W zasadzie myślałem że przy okazji wizyty u młodych na kolonii w Gliczarowie Górnym, wyjdziemy na Morskie Oko, z ewentualnym przejściem na czarny Staw pod Rysami i grzecznie wrócimy do samochodu. Tym bardziej że jechaliśmy po mojej nocnej zmianie, więc wyjazd nastąpił dopiero kole 9 przed południem a na miejscu byliśmy już po 12. Oczywiście wszystko zawalone autami po brzegi, musiałem przejechać na Słowację, zawrócić i zaparkować gdzieś w rowie, prawie trzy kilometry od granicy TPNu.
Usłużni oprawcy (oprawca - osobnik obdzierający ludzi i zwierzęta ze skóry, przy czym zwierzęta oprawia się zazwyczaj [pośmiertnie, w przeciwieństwie do ludzi), proponują podwózkę pod granice TPNu za całe trzy zeta od osoby... niby niewiele ale, dla zasady... idziemy piechotą!
Bramka Parku, przy okazji kupić można kartki pocztowe... 3 zeta za sztukę (w samym schronisku połowę taniej, ale wiele "żółtodziobów o tym nie wie i kupuje na zapas...), serdeczne życzenia wypchania się zawartością siennika.
Teraz już tylko 9 kilometrów spaceru pod góre i jesteśmy na Morskim - Marzenka nie chce wierzyć że słynne Wodogrzmoty Mickiewicza to jest to co jej pokazuję... niech przyjedzie tu ze mną w marcu i kwietniu podczas roztopów!
Przy samym Morskim to już czysty jarmark - jakieś wymyślne lody w wymyślnych kubeczkach, towarzystwo zasiedziałe, zatłuszczone, zapocone, jara papierochy, dzieci chlapią się w stawie, nikt nic nie wie, nikt się niczym nie interesuje, ważne że tu byli mają odfajkowaną "atrakcję" urlopu, można walnąć piwo iść na dół a potem w pensjonacie przy grillu i wódce pitolić od rzeczy (zresztą to pitolenie od rzeczy, to już się zaczęło z tego co słyszałem mimochodem). Wybitnie nie moje towarzystwo, ale trudno - tymczasem Marzenka adresuje kartki, wysyła je i zarządza... idziemy do Doliny Pięciu Stawów Polskich.
Tłumaczę jej, skale trudności, ile metrów podejść, jaki czas (przewidywalny, bo na ten kierunkowskazowy, to ja bym specjalnie nie liczył), miejsce zejścia itp. Celowo nieco koloryzuję trudności. Nic to idziemy!
No to mi zaimponowała!
Miód na moje serce, wreszcie oderwie się człowiek od tłumów.
Morskie - starałem się wykadrować zgraję, ale do końca się nie udało.
Pierwsze podejście, rzut oka na dolinę Morskiego
I dolinę Rybiego
Grań Żabiego.
I wylot z doliny Rybiego do Doliny Białki
Wysokość robi swoje - pięknie kwitną wrzosy - w ogóle złapałem kilka ciekawych wyłącznie w górach spotykanych gatunków - będzie o n ich osobny wpis na moim blogu przyrodniczym.
Ostatnie spojrzenie na Morskie Oko - z tej odległości nie widać szarańczy...
Panorama ze Świstówki
A ze Świstowej Kopy , to już prawie całą Polskę widać ;-)
A za siodłem już Dolina Pięciu Stawów Polskich
Oto one
Widoczne trzy: Przedni Staw Polski, Mały staw (ten w kształcie serca) i Wielki Staw Polski.
A to już schronisko.
Jeszcze jeden rzut obiektywu na Dolinę.
Pięknie tu.
A to już po zejściu nad samym Przednim.
Wasze zdrowie!
Dawno już piwo mi tak nie smakowało!!!
samo schronisko dobite ludźmi na fest, część tu zostaje, część jeszcze przed nocą zejdzie, jedni do Morskiego inni razem z nami do Doliny Roztoki, część (hardkorowcy) przez Gąsienicową, ale to już będą musieli szybko maszerować, żeby ich ciemności nie naszły.
Jak ktoś się dziwi czemu tu półlitrowe piwo kosztuje 8 zeta, to niech sobie uzmysłowi że WSZYSTKO co tam zje czy wypije - przyjechało tym linociągiem z doliny, bo tu żadnej drogi dla pojazdów kołowych nie ma! Można towar wciągnąć lub przynieść na plecach.
Miejsca w schronisku zarezerwowane już do października, w razie konieczności oferują jedynie schronienie - 20 zeta od głowy, śpisz na klepkach, jak masz karimatę to masz też komfort, jak jej nie masz... to po co się tu pchasz?
Czarny szlak do Doliny Roztoki
technicznie równie łatwy, co podejście tu z Morskiego Oka.
Siklawa i piargi pod Siklawą.
Strasznie tu dudni, Marzenka nie chce wierzyć że to wszystko ten śmieszny strumyczek (po roztopach to on taki śmieszny już nie jest), tłumaczę jej mechanizm wzmacniania dźwięku w wąskiej dolince, o miejscami prawie pionowych ścianach.
Potok Roztoka na wysokości Nowej Roztoki.
To jedno z ostatnich zdjęć tego dnia. Robi się zbyt ciemno dla obiektywu.
Marzenka dzwoni do naszej stancji, przeprasza za spóźnienie, podaje przybliżona godzinę przyjazdu, i tak będziemy godzinę później...achy te młode osoby ileż w nich wiary we własne możliwości.. ;-)
Gdy wchodzimy do Doliny Białki, tuż obok Wodogrzmotów (bo one to z połączonych sił Roztoki i jej pomniejszych dopływów) już prawie zmierzchło, szczyty jeszcze jarzą się w słońcu, ale w dolinach mrok, taki urok gór, na równinach słońce kryje się za horyzontem, w górach za wierzchołkami, w efekcie czasami nawet kilka godzin wcześniej. Wszystko zależy od ich wysokości i kierunku w jakim schodzi dolina.
W nagrodę mamy nie lada widowisko - pełnię nad Rysami! Niestety zdjęcia nie wyszły, ale cośmy się napatrzyli to nasze!
I tylko żal że już jutro trzeba z gór wyjeżdżać.
15 comments:
Zatęskniłam za górskimi wędrówkami. Ale w tym roku postawiłam na polskie wybrzeże. Chyba że może we wrześniu coś się zmieni. Tatry jednak raczej nie tym razem :(
Pełnię nad Rysami też bym chciała zobaczyć. To musiał być niesamowity widok.
Fajnie tam i chłodno, przydałoby się pojechać w góry :-)
Wspaniała wyprawa; ciekawie opisałeś.
Podoba mi się opis atmosfery Nad Morskim Okiem - bardzo trafnie.
Pozdrawiam :)
Fajnie jest zdrowo zmęczyć się w górach. Najgorzej, gdy męczą ludzie. Mimo tłumów zrobiłeś udaną fotorelację.
A to szlak nie prowadzi teraz przez Świstowe siodło, kiedyś przez czubę ale tam swego czasu spadło kilku turystów.
Jula - owszem widok niesamowity... A Tatry...? No cóż czekały 100 tysięcy lat poczekają jeszcze roczek ;)
Damian - jak uczy geografia i fizyka każde 100 metrów wysokości to 0,6 stopnia mniej.
Hanno - w takich miejscach ujawnia się moja tłumiona mizantropia ;)
Tojav - potem były już luzy... Wiecxzorne wiatry działają na stonkę odstraszająco...
Nomadzie - brawo dla pamięci, specjalnie sprawdziłem na moich starych mapach i wtedy ten szlak faktycznie prowadził przez kopę!
Witaj Makromanie.
Masz niezłą kondycję. Szlak fajny, a i zdjecia są super.
Ja z racji wieku i kondycji niewiele pochodzę po górach.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
Michale - ten nie jest taki trudny.
Muszę się kiedyś tam wybrać! :-)
Ach! Moje ukochane Tatry. Już ze trzy lata ich nie odwiedziłam. W przyszłym roku musowo!
nie mogę, po prostu nie mogę chodzić w Tatry w letnim sezonie, przeraża mnie ten tłum :/ nie mogę i nie muszę na szczęście :) pozdrawiam ze stolicy :)))
IMichale - miało być jeszcz dodane że mężczyzna z twoim życiorysem spokojnie tam sobie poradzi, ale siedzę na Mazurach w marinie i raz mam wifi a pięć razy nje mam i nie było jak dokoñczyć.
Doroto - no to dawaj, mi się Tatry nigdy nie nudzą. A co najważniejsze udało mi się nimi zarazić Marzenkę.
Gwiezdna - ja ze stolic to w tym roku tylko tę nimiecką. Teraz wędrujemy po Mazurach śladami pruskich cmentarzy. A w Tatry to chciał bym wrócić ale dopiero kole października.
Pozdrawiam wszystkich bo nie wiem kiedy znów będę miał zasięg wifi.
ależ Makro, mieszkam w stolicy na stałe ;-P
Myślę że ci z zakopconego Z uważają iż to oni są stolicą.
O pipidówie na W nawet nie pomyślałem 😉
Spierać się z Tobą nie zamierzam :) - faktycznie pięknie tam! Mogłam się o tym przekonać na własne oczy kilka razy, niestety ten ostatni zdecydowanie zbyt dawno temu.
Post a Comment