Friday, June 12, 2015

Płaskowyżem

Mało kto kojarzy polski pejzaż z płaskowyżami, i faktycznie ma rację, ale się zdarzają i niestety zazwyczaj nie są doceniane jako miejsca godne uwagi. A szkoda, bo cechują się niesamowitymi wprost możliwościami widokowymi.
Ot choćby miejsce gdzie niedawno urządziłem sobie treking - na moje potrzeby nazwane Płaskowyżem Rzepiennickim. Geograficznie przynależy do Pogórza Ciężkowickiego - kulturowo zresztą także, na co dowody przedstawię w kolejnych zdjęciach. Morfologicznie stanowi fałd fliszu karpackiego zamknięty od północy pasmem Liwocza i Brzanki a od południa Pasmem wzgórz pomiędzy Ciężkowicami a Gorlicami. Przecięty zamieszkałymi dolinami, podczas gdy sam pozostaje praktycznie bezludny. 
Widać stąd zarówno Magurę jak i... Tatry!

Route 3 064 982 - powered by www.wandermap.net


Zobaczcie zresztą sami.
Do Olszyn jadę autobusem firmy feniks - pisałem już o nich wcześniej.
W samym "centrum" ruszam nieco na wschód aby dotrzeć do pierwszego punktu który sobie wyznaczyłem. 

 Pomnik Liberatora - w tym miejscu spadł samolot wysyłany z Brindisi w celu dokonania zrzutów dla walczącego kraju, podczas powrotu zestrzelony przez niemiecki myśliwiec nocny. Pilot daje załodze rozkaz skoku, sam zostaje by dać im czas - ale tego czasu już nie ma, samolot wali się na ziemię, grzebiąc w stercie płonącego żelastwa całą załogę PAF (Polisch Air Force - pamiętajmy ten skrót, bo przez lata chciano ich wymazać z naszej świadomości)


Wracam do "centrum" tą samą droga, bo innej i tak nie ma. A tam

 Pomnik 500 lecia Grunwaldu - stawiane były onegdaj masowo i często cokolwiek bez sensu i związku - całkiem jak dziś pomniki Jana Pawła II. Ale jest i trwa na wieczystą pamiątkę - oczywiście jak większość tego typu rzeczy tutaj, wykonany został z piaskowca ciężkowickiego.

Kilka kroków w górę i poczta, na poczcie są znaczki ale... po kartki muszę się wrócić prawie do miejsca gdzie stoi pomnik Liberatora... 
Wracam się...
Miejscowi robotnicy drogowi patrzą na mnie cokolwiek zdumieni - dorosły facet a kolejny wraz łazi w te i wewte...
Koniec końcem mam kartki, mam znaczki i jeden komplet wysyłam do domu...

 Na niewielkim wzniesieniu kościół w Olszynach - drewniany ale stosunkowo mody bo zaledwie z 1900 roku. Pod wezwaniem Podwyższenia Św. Krzyża - stoi na miejscy znacznie starszego bo pochodzącego z  1580 roku kościołka pod tym samym wezwaniem.



jak wiadomo Rzepiennik Strzyżewski to jedyne w Polsce prywatne obserwatorium astronomiczne na tę skalę, a jak obserwatorium to i ... szlak astronomiczny - przyznam że zarówno oznakowanie (stylizowany zarys radioteleskopu), jak i forma rzeźbiarska oraz sam pomysł jawią mi się jako znakomity przykład rozwoju polskiej prowincji... gdybyż jeszcze nie ten urzędniczy "walor" który nakazał umieszczanie rzeźb w okolicach szkół i domów ludowych - zamiast na wzgórzach...

Już wychodzę ze wsi, na jej skraju cmentarz a na cmentarzu mniejszy - z I Wojny Światowej - praktycznie nie sposób przejść to kilku kilometrów by na któryś się nie natknąć.  


Cmentarz nr 113

Właśnie trwa koszenie trawy - krótka modlitwa i idę dalej.


Ot taka ciekawostka - niesamowite kłębowisko mrówek - nie udało mi się jednak zaobserwować, czy chodzi o inwazję czy jest to akcja ratunkowa...



Palma, tu w formie krzyża, od niedzieli palmowej będzie tak stał przez cały rok, aby przynosić ziemi płodność a ludziom ją uprawiającym pomyślność, szczęście w pracy i dobrobyt...
Czystej krwi pogaństwo!!!! W naszym rzekomo schrystianizowanym od 1000 lat społeczeństwie! 


 TAK!!! Dobrze widzicie tam w oddali to zarys Tatr!


Droga na Wojtkówkę - znaczy ja już w Wojtkówce jestem, a ten najwyższy garb na horyzoncie to Liwocz.

Powoli docieram do Jodłówki Tuchowskiej, a ścisłej biegnącej z niej drogi na Rzepienniki. Tu kilka ciekawostek skomasowanych na terenie w sumie może dwóch boisk piłkarskich.


Opuszczony cmentarz - nie jest celowo dewastowany - tu się przychodzi, tu się wykasza trawę,ale tu się niczego nie remontuje - już od lat, a entropia nieubłaganie rok po roku, atom po atomie, ziarno piasku po ziarnie piasku rozpuszcza wszystkie dzieła tak natury jak i rąk ludzkich, sprowadzając je do poziomu czystego chaosu


 Latarnia dla podróżnych - obecnie będąca cokołem dla figury Chrystusa frasobliwego, ale onegdaj, na jej szczycie zapalano ogień aby wskazywał podróżującym z Węgier i na Węgry drogę ... co słyszeliście tylko o latarniach morskich? No to pamiętajcie że te lądowe także były.

Jestem w najwyższym (chyba?) punkcie płaskowyżu, miejsce nosi fajne miano Kołówki - seria kilku panoram





Turza - i słynny kompleks sakralno kąpielowy ;-) Baseny rekreacyjne są tu umieszczone tak blisko kościoła, że wydają się być jednym obiektem... w najbliższym czasie się tam wybieram.

 Stareńka lipa ale trzyma się rewelacyjnie.

 A przy niej jak zwykle w takich miejscach kapliczka. To zresztą już połowa mojej trasy i ... zawracam - wcześniej szedłem ze wschodu na zachód a teraz z zachodu na wschód - oczywiście cały czas z południowymi inklinacjami ;-)

Jest wściekły skwar, (prawie samo południe), pomimo żem upocony i tak wzbudzam spore zainteresowanie miejscowych lasek ;-)



Jedno z najbardziej uroczych miejsc na szlaku - kościół w Rzepienniku Biskupim (w zasadzie wysoko nad nim).


Śliczna - nawet nieco bajkowa konstrukcja drewniana, cień lip daje wytchnienie wędrowcom, a misy na wodę święcona wykonane z... piaskowca ciężkowickiego dają dowód na jedność kulturowo materialna tych okolic - a nie mówiłem?!

Powoli kieruję się do ostatniego z Rzepienników - do Suchego. 


A po drodze - ot taka kapliczka - sam nie wiem czy twórcy zabrakło wyobraźni, czy miał jej za wiele, czy zabrakło mu materiałów czy może ich też miał za wiele?

Pamiętacie film "wojna światów" (bo książki czy komiksu to chyba nieliczni...)


Miejscowi utłukli tu jednego tripoda - nie żeby się chwalili, ale tak sobie resztki stoją na pamiątkę i postrach... ;-)


Pola Suchego... no daj Boże żeby wszystkie takie suche były...

Schodzę już do centrum wsi. Przy Izbie ludowej - kolejna rzeźby na szlaku astronomicznym - tym razem Wenus.
 Jestem dobre czterdzieści minut przed czasem - nie ma sensu siedzieć tyle na przystanku - zawijam się i tuptam w dół, w kierunku na Biskupi.


A koni to tu jeszcze dostatek, nie żeby w polu robiły - komu by się chciało, ale mieszkańcy pracowici, zaradni, biedy tu mało to i konia żal się pozbywać, skoro może żyć pośród ludzi i radość im dawać.

No i jestem w Biskupim - cupnąć chciałem na przystanku ale... Znów klakson - no tak...
w pośpiechu strzelam fotkę...

 Merkury...

To Leszek - wraca z południowego kursu, trąbi na mnie i zabiera mnie z drogi, jedziemy do... Suchego (czyli ta sama droga tyle że w drugim kierunku -a co mi tam). Musimy zmienić autobus - innym obsługuje się linie komunikacyjne a innym kursy z pracownikami - tych ostatnich jest po prostu więcej i mały bus by nie pomieścił, wracających z Tarnowa pracowników.


O proszę sam w wielkim autobusie, a ponieważ zajezdnię mają na skraju Suchego (od strony Biecza) to cieszę się że zrobiłem kurs od przystanku -1 - na przystanku 0 (czyli w samym Suchym) już legalnie kupuję bilet i przestaję być gościem staję się pasażerem ;-)
Jak byście byli w pobliżu i naszła Was ochota na pojeżdżenie po okolicy - polecam PTP - kierowcy to miejscowe chłopaki, obwiozą, opowiedzą (wszyscy prawie gadatliwi że hej), pokażą i pożartują...

No a mnie czeka teraz 8 godzin pracy... za to na luzie i w klimatyzowanym pomieszczeniu.

8 comments:

Łukasz Sakowski said...

Opuszczone cmentarze niosą fajny klimat. Chodzi mi o swego rodzaju melancholię, a przy opuszczonych dodatkowo wspomnienia z różnych książkowych powieści.

makroman said...

Tu nie ma ich tylu co na lemkowynie ale zawsze. Tylko że przyczyny opuszczenia nieco inne - tam odbyło się to na skutek zbrodniczej działalności władz PRL a tu na skutek naturalnych ruchów zmiany "środka ciężkości" w danej wsi, budowano nowy kościół, w pobliżu powstawał nowy cmentarz i stary przestawał być używany.
A melancholia? z pewnością.

krogulec14 said...

I znowu "kraina" Rzepienników ;-) Szkoda, że bawiąc swego czasu nie miałem takiego po nich przewodnika :-)

damian said...


Ten trójnóg to punkt triangulacyjny — szczególny punkt geodezyjny na powierzchni Ziemi o znanych współrzędnych geodezyjnych względem przyjętego układu odniesienia, wyznaczający wierzchołek trójkąta sieci triangulacyjnej ( definicje skopiowałem z WIKIPEDII, z głowy nie chciało mi się formułować definicji :-) )

Większość z nas o tym wie a niektórzy jak zobaczą coś podobnego będą wiedzieć że nie jest taka zwyczajna konstrukcja a stały punkt odniesienia w geodezji :-)

Pozdrowionka

Stanisław Kucharzyk said...

Masz rację - gdyby te rzeźby w okolicznościach przyrody ustawić pewnie by lepiej wyglądały

makroman said...

Krogulcze - jeszcze nie raz tu wrócę.

Damianie - mimo wszystko teoria "wojny światów" wydaje mi się bardziej malownicza ;-)

Stanisławie - miło że nie jestem odosobniony.

Grzegorz R. Maziarski said...

Piękne okolice :) ... Szkoda, że u mnie tak płasko w porównaniu z Waszym regionem .....

makroman said...

U nas faktycznie z pagóra się na pagór wchodzi.