Ale to było a nie jest, i się tego nie pisze w rejestr - teraz też jest fajnie, tylko ciotka Komercja straszy...
W zeszłym byliśmy na pasmie Szpilówki z Piotrem, dlatego teraz wielu ujęć nie powtórzę, zainteresowanych odsyłam linkiem, a niezainteresowanych, zapraszam na kolejną rodzinną przygodę.
Teren jest sympatyczny, lekko górzysty, ale bez napinki, zalesiony. Nie wiem czemu nie mam zarejestrowanej trasy, wcięło mi czy nie uruchomiłem rejestratora? Chyba to drugie. mniejsza. Z Satelity wygląda to tak:
Ładnie prawda?
No więc taki jest cel wycieczki - pokazać miejsce rodzinie.
Przystajemy obok Białego Jelenia
I ruszamy. jak by ktoś koniecznie musiał mieć zwizualizowaną trasę, to wygląda ona w ten sposób że spod znaczka bacówki, przemieszczamy się "do góry" idąc cały czas wzdłuż skraju lasu, potem wchodzimy w las dochodzimy do tej pierwszej ciemniejszej plamy, potem do tej drugiej na prawo od tamtej - to właśnie Piekarska Góra, potem wracamy podobnie, tyle że wychodzimy z lasu nieco wcześniej, i polami wracamy do drogi a następnie do bacówki.
Zaraz na poczatku piękne kępy wrzosów.
Kwitną już mimo że do września jeszcze prawie cały miesiąc.
Bezwstydny fallusik - czyli muchomor sromotnikowy vel zielonkawy.
Na jego falliczne kształty juz łacinnicy zwrócili uwagę
Amanita phalloides
(Leotia lubrica)
I znów cokolwiek dwuznaczne mam skojarzenia z ta lubricą...
czyżby mnie brało na coś...?
Hmmm...
Na rusałki mnie nosi.. bo wszędzie je widzę ;-)
Szlachetne a się kryją...
I mrowisko - solidne, ale widywałem większe. Dla taty okazja by powymądzrać się na temat że mrówki wcale nie gryzą, no chyba że się je wnerwi, przy czym my ich nie wnerwiamy, więc nie gryzą.
I Kolejna myko ciekawostka
Szmaciak gałęzisty vel siedzuń sosnowy
czyli
Sparassis crispa
Podobno flaczki z niego to rarytas;
nie wiem, byłem pewien że chroniony więc zostawiłem.
I Kania.
Znaczy czubajka kania
Macrolepiota procera
Prawdę powiedziawszy sporo jak na kilkudziesięciominutowy spacer i to głownie duktem leśnym; wcale nie na poszukiwania grzybów nie będąc nastawionymi.
Piekarska osiągnięta - trudno mówić o zdobyciu, ale o osiągnięciu jak najbardziej.
Marzenka oczywiście zaczyna nas karmić. To żelazny punkt wszystkich wypadów z kobietami na szlak - muszą nas karmić...
Przy czym ilość zabranych wiktuałów starczyła by dla drużyny wojska na tydzień.
Mikołaj podpisuje mi mapkę okolicy - darmówkę uzyskaną w wydziale kultury gminy Iwkowa.
Polecam wszystkim.
Jak będziecie na miejscu, olejcie szyldzik z napisem Informacja turystyczna bo nic tam nie ma. walcie od razu do wydziału kultury - to drugie piętro budynku gminy.
Niezwykle sympatyczni ludzie, wysoki poziom kompetencji i naprawdę zachęcające podejście do człowieka - jak to czyta ktoś kompetentny - to wnoszę o premię dla tych państwa, bo dobrą robotę robią!
W każdym razie wychodzę, z masą folderów, wzmiankowaną mapą, stempelkami itp. trofeami turystycznymi.
Poczta jest po drugiej stronie szosy, na pięterku - też sympatycznie, obok biblioteka - mają tam book crossing - więc jak macie coś ciekawego do puszczenia w obieg to weźcie ze sobą.
Pamiątki po poprzednich gościach tego miejsca.
Akurat te zostały - z racji na ciekawe nawiązujące do etosu turystycznego (kto bywały ten wie) etykiety i byłą zawartość.
Inne "artefakty" w postaci puszek czy papierków, pakujemy do reklamowi i znoszę wszystko w dół do kosza na śmieci.
Mo cóż ten też tu przylazł żeby się najeść...
No ten szlachetny to się przynajmniej nie chowa...
Borowik szlachetnuy
Boletus edulis
W sumie naliczyłem ich kilkanaście... przy drodze leśnej i bez celowych poszukiwań, tylko tak idąc i gawędząc.
I znów źródełko powstańców.
uwaga - picie zeń powoduje trudną do przezwyciężenia chęć wzięcia udziału w jakoweś insurekcyji albo choćby i w rabacji ... no w rabacji to nawet bardziej, zważywszy na to jak skutecznie upasiono niektóre kałduny przy okazji "prywatyzacji"...
A teraz zrobię coś czego nie zrobiłem przy okazji poprzedniego tu pobytu i opisu miejsca. Przytoczę cały tekst wyryty na tych tablicach.
ŹRÓDEŁKO PRZY KRZYŻU POWSTAŃCÓW.
Miły Gościu, dotarłeś właśnie na "Wymiarki"
u podnóża Piekarskiej Góry. To leśne ustronie
zwane również Źródełkiem Powstańców.
Historia stojącego tu krzyża sięga 1863 r. i przekazuje
ducha wydarzeń jakie miały miejsce tu przed laty.
"...po upadku powstania styczniowego Iwkowianie biorący
w nim udział wrócili do swojej miejscowości. Bojąc się wchodzić
od razu do wioski przez kilka dni koczowali na skraju lasu
przy źródełku. Pijać i obmywając się źródlaną wodą
Spostrzegli że ranni spośród nich wracali do zdrowia, a ich
rany szybko się goiły. W dowód wdzięczności postawili nad
źródełkiem dębowy krzyż" (Czesław Anioł "sladem
powstańczych krzyży")
Otoczenie krzyża jest urokliwym zakątkiem
skłaniającym do wyciszenia i zadumy nad przeszłością
w bliskości szumiących lasów. Nie mniej osobliwe jest
samo źródło, czerpiące wodę ze skalnego masywu
Piekarskiej Góry. Wypływa kryniczną wodą pulsując
jednakowo przy siarczystych mrozach i w czasie
największej suszy.
Spod krzyża i źródła zachęcamy do dalszej wędrówki szlakami
pieszymi, rowerowymi lub konnymi w ciekawe miejsca, gdzie
zobaczyć można małopolskie "perły" historii - kościół
św. Leonarda w Lipnicy Murowanej (wpisany na listę UNESCO)
Kamienie Brodzińskiego w Rajbrocie, Basztę w Czchowie czy
Zamek warowny w Tropsztynie.
Znajdująca się kilkaset metrów stad Bacówka "Biały Jeleń"
z radością Państwa ugości proponując tradycyjną, wspaniałą
kuchnię, wygodny nocleg i aktywny wypoczynek.
Inwestycja "Budowa punktu widokowo wypoczynkowego
w Iwkowej dla uczestników turystyki pieszej i konnej"
Zrealizowana przez Bacówkę "Biały Jeleń" w ramach działania
"wdrażanie lokalnych strategii rozwoju". program Rozwoju obszarów wiejskich na lata 2007 - 2013 poprzez LGD Stowarzyszenie "Na Śliwkowym Szlaku"
www.nasliwkowymszlaku.pl
Ufff.
Przez lata dorabiałem przepisując teksty... ale mi się już cokolwiek wyszło z wprawy...
choć wiedza przy okazji niejaka do głowy wchodziła i to synkretyczna bo od prawa, poprzez marketing po przemysł przetwórczy...
Na polu biwakowym - jak na tronie a za plecami Sołtysie Góry 492 mnp.
A wracamy już przez łąki.
W Bacówce... rzecz jasna kawusia być musi...
Widok na pasmo Sołtysich - mam ochotę przetuptać tamtędy i nawet mi sie szlak zaczyna w głowie rysować...
Otoczenie bacówki to taki skłądzik staroci ciekawych - jak ta zadymiaczka do pacyfikowania pszczół.
Królewska para pogromców pagórów wszelakich
I selfik w szybce...
I na pożegnanie ciekawa propozycja donicy.
Nie wiem czemu ale mam słabość do buta i jego symboliki.
I to tyle na dziś. W kolejce do opisania czeka jeszcze mnóstwo, innych przygód.
12 comments:
Bardzo ciekawy post. W dużej części grzybowy. Jeżeli chodzi o szmaciaka, to od paru lat nie jest już chroniony. Ale co tam, prawdziwki lepsze.
Co roku obiecuję sobie, że oderwiemy się od płn-wsch i zobaczymy, jak wygląda płd (poza Tatrami, Pieninami, Bieszczadami itp.)i co roku nie starcza czasu. Kusisz jednak coraz bardziej, więc może w końcu coś tam wygospodarujemy:)
Wiesławie - po niewczasie się dowiedziałem, ale i tak bym nie zebrał.
Wojciechu - Myślę że byście się nie nudzili... Zapraszam
Przyjemna wycieczusia. Wszystkiego po trochu - i las, i grzyby, i łąka, i widoki, i schroniska. Jak dla mnie najprawdziwsza turystyka rodzinna w najlepszym wydaniu.
A "biały jeleń" to dla mnie dotychczas było mydło. I znów się czegoś nowego dowiedziałam. ;)
Jak to się mówi, zacna wycieczka. I znów podobieństwa zaobserwowałem w naszym podejściu do tematu zwiedzania. Też muszę wszędzie nos wetknąć. :D
Bardzo przyjemna - Aniu - taka w sam raz, bez napinki, a coś się udało moim pokazać. A zdaje mnie się że w Świętokrzyskim też jakiś herb z białym jeleniem co ma krzyż miedzy rogami widziałem, tylko przypomnieć sobie nie mogę.
Rademenesie - bo ja nie lubię tzw "atrakcji" dla mnie atrakcja jest to co sam wypatrzę, a żeby wypatrzeć to trzeba cuja wszędzie wetknąć ;-)
Kanie zaszczepiłem na ogrodzie. Na razie wyszło kilka. Sprawdzam co dzień. Wychodzą chyba w nocy i rano już są prawie całe zeżarte przez ślimaki.
Nomadzie - kani nie szczepiłem (swoją drogą dzięki za podpowiedź), za to pieczarki (ruszyły), maślaki, "podgrzybki" i borowiki - tyle że nie z preparatów, a przynosząc z wędrówek kapelusze i licząc na zarodniki.
Ten rok obfitował w grzyby jak żaden inny który pamiętam :) Zaraz tuż obok szlaku spotykaliśmy ogromne borowiki i to nie jeden raz , tylko 90 % było z dzikimi lokatorami ;) ale i tak cieszyły oko :)
Nasz świętokrzyski jeleń nie jest biały. Potężny, z okazałym porożem, ale w naturalnym kolorze.
Lubię te Wasze rodzinne wypady. Okolica ciekawa, jest i gdzie pospacerować i co pooglądać. Humor też Cię nie opuszcza i bardzo dobrze. Fajnie propagujesz te mniej mi znane tereny.
Pozdrawiam.
Post a Comment