Friday, March 8, 2013

Rower w wodzie

Ot taki głupi post o... głupocie.
Zdjęcie jeszcze z wiosny zeszłego roku, zapodziały się, dziś znalazłem, szukając materiałów do posta o płaskorzeźbach w Tarnowie (następnym razem).

Czym się różni uprawianie sportów ekstremalnych od głupoty... niczym prócz zabezpieczenia.
Tymczasem banda gówniarzy postanowiła sobie urządzić ekstremalne skoki przez Strusinkę (Strusinka, to coś pośredniego pomiędzy rowem melioracyjnym, potoczkiem a ściekiem - aczkolwiek ścieku już w nim coraz mniej). Ciek ma wszystkiego jakieś półtora metra szerokości -  banał dla dobrze rozpędzonego roweru, problem w tym że ma koronę rozmiękczoną, ilastą i bez żadnej rampy z której można by skoczyć.
Efekt widać na zdjęciach - chłopaka który tym rowerem jechał za to nie było widać przez kilka tygodni - pewnie lizał rany.



Rower wyciągnąłem posługując się prymitywnym bosakiem z opadłej lipowej gałęzi, której odłamałem boczną gałązkę uzyskując coś na kształt haka.
Widełki były pęknięte i wygięte koło przemieściło się dobre dwadzieścia centymetrów do tyłu - stawiam że chłopak miał żebra co najmniej pokiereszowane, choć jak miał fart to może udało mu się uniknąć złamań.

Wieczorem już roweru nie było. Mam nadzieję ze nie trafił na złom,trochę go zresztą żałowałem,bo mam w planach pospawać ze sobą dwa(jednego zdekompletowanego już mam) i zrobić tandem dla mnie i Marzeny, bo Ją samą na rower strasznie trudno wsadzić.

To tyle w temacie głupoty - jeśli ktoś myśli że to tak na marginesie tragedii na Broad Peak to BARDZO się myli!!! Maciej Berbeka 
i Tomasz Kowalski pokazali klasę, wygrali płacąc za to najwyższą cenę; dramat ale nie głupota - jak sugerują niektóre komentarze.

8 comments:

Rado said...

Sporty ekstremalne modne główne na Zachodzie to efekt pustki duchowej. W pustaku rodzi się złość (samorództwo?), którą prymitywne jednostki wyładowują agresją, a jednostki bardziej inteligentne ekstremalnymi przedsięwzięciami. Tak to widzę, choć to tylko teoria i nie jestem zbyt przywiązany do tego poglądu.

makroman said...

Powiedzmy że postrzegam problem podobnie - człowiek mający dusze, kocha to co go otacza i realizuje się w przygodzie a nie próbach samounicestwienia.

gwiezdna said...

postrzegam to podobnie; pasja, treningi, wyprawa - wszystko przemyslane, poprzedzone tygodniowymi przygotowaniami, tam nie ma miejsca na głupotę, lekceważenie i popisówkę, tam się po prostu walczy, ze sobą, z warunkami by być albo nie być. to ich świadomy wybór, za pasje czasami płaci się życiem...

makroman said...

Dokładnie - zmagam się ja z sobą a nie moja głupota z moim aniołem stróżem ;-)

Monika B. said...

Masz rację głupotą jest przeskakiwanie rowerem przez grząskie brzegi kanału. Następnym razem dwa razy się zastanowi za nim przeskoczy. A co do himalaistów. Wykazali się dużą odwagą wchodząc na tą górę.

Zbyszek said...

Czyli rower wodny, po prostu.
A na serio, to czego to się nie znajduje w wodzie, istne cuda.

gwiezdna said...

wpadam wieczorową porą z gożdzikiem i życzeniami udanego Wieczoru Chłopaka :)))

krogulec14 said...

Stary dowcip o wędkarzach tu mi się kojarzy. Jeden chwali się taaaaaaaaaaaaaaaką rybą złapaną, a drugi... rowerem wyłowionym wędką z... zapaloną lampką! ;-)
-Bujasz? - Zagaił pierwszy.
-Nie. Ale jak o pół metra skrócisz rybę, to ja tą lampę zgaszę! :-)