Zasięgamy języka, jak było do przewidzenia trzeba iść dokładnie w przeciwnym kierunku, niż szliśmy. Słusznie przynajmniej wiem czego się trzymać. wkrótce jesteśmy przy Świdnickiej i już dokładnie wiem jak iść. Jenak wcześniej wykorzystany czas na kręcenie się po niewłaściwej stronie Wrocławia, uniemożliwia nam dotarcie do Odry - moglibyśmy nie zdążyć wrócić na czas. Pozostaje pokręcenie się po Rynku i jego przyległościach, ale tak by owo "kręcenie się" było jednocześnie formą powrotu, tym bardziej że zmierzch to klimat bardziej do siedzenia przy kawiarnianym stoliku, niż do czynnej turystyki - bo i cóż można zobaczyć, skoro szczegóły zacierają się w kontrastach pomiędzy wywoływanych jasnymi plamami oświetlenia?
Jedna za słynniejszych Wrocławskich rzeźb - czytałem o niej lata temu i... nadal uważam że to świetny pomysł był.
Trudno mi powiedzieć czy to główny dreptak we Wrocławiu - w każdym razie na pewno jeden z główniejszych. czemu "dreptak" a nie deptak? - bo tak wolę.
A czym się różni dreptak od corso? Granica jest ulotna i trudno definiowalna. Na swoje potrzeby mam opracowane rozróżnienie;
Jak w sanatorium czy letnisku to corso - jak w dużym miescie to dreptak
Jak mamusie przyprowadzają tam swoje córeczki aby im męża w tłumie wyszukać - to corso - jak przychodzą ot tak sobie to dreptak (w/g powyższego Schody Hiszpańskie w Rzymie to corso nie dreptak)
W każdym razie mamuś z córkami nie widziałem - pewnie dlatego że po zmierzchu to już żadnego przyzwoitego kawalera tam lepiej nie spotykać - stąd określenie miejsca jako dreptak - pewnie zresztą właściwe.
No co tytułem zgrzeszyłem? Ależ bym tam sobie wparował i tak piwko zarzucił na przełyk... pomarzyć - to dopiero początek a nie koniec naszej wycieczki.
Fredro... ma facet swoiste szczęście - Europę przemierzył w armii Napoleona (fenomenalne pamiętniki - polecam), a jego pomniki z jednych kresów na drugie rzucają. Bo tenże ze Lwowa pochodzi. A swoją drogą - Fredrę ze sobie przesiedleńcy ("osadnicy" - jak wołała na nich PRLowska propaganda) zabrali a Adasia już nie! Ciekawe czemu? Czyżby przeczówali iż poczucie humoru i dystans do świata bardziej pomogą im przetrwać te ciemne dziesięciolecia niż napuszone wersety wieszcza?
Rynek ze strony jednej
I z drugiej - Nawet ktoś kto nie zna Wrocławia, powinien stosunkowo łatwo określić jaką drogę zrobiłem pomiędzy jednym a drugim zdjęciem - traktujcie to jako zagadkę.
A potem powrót - akurat trwał Mundial - tuż za "sercem" była reszta organizmu Wrocławia - miejsca może mniej chwalebne za to ... ciekawsze - małe knajackie knajpki obok linii kolejowej. Mecz na dużych ekranach, piwo, dym papierosowy, wstawione towarzystwo, niecenzuralne komentarze, dziewczyny usiłujące dorównać swoim partnerom tak w słownictwie jak i w piciu piwa... ehhhh. w takich miejscach czuję się jak najbardziej u siebie. A potem dworzec i czekanie na autokar. Starczyło czasu, by sobie zapalić na uboczu (przez cały dzień nie palę, ale wieczorami lubię, bo inaczej przemieniam się w wilkołaka i zaczynam wyć głosem strasznym a dreszcze tudzież ciarki na plecy postronnym przywodzącym).
Wkrótce siedzimy już w przytulnym, klimatyzowanym bebechu wielkiego autobusy - przed nam główna część przygody.
6 comments:
Piękne zdjęcia lekko okrytego nocą Wrocławia. Teraz przynajmniej wiem, co to jest corso.
Bawiąc uczyć' ucząc bawić ;-)
Wrocław jest pięknym miastem z licznymi zabytkami...Pozdrawiam:)
W zeszłym tygodniu miałam niemalże okazję, by podziwiać Wrocław wieczorową porą, ale upał i zmęczenie nim spowodowane pokrzyżowały plany.
Brzoza - zgadza się, choć wiele z nich to... rekonstrukcje. Ale i tak najważniejsi w tym mieście są ludzie.
Nika - frustrujące, ale z czegoś zawsze musimy rezygnować. Czasami po prostu więcej już się nie da.
Post a Comment