Żadna tam rewelacja, ot zwykły spawany z rurek metalowy krzyż, w przysiółku, o którego istnieniu pojęcia nie miałem aż do lata ubiegłego roku. Wciśnięty pomiędzy obwodnicę Tarnowa i ślimaka do nie prowadzącego.
Sam dojechałem tu drogą techniczną (dojazdy do pól) prowadząca wzdłuż obwodnicy. Dla przejezdnych miejsce, choć mijane w odległości kilkunastu metrów, jest praktycznie niedostępne - no nikt przy zdrowych zmysłach nie zatrzyma się w miejscu gdzie auta suną grubo ponad 100 km/h!
I tu właśnie jest przewaga poznawania świata na rowerze, w stosunku do przejeżdżania przez świat w samochodzie.
Krzyż jest nadal aktywnym miejscem kultu.
Tyle że w tym miejscu szlak techniczny się kończy i trzeba albo dymać całkiem w innym kierunku, niż zamierzałem - bo to w drodze do pracy było - albo ścieżką wydeptana przez miejscowych żuli czyli "szlakiem po winnym" dotrzeć do korony ślimaka i poboczem zjechać w kierunku miasta.
Wybrałem tę drugą opcję, po drodze mając jeszcze cmentarz z I W. Ś i uroczą kapliczkę maryjną przy lasku Sosnina w Mościcach (Świerczkowie) - ale to kolejnym razem.
1 comment:
Podziwam i cichaczem zazdroszę tak wsaniałego hobby.
Post a Comment