Thursday, July 6, 2017

Powrót do Zony! czyli 21 km na rowerach przez las.

Czy w Polsce istnieje zona? Wiecie taka jak w Czarnobylu zakljucziona na JTM (nie będę rozwijał tego skrótu, ale chodzi o robienie czegoś z czyjąś matką)?
Oficjalnie nie istnieje, a jednak...

W zeszłym roku  bylismy z Miłoszem na rowerach w Lasach Żyrakowskich, perypetie z GPSem i zgrywaniem trasy opisałem.
Tym razem... no wydawało się że wszystko jest OK. Z nawigacji nie korzystałem, bo i po co, trasę znam świetnie - zresztą akurat nie sposób na niej zabłądzić, bo jedzie się prosto a jak się znudzi jazda na wprost przez lasy, to można... zejść z roweru i iść pieszo, gdyż wyboru drogi i tak nie ma... ;-)

Trasa sympatyczna, w sam raz dla rodzica z dzieckiem, bezpieczna, przyrodniczo wartościowa  w 95% niedostępna motozjebom, trochę mecząca tłuczniem ale to zaledwie na stosunkowo krótkim odcinku.

Tylko ten GPS!
Otóż pięknie nagrałem cały przebieg aplikacja Traseo, dodałem zdjęcia co ciekawszych punktów, opisy i ... klapa. Plik nie może zostać wyeksportowany, wszystkie wcześniejsze, i późniejsze eksportują się bez problemu a ten ... nie!

Jak wiecie w Czarnej Tarnowskiej była baza sowieckich wojsk łączności... oficjalnie. Co te cholery tam zakopały?!  Może jakieś UFO? Wiecie odstrzelili, i zakopali, żeby uniknąć kłopotliwych pytań a w razie czego przełożonym się powie że "na spir papriedali" (co jest całkowicie zrozumiałe bo jak by na dieńgi to znaczy szpion był i wraże łapska wrażał).

Tak czy siak - druga akcja w tamtym terenie i drugi raz GPS dostaje świra (całkiem inny sprzęt) niepokojące. Ale to nie koniec, bo na koniec podpadła mnie apofenia, ale o tym pod koniec.

Teraz jest poczatek:

Ładujemy rowery na pakę, francowate auto nie jest z gumy, ale nie takie problemy rozwiązywałem. Aurę postanawiam zostawić, czeka nas jakieś dwadzieścia kilometrów kręcenia i mogła by tego nie przebiec, a w lesie jest fajnie jak jedziesz, ale jak staniesz stajesz się pożywką... coś a'la "soilent green"  tyle że dla owadów.  Zatem bez Aury.
Zapasy nabywamy drogą kupna w Biedronce i jesteśmy gotowi na przygody.

Samochód zostawiamy pod kościołem w Jodłówce Wałkach.

 To co widzicie top zdjęcie tabletu, tu trasę pokazuje, ale na Traseo już nie przejdzie, a zapisany plik GPX, jest tak pokiereszowany iż nie obsługują go żadne serwisy "traseologiczne" ;-) 

Jodłówka
 Jodłówka Wałki - centrum, stad do czarnej będziemy jechać czerwonym szlakiem rowerowym... mnie więcej...


Jeszcze chwilę jedziemy przez wieś.

Ale wkrótce zaczynają się lasy.

A potem... Bajkalsko Amurska Magistrala Kolejowa...
mi się marzy, 
ale to tylko trasa kolejowa z Tarnowa do Rzeszowa.
W sumie i tak jest fajnie...
Na BAM to bym się z Miłoszem nie wybrał, nie zdążylibyśmy wrócić przed początkiem szkoły.

Widzicie wariata jak popędził?

A tu takie małe odkrycie a'la Indiana Johannes.
otóż wykonawcy pozostawili stary zabytkowy przepust pod torami! 
Podejrzewam że to jeszcze CK przepust jest 
Oczywiście nie był bym soba gdybym nie przeszedł na druga stronę.
A Miłosz nie był by moim synem gdyby nie zrobił tego samego drugim przejściem.
Śmiałość nam wynagrodziło, bo oto przybył mi do kolekcji
 
kolejny znacznik murowy.
PKP - orzeł bez korony na dole Z. W.
znaczy znaczek już PRLowski,
ale dla mnie i tak wartościowy. Mam zdjęcia wielu takich.

A Miłosza obsiadły motyle... i tak im się tam spodobało że 
nie chciały odlecieć. 

przytulam Annę...
dziew...annę ;-)

Czarna Tarnowska

Po czym szlak nico głupieje, na skutek przebudowy szlaku kolejowego, co nas rzecz jasna nie zraża i kontynuujemy wyprawę posiłkując sie metodami woltyżerskimi z deczka ;-) 

Czarna to praktycznie jeden wielki plac budowy.

Ale miejscami już całkiem estetycznie acz sztampowo "zrobiona"
Widzicie tabliczkę Informacja Turystyczna?!  
Guzik tam - NIC NIE MAJĄ!!! 
ani folderka, ani karteczki pocztowej, nawet sensownego stempelka!!!
Po cholerę takie curiozum?! 

Nie ma IT to nie ma, płakał nie będę - ale skoro jest to niech do k... nędzy coś tam promocyjnego mają!!
Na "ryneczku" atrapa studni.
ktoś miał wizję... w Sandomierzu mają, to jak sobie postawimy u nas... fajnie będzie, może ojciec Mateusz na rowerze zawita? Może by i zawitał, gdyby było PO CO?! 
A nawet jak by było, to było by dobrze gdyby o tym poinformowała właśnie IT

Zjadamy batoniki energetyczne, popijamy 4movem i w drogę.
Przejeżdżamy na drugą stronę torów. Dalej kawałek ulica Krakowska i odnajdujemy wjazd w lasy - jest też wcześniej, ale nie byłem pewny czy na skutek robót kolejowych nie stał się nieprzejezdny, dlatego wybieram trasę dalszą ale pewną. 

Tym razem niebieski szlak rowerowy - ale marnie oznakowany, inna sprawa że zabłądzić nie sposób. 

leśno, młodnikowe klimaty. 
Będę się musiał spytać leśników czemu zawsze zostawiają takie jedno drzew nie ścięte. 

Pogórska Wola
W zasadzie droga Wałki - Pogórska Wola - ale co mi tam. 

Świetny domek wędkarski i jakoś tak podupadły - a pomysł na biznes aż się prosi. 

Tuż przed Wałkami - jest leśny parking.
A tam miejsce piknikowe i na ognisko.
Tu właśnie dopada mnie apofenia. 
Otóż spadam w krzaczki w celu oddania nadwyżki płynów, kawałek muszę wejść na skarpę i nagle słyszę po swojej prawej stronie sapanie psa - pierwsza myśl Aura! Ale przecież jej z nami nie ma! Odwracam głowę a tam nic... Nie ma psa, nie ma nic co mogło by takie sapanie wydawać... 
Może ktoś tu kiedyś zabił psa, albo przywiązał go w lesie na skonanie? A ja po prostu spotkałem jego ducha? 

Wałki
Pisząc "Wałki" nie mam na myśli "reprywatyzacji" w Warszawie...
Wałki to miejscowość, nie pytajcie mnie gdzie są Wałki, a gdzie Jodłówka... nie wiem.
Stacja jest Wałki! 
 
Na peron można fajnie wjechać rampą dla niepełnosprawnych. 

Pamiętam jak był tu PRLowski beton...

Jak już jesteśmy w Jodłówce to trzeba odwiedzić kościół.

Taki sobie, ale kościół
I dzwonnica chętnie bym się tam wyspinał. 

Fronton.

A potem czas na cos dla mnie czyli cmentarz wojenny nr 205


Tyrolczycy... mnóstwo włosko brzmiących nazwisk 

Carskich też szkoda. 



A potem pakujemy rowery w samochód, przygotowujemy sobie resztki pić na drogę powrotną i... wracamy. 

Fajnie było, ale zmęczenie już dawało Miłoszowi we znaki, a i mnie tyłek rozbolał, bo zazwyczaj jeżdżę szybciej i wtedy znacznie większy ciężar przejmują nogi, przy wolnej jeździe, podpieram się głównie pośladkami... 

Każda wycieczka kiedyś się kończy, w planach następne wypady z Miłoszem.

15 comments:

Michał said...

Witaj Macromanie.
No toś sobie brachu powędrował i wiele zobaczył. Tylko pozazdrościć, ale wędrówki rowerowe już nie na moje zdrowie i kondycję.
Szkoda, że nie będę w tych okolicach, a przynajmniej nic na to nie wskazuje. Ale jeszcze tyle mam pięknych miejsc w okolicy do zwiedzenia.
Pozdrawiam.
Michał

Wojciech Gotkiewicz said...

Ciekawa sprawa z tymi zakłóceniami. Nigdy z niczym takim jeszcze się nie spotkałem (nie licząc Archiwum X :)). Próbowałeś może przeprowadzić jakieś prywatne śledztwo? Może są jakieś ślady w sieci w końcu minęło już trochę lat od wyprowadzki "gości".

Nomad said...

Tak już jest z elektroniką. Kiedyś, w górach stołowych przy robieniu pożegnalnego zdjęcia padła mi karta. Musiałem pojechać po raz drugi :)

Ania said...

I znów się czegoś dowiedziałam nieoczekiwanego - nawet mi do głowy nie przyszło, że są takie znaczniki murowe jak ten, który pokazałeś. Może pochwal się na blogu kolekcją? Ja robiłam wpis o włazach do kanałów, bo akurat to fotografuje kolega Ed.
No i drobna refleksja kolejowa. Mamy takie swoje powiedzonko, które pojawia się na widok takich porządnych peronów - "ładnie, jak w Czechach". Tam to mają perony!

♥ Łucja-Maria ♥ said...

Trasa Waszego rajdu ciekawa. Masz świetnego kompana i myślę, że w trasie było Ci raźniej. Myślę, że 20 km dla Aury to spory szmat drogi i bardzo dobrze, ze zostawiłeś ją w domu. A co do znaczników murowych, nie miałam pojęcia, że takowe w ogóle istnieją. Oj, Macieju jednak nie spisałeś się na tym rajdzie. Trochę sztucznie przytulasz... Annę.
Mieliście świetną pogodę, uwielbiam gdy po niebie płyną takie piękne chmury.
Serdecznie Was pozdrawiam:)

Wiesław Zięba said...

Sport rowerowy połączony z ciekawą lekcją historii. Co z tego że wakacje, zawsze można się czegoś nauczyć. A syn, widać, połknął bakcyla wędrówek.

Kasia Skóra said...

Na tych terenach wokół Tarnowa też pewnie nie sposób nie zachaczyć o jakiś cmentarz wojenny... Też orzeł z mostu bardzo ciekawy, nigdy takiego nie widziałem. Gdzie jeszcze można takie odnaleźć? :)

makroman said...

Michale - nigdy nie mów nigdy...

Wojciechu - próbowałem - ale zazwyczaj trafiam na bandę świrów ;-) - grałem kiedyś w Stalkera... nieco podobne klimaty. niby normalnie wygląda, a jak zagadniesz to zombi ;-)
Jak coś się dowiem, to rzecz jasna się podzielę.

Nomadzie - ale dwa razy w tym samym terenie? - wkrótce wybieram się tam po raz trzeci żeby zweryfikować anomalię.

Aniu - nie ma sprawy - wkrótce post na temat znaczników murowych. Piwo dla Eda!
O tak w Czechach mają perony ładniutkie. Zauważyłem tu już podczas mojej pierwszej "zagranicznej" wycieczki w Cieszynie gdy miałem jakieś 7 lat i byłem z Mamą ;-)

Łucjo - o tak Miłosz to świetny kompan - Mikołaj też... był, bo teraz ma 15 lat i siekę zamiast zwojów mózgowych (każdy przez to przechodził, wiem, on tez wyrośnie)

Wiesławie - o tak, na każdej wycieczce coś staram się mu pokazać - ostatnio np miejsce skąd mieli wyruszyć powstańcy galicyjscy w 1846 roku, tyle że ich chłopi ubiegli, pobili i Austriakom wydali.





makroman said...

Kasiu i Kamilu - jasne cmentarzy z IWojny w Tarnowie i okolicach sporo. Pamiętajmy że choć największa bitwa rozegrała się w okolicach Gorlic, to ofensywa nosi nazwę Operacji Gorlicko-Tarnowskiej. U nas szła ofensywa od Dunajca, walki były także potwornie krwawe.

makroman said...

Kasiu i Kamilu - jasne cmentarzy z IWojny w Tarnowie i okolicach sporo. Pamiętajmy że choć największa bitwa rozegrała się w okolicach Gorlic, to ofensywa nosi nazwę Operacji Gorlicko-Tarnowskiej. U nas szła ofensywa od Dunajca, walki były także potwornie krwawe.

hegemon said...

Ja bym takiej anomalii nie wykrył, bo starożytny jestem i wszędzie z mapą jeżdżę :-) Zaskoczyła mnie kiepska IT. Do tej pory wszędzie gdzie pojechałem, działali bez zarzutu. Nie, był jeden wyjątek, w Wieluniu - zamknięte i nie wiadomo dlaczego...

makroman said...

Hegemonie - ja także zawsze z mapą, tyle że robiłem zapis trasy na potrzeby niniejszego forum i zorientowałem się że coś jest nie tak. Poza tym w lasach jest ten problem iż trudno odróżnić dukt (znaczony na mapie) od tymczasowej trasy zwózki drzewa.

pytu said...

Ja też chodziłem z GPS ale teraz raczej z mapą . Piotrek.

stacho.lebiedzik said...

Gratuluję Ci kompana, ważne, że w rodzinie. Mapy, nawet GPS (ostatnio bardzo często) są nieaktualne i dlatego korzystam z map internetowych na bieżąco korygowanych. Niestety w Polsce za pieniądze, a na Słowacji i w Czechach za darmo i jeszcze z przeprosinami gdy może coś być inaczej. Jesteśmy ogromnie pazernym narodem. Serdeczności.

makroman said...

Piotrze - akurat wtedy to miałem GPS do rejestracji trasy. Czasami używam GPSu do naprowadzenia na konkretne miejsce lub potwierdzenia że idę w dobrym kierunku.
Natomiast planowanie trasy i nawigacja w terenie to głównie mapy papierowe.

Stachu - żebyś wiedział, świetny z niego kompan. Starszy jest odwazniejszy, gdy eksplorujemy bunkry, podziemia lub kanały jest pierwszy do akcji, ale na szlak... No chyba że z harcerstwem. Za to młodszy odwrotnie... Choć też harcerz.