramionami zastygłymi na drzewie krzyża, ale już niosący przesłanie zmartwychwstania. Druga z postaci szykuje Go na najdłuższą z dróg, choć w przypadku Zbawiciela ledwie kilkudniową.  

 Całość jest szalenie dynamiczna, to nie zastygły w bezruchu barokowy patos - to wręcz modernizm, rozedrgany, nerwowy, dramatyczny. W takich pozach spodziewamy się aktorów w filmach katastroficznych, bohaterów akcji, ale nie orantów, nie strażników i świadków śmierci. 
Tak tu się dzieją wielkie i ważne rzeczy! 
 Ta śmierć jest tylko wstępem do zdarzenia tak niesamowitego, że wszystkie inne przy nim bledną.
Oglądamy spektakl!
Aktorzy zamarli nieruchomo?!
Nie daj się oszukać swoim oczom! 
Nie wierz im!!!
Akcja trwa cały czas... 
od 1797 roku...




 Twarz z lewej - szczupły mężczyzna w średnim wieku - wpatruje się w przestrzeń na coś czeka, zwołuje ludzi? Obmyśla co im powiedzieć? Jakim argumentem przekonać?  W końcu widzi wszystkich przechodzących główną aleją - zebrał się tego legion przez dwieście lat. Ale czy woła tylko ich, a może patrzy tysiące kilometrów dalej, woła wszystkich? 
Czy to Święty Paweł? 
Twarz z prawej - silna, muskularna, równie silna i muskularna jak reszta postaci, to człowiek czynu, wpierw odetnie ci ucho, dopiero potem zapyta czy to na pewno było po chrześcijańsku.  Zawija ciało mistrza w całun, cóż z tego że to zadanie dla kobiet? że mało męskie? A cóż tam? Stań z nim na pieści, wtedy przekonasz się kto jest większym twardzielem... Ale przecież odpuścił, trzy razy odpuścił... ma powód do wstydu, cóż że Jezus mu wybaczył, skoro on sam sobie wybaczyć nie umie. Nigdy więcej już nie odpuści.
Czy to św Piotr? 


Twarz Jezusa 
Umarł na krzyżu, nie ma go tutaj, pozostało ciało, ciało które wkrótce zostanie złożone do grobu. 
Uczniowie wiedzą że w tę wędrówkę ich Mistrz musiał udać się sam, nie mogli mu towarzyszyć. 


W/g strony tarnowskiego cmentarza to Józef i Nikodem - w rzeczy samej, cóż by św. Paweł miał wtedy robić przy grobie Jezusa, skoro był szawłem i zapewne dobrze mu w tej szawlej skórze było...?
Zagalopowałem się? A może jednak, przesłanie jest ważniejsze od prawdy historycznej?




  Na pewno ta rzeźba kosztowała krocie. Ale z drugiej strony...
 Florian Amand Janowski (1725-1801)  był nietuzinkowym biskupem, to za czasów jego opactwa w Tyńcu, konfederaci zamienili klasztor na fortecę a zakonnicy musieli szukać często schronienia u rodzin lub w innych klasztorach, to on rządził i gospodarzył diecezją tarnowską która za jego czasów utworzona została i to w okresie rządów Cesarza Józefa II - który się wsławił trzymaniem łapy nad Kościołem, kasatą klasztorów i kolegiat, likwidacją cmentarzy przykościelnych itp. Doprawdy nie był to dla duchowieństwa łatwy czas.  Jednocześnie biskup Janowski nie szczędził grosza, ni to własnego ni to kościelnego na rozwój, budowę, odbudowę dzieła sztuki.     
   
Piszcze co chcecie, ale ta rzeźba to sztuka lotów najwyższych, warta swojej ceny.
 

 Inskrypcje i herb biskupi - łatwo dostrzec że... niełatwo je dostrzec, nie były eksponowane, nie one miały grać główną rolę. 

Co ciekawe jak widać na poniższym zdjęciu.

 
 Rzeźba i kompozycja "niema pleców" jest tam również kapłański, ale znacznie późniejszy pochówek. Czy był projekt kaplicy, czy jakaś inna koncepcja mająca  dawać tło rzeźbie, tego nie wiem. Ale być może była tam ściana drzew, wykarczowana na potrzeby kolejnych pochówków?

Będzie jeszcze kontynuacja... 



Tuesday, November 22, 2016

Post Pochwalny

Jakiś czas temu robiłem zakupy w Biedronce, znaczy robię codziennie (no prawie), ale jakiś czas temu właśnie w tej - w Tarnowie na Tuchowskiej.
Dziś jestem tam znów i ... podchodzi do mnie kierowniczka zmiany z ochroniarzem i pyta czy zgubiłem pieniądze - macam po "halsztuku" i są! więc nie zgubiłem
A oni że owszem zgubiłem, kilka dni temu, płaciłem kartą przechyliłem portfel i wtedy wypadł mi banknot średniego nominału (choć pewnie dla madame Bieńkowskiej i tak jestem idiotą...) i że jest to na monitoringu. Szczena mi opadła, ale z monitoringiem polemizował nie będę. Faktycznie brakowało mi gotówki w portfelu, ale byłem pewien że wsadziłem do kieszeni koszuli i tylko zapomniałem której...

Niniejszym!
WIELKI SZACUN DLA "BIEDRONECZEK" i ich OCHRONIARZY!!!!

ps. To nie jest kryptoreklama! to PODZIĘKOWANIA! 

Saturday, November 19, 2016

Makabryczna moda, czyli cmentarnych spacerów dalszy ciąg ciągu dalszego.

Nie żebym był przeciwnikiem makabry... jako krajan i imiennik Zembatego (Cioteczka Wiki raczy chrzanić androny) mam ją we krwi... nomen omen...
Zatem przeciwnikiem makabry nie będąc, umiem ją dostrzec i docenić. Bo wiele osób wyrzuca makabrę ze świadomości,wymazuje, zaciera, nie chce jej znać, oglądać ani słuchać... a potem dziwi się że w nocy wszystko to wypełza z podświadomości... i budzą się zlani potem, przerażeni z migotaniem przedsionków...  a makabra jest pośród nas.

A właśnie  kto pamięta rewelacyjny horror z Nicole Kidman "Inni"? Łapki w górę !
W sumie to ja miłośnikiem horrorów nie jestem, nader często mylą one strach z obrzydzeniem, a  suspens wywołują za pomocą chwytów tak szczeniackich że porównywalnych tylko do odpalenia  petardy w kościele, jasne że wszyscy podskoczą, ale raczej wyczyn taki nie spodka się z aplauzem i uznaniem odbiorców dla poziomu artystycznego wykonawców.   Kolejny grzech horrorów to osoba przerażacza, w 99% przypadków to albo trzeciorzędny amant z czwartorzędnych serialów telewizyjnych któremu doprawiono: kły, rogi, kudły lub inne utensylia (koniecznie soczewki kontaktowe... bez soczewek się nie da), albo jakieś badziewie z Papier-mâché, plastiku i taśmy klejącej. W każdym razie efekt jest dokładnie taki sam jak widok "gołej dupy zza krzoka" podczas polowania - człowiek zamiera oniemiały i sam już nie wie śmiać się czy płakać... No więc skoro już to wiecie, to akurat w innych tego nie znajdziecie.

Ale znajdziecie pewien gadżet, coś co łączy ten film z moją dzisiejszą opowieścią o cmentarnych spacerach. 


 Domyślacie się już co to może być?
drugiej szansy nie dam i sam zagadkę rozwiążę.
 ps. na powyższym zdjęciu jest jeszcze jedna ciekawostka która w sumie daje dość niezwykły, odrobinę makabryczny efekt - umiecie ją dostrzec? 


Tak to zdjęcia trumienne!
Zwane także zdjęciami pogrzebowymi, portretami trumiennymi itp. 
 Makabryczna ta moda snuła się po Europie na przełomie wieków XIX i XX, jak widzimy w Innych na zachodzie dotrwała przynajmniej do drugiej dekady XX wieku. Ja w swoich wędrówkach, stosunkowo rzadko spotykam takie fotografie na nagrobkach, co nie wyklucza że w szufladach, na strychach, w skrzyniach z pamiątkami, które żal wyrzucić, a głupio publicznie pokazywać; portrety trumienne przetrwały i zaświadczyć mogą że w Polsce także robione były często i długo.   


Zagadki co do osoby i czasu pochówku nie ma, za to kopalnia wiedzy o mentalności ludzi z przed stu z hakiem lat...  
Nagrobek został nie tak dawno odnowiony, niestety nie mam pojęcia czy zdjęcie zachowało się w tak doskonałym oryginale, czy też zostało powielone i technikami fotograficznymi uczyniono "cuda", w każdym razie jest w świetnym stanie, czytelne i 
makabryczne...

Ale wróćmy do spostrzegawczych...
zauważyliście że Matka Boska nad grobem dzieciątka ma coś dziwnego w oczach?  
 

No to teraz już na pewno widzicie, że coś z okiem jest nie tak...

A to biedronka...
Nie sądzicie że owady spacerujące po gałkach ocznych (nawet rzeźb, ale zawsze, bo przecież pobudzają nasze neurony lustrzane i empatia zaczyna nam do krwi pompować różne hormony, wywołując przedziwne reakcje z których dreszcze na grzbiecie są i tak jednymi z mniej nieprzyjemnych...)  to...
makabra? 

I tym makabrycznym akcentem kończę kolejny wpis...
to be continued

Monday, November 14, 2016

Cmentarne spacery ciąg dalszy.

Stary Cmentarz w Tarnowie to dla mnie miejsce praktycznie codziennej komunikacji, przechodzę przezeń lub obok muru idąc na autobus do pracy, lub zmierzając do centrum miasta. I właśnie jako element krajobrazu tak mi powszedni, podobnie jak mój kościółek parafialny, wciąż nie może się doczekać na poświęcony mu wpis. Wynika to też z faktu że taki wpis musiał by mieć naprawdę potężne rozmiary.  Dlatego zamiast jednego materiału, proponuję Wam kolejne zerknięcie na jego teren.

Nie tak dawno spotkałem się z opinią, na zaprzyjaźnionym blogu, że nagrobki to "szpan" i generalnie patologia. Nie zamierzam tu polemizować z autorem tej opinii, pragnę jedynie pokazać, jak wielki ładunek wiedzy został dla przyszłych pokoleń zdeponowany właśnie na cmentarzach. I choć 99% pochowanych osób, nie odegrało w historii żadnej znaczącej roli, toć jednak żyli w tamtych czasach i świadectwo o nich przenieśli do naszych.

Dziś pokażę dwa miejsca na "Starym Cmentarzu" kotwiczące nas w czasach odległych o dwieście i 150 lat wstecz.

I - Tarnowskie Napoleoniana.

Rzeczywiście brzmi cokolwiek dziwnie, trudno nawet domniemywać, by Napoleon I miał pojęcie gdzie leży Tarnów, aczkolwiek może Waldemar Łysiak, umiał by wykazać że owszem, ja nie umiem. Natomiast obywatele Tarnowa i okoliczna szlachta, doskonale napoleona znali, a poniżej dowód że nawet walczyli w szeregach jego armii.


 Oto piękna szlachetna mogiła Bonawentury Rydla.

 Bonawentura Rydel
Właściciel ziemski
 Oficer Wojsk Polskich
NAPOLEONA I
ur. d. 14 lipca 1789r 
zmarł d.20 listop. 1854r.

Króciutki tekst, bez epitafiów, odwołań, a jak wiele nam mówi.

 Na koniec jeszcze pamiątka po krakowskim kamieniarzu.

II - Wołyń nie był pierwszy...
Czyli zapomniana zbrodnia. 

Kto z Was kojarzy Kroże -  miejscowość na dzisiejszej Łotwie? Być może wnikliwi znawcy życiorysu Adama Mickiewicza lub historycy kresów, kojarzący je z organizacja Czarni Bracia , ale dla zwykłego Polaka nazwa miasta nic nie mówi.
Ale przy okazji wygadałem się że chodzi o Kresy! Nie ma się co oszukiwać, kresy to nie są najbezpieczniejsze tereny, wszelkie tereny pograniczne, nie tylko te nasze ukochane, tak często wspominane "Kresy wschodnie" ale wszelkie pogranicza na całym świecie, to miejsca gdzie najłatwiej zarobić, czasem masę pieniędzy, czasem kulę w łeb, albo nóż między żebra, czasem (dla wyjątkowych szczęściarzy) i to, i to...



Polskie kresy żagwiły (® M. Wańkowicz)  od zawsze, styk, nie tylko narodów, ale i kultur, i religii, i interesów graczy na skalę europejską. To się musiało krwawymi śladami co jakiś czas odciskać i ... odciskało się. 


Tyle wyczytamy na krzyżu. 
Nie przepisuje tekstu, gdyż jest dobrze czytelny ze zdjęcia. 

Poniżej garść informacji które znalazłem w internecie.  
W 1891 roku władze carskie dokonały kasaty zakonu Benedyktynów, dwa lata później postanowiono przeznaczyć kościół po nich na cerkiew, a to wiązało się z przebudową budynku i zmianą jego wyposażenia. Miejscowa ludność katolicka postanowiła temu przeszkodzić, zebrała się przy kościele i uniemożliwiła prace robotnikom. Interwencja policji a nawet żandarmerii okazała się bezskuteczna, postawa ludności polskiej była niezłomna i wobec niej siły lokalne nie zdały się na nic. Dopiero gdy 22 listopada 1893 gubernator N. Klingenberg wezwał na pomoc kozaków, ci roznieśli zebraną ludność na szablach (fechtowałem szaszką kozacką, jadowita broń, do zastawy marna, ale siec nią lepiej niż jakąkolwiek inną). 
Zabito wówczas 9 osób, poraniono 50, 71 aresztowano i skazano, niekiedy nawet na 10 lat katorgi.
W 1908 roku świątynia wróciła do wiernych. 

ps.  - marne to usprawiedliwienie, ale pamiętać trzeba iż dla tych Polaków którzy w latach międzywojennych, zyskali czarną sławę, np. "katolicyzując" cerkwie prawosławne na kresach wydarzenia opisywane powyżej, nie były historią jak dla nas, one były, "dniem wczorajszym"...   

Temat cmentarny będzie kontynuowany... 

Wednesday, November 9, 2016

Tarnowskie, zapomniany cmentarz i kopce

Listopad - cmentarne klimaty.
listopad to dla Polski niebezpieczna pora, i trudno się nie zgodzić z opinią W. Księcia.
"listopad niebezpieczna dla Polaków pora, listopad niebezpieczny dla Polaków czas" - byłem pewien że to refren jednej z ballad Wójtowicza, ale przegrzebałem mu stronę i nie znalazłem... w każdym racie na pewno taka piosenka istnieje.
Tak czy siak - listopad to nie są żarty.
A skoro nie żarty, to i u mnie na blogu zrobiło się minorowo, gdyż postanowiłem że Listopad będzie poświęcony właśnie im - cokolwiek dziwna deklaracja u kogoś kto maniakalnie snuje się po cmentarzach zarówno tych z I Wojny jak i innych... Wiem! W zamierzeniu jest tak że poprzednie wpisy były o wędrowce, a cmentarz był jedynie etapem tejże, a teraz będzie celem... Pokrętnie nawijam, zdaję sobie z tego sprawę.

Ocenicie po efekcie.

Ile w Tarnowie jest zapomnianych cmentarzy? Co najmniej kilka. Głownie to te przykościelne, które z biegiem stuleci, przestały pełnić swoją rolę a następnie znikły. Jednym z nich jest cmentarz, przy kościele św. Anny (za murami ;-) ). zarówno kościół jak i  cmentarz już nie istnieją. Dobrze ze przetrwała pamięć o miejscu i teraz jest tu skwer. 


 Może nie najpiękniejsze w Tarnowie miejsce, ale i tak lepszy ten skwer, niż kolejny parking. Pamiętam czasy "wykopków" byłem przy nich obecny, wyciągano wówczas całkiem dobrze zachowane czaszki; oraz odkopywano relikty murów, w zasadzie nie tyle murów co fundamentów i nie relikty, tylko szczątki a prawdę mówiąc, po zmianach w konsystencji ziemi ustalano ich przebieg.

 Na tabliczce pamiątkowej napis.
"w tym miejscu stał do roku 1810 mały kościołek Św. Anny. Pierwotnie drewniany kościółek został zbudowany w roku 1527 przy drodze do Wielkiego Przedmieścia przez tarnowskiego obywatela Adama Eberharda jako zadośćuczynienie za zranienie burmistrza Wencla. W roku 1654 tarnowski wójt Kilian Bałkowicz zastąpił ten mały kościołek murowanym kościołem i mały cmentarz kościelny otoczył kamiennym murem. Zarys jego fundamentów został zrekonstruowany w roku 2001. "


To w generalnie wszystko co także i ja wiem na ten temat. I tylko taka refleksja - zeszliśmy na psy! 
Gdybym teraz "zranił" (a czym do jasnej cholery, skoro mi białej broni nosić nie wolno... scyzorykiem?!...) burmistrza (jeszcze prezydenta, ale to tylko dlatego że nikt uczciwie nie policzył, ilu tak w ogóle ludzi w Tarnowie zostało) mojego miasta, to nikt by mi nie kazał kościoła stawiać, ani nawet kapliczki! Zmarnowano by mi kilka lat życia, na bezsensownym siedzeniu w celi i kazano zapłacić "nawiązkę" na coś tam... i grzywnę która i tak trafiła by do Krakowa...    
Podle się burmistrzów ceni w naszych czasach i ludzi też podle...

No a teraz obiecane kopce. 
W Tarnowie był jeden wielki wspaniały górujący na miastem kopiec... usypany ku pamięci ofiar rabacji z 1846 roku  - na ruinach zamku Tarnowskich na Górze Św Marcina - pamiętam przedwojenne pocztówki z jego widokiem. Ale po wojnie władzom komunistycznym, jakoś się nie widziało że ten lud co go tak wysławiają (za mordę trzymając) okrutne i straszne rzeczy wyczyniać potrafił, tedy kopiec rozkopali a archeologów zaprosili, że to dla dobra nauki...
Zatem pozostał ten najstarszy na Starym Cmentarzu.
ale.
Ale tuż obok wejścia głównego, postawiono taki mały, "półkopczyk", ale za to gustowny i świetnie wkomponowany w miejsce, nie brak rozmachu przyświecał twórcom lecz mądrość i rozwaga.
   
 Oto "kopczyk lwowski" 

 Miejsce pamięci postawione w Hołdzie Rodakom z Kresów. 
Toć przecie prababcia moja spod Lwowa, szlachcianka, a pradziadek takoż szlachciur wytarty w ułanach służący zbałamucił był ją (no zgwałcić by mu się nie dało, bo dwakroć od niego większą niewiastą była ;-) ) i do ożenku przyszło.  

 W centrum cmentarza spotykamy znacznie większy kopiec. Wiele osób obok niego przechodzi a mało kto wie, że to on właśnie początek całej nekropolii dał - może nie on w obecnym kształcie, ale mogiła ofiar rabacji która w tym miejscu uczyniono. 

 Bo tak to było, że gdy w 1846 roku chłopi zaczęli swe niezadowolenie pokazywać - z podpuszczenia Austriackiego, bo wieści insurekcyjne o powstaniu krakowskiem poczęły po Galicji wędrować, a Wiedeń to nie Moskwa,  i żeby stłumić zapędy powstańcze nie armaty tu przysłano ale człeka swojego Jakuba Szelę uaktywniono, a on chłopom przewodziwszy, taką rabacyję urządził, że przez kolejne sto lat matki nim dzieci straszyły a i dziś cierpko się na plecach robi jak człek wspomni. 

Zatem, z ukazu gubernatorstwa, za każdą "głowę powstańca" sowita nagroda pieniężna przewidziana była. Za żywą głowę buntownika przewidziano niby większą sumę, ale to jak wiadomo z żywą głową kłopot, bo mówić może i wyrywać się będzie, a obcięta też towar...

Tedy zwożono głowy one, z ciałami zazwyczaj bo odrąbywać się nie godziło, tyle że ducha całkiem pozbawione i jako powstańców władzom austriackim przekazywano. Władze zaś po wypłaceniu stosownych nagród -  jeśli domniemany powstaniec był kobietą, starcem lubo dziecięciem zgoła to bez zbędnej drobiazgowości - postanowiły pochować je w masowej mogile na przedmieściu Zabłociem zwanym i tak powstał tu najstarszy istniejący tarnowski cmentarz.

Mogiła owa, to także nie oryginalna pamiątka z tamtych czasów a współczesna kompozycja warszawskiego artysty Jana Mazura  29 lipca 1998 odsłonięta. 


Obecnie to miejsce szczególne w pamięci tarnowian - bo prócz ofiar Rzezi Galicyjskiej, także i pamiątki po Powstańcach Styczniowych tu mamy oraz groby Legionistów z I Wojny Światowej.    


A życiorysy niektóre...
o smutek przyprawiają, bo ja już takiego miał nie będę, a z takim życiorysem to nie żal umierać, bo się w życiu tyle dokonało, iż na dziesięć życiorysów by starczyło!

 Dał mu Bóg długie i barwne życie - 
widać albo w ramach nagrody albo czasu na win odkupienie... 

Temat cmentarny będzie kontynuowany...