Zazwyczaj jednak staram się mieć jakieś alternatywne trasy i tak też było w tym przypadku - wprawdzie zaczęło siąpić i podarowałem sobie zachodni brzeg Dunajca, za to otworem stał wschodni i do samochodu w razie potrzeby wrócić mogliśmy w przeciągu kilku minut.
Pobrzeża Dunajca to w wielu miejscach kamieniste łachy, albo krzaczory trudne do przebycia, na których osadza się wszystko co woda niesie z góry, plus to co ludzie donoszą od siebie, lub zostawiają. Generalnie śmietnik... niestety.
Może i nie jest pięknie, ale żeby psa przegonić miejsce świetne.
Ruszam zatem.
Zaraz po przedarciu się przez zarośla, dostrzegam gągoły? No chyba tak.
potem kości czaszki - żuchwy konkretnie
I części "twarzowej" - na moje oko świński łeb - już dokładnie zeszkieletowany - pewnie leży tu dłuższy czas.
łacha.
Zaczyna padać - postanawiam dojść nią do końca i wracać.
A po drodze jeszcze resztki... łabędzia?
i całkiem "świeża" noga sarny.
Czekam kiedy trafie na ludzkie szczątki - ale mam pecha/szczęście?
Za to trafiam na szczątki ludzkiej działalności... pewnie miał to być odbojnik dla nurtu, albo fundament pod jakąś konstrukcję, ale się nurt okazał silniejszy.
Jakis czas temu straciłem aurę z oczu - wracam nieco a tam...
Nadal upieracie się że to miły i łagodny piesek?
Aura to krwiożerczy stwór - tylko dlatego nie łapiący ludzi i nie zjadający ich żywcem, że są jej potrzebni do głaskania, bo bez głaskania i miętolenia nie umie żyć .
Za trzecim razem - 10 sekund samowyzwalacza, to wcale niedługi czas, by dobiec i wskoczyć na śliską pokrytą mułem powierzchnie betonowego pylonu.
Pierwsze podbiały - pamiętajcie to było 2 tygodnie temu.
Krzyzówki.
W między czasie przestało padać - postanawiam zrobić rundkę przez Zgłobice.
Zgłobice to niegdyś przedmiejska wieś, dziś już prawie całkowicie utraciła dawny charakter, w ogromnym stopniu pokrywa się nowoczesną zabudową, zwłaszcza w partiach wyżej położnych, a relikty dawnej zabudowy tkwią w zagłębieniach terenu.
I otom zgłupiał - bo byłem pewien ze jestem w Zgłobicach o to Ośrodek Rekolekcyjny w Błoniach!
Niewiele się zmieniło.
mijam miejsca ciekawe
i mniej ciekawe...
Az natrafiam na chatynkę
Prześlicznie wykończoną
Zaaranzowaną
Której niestety nie sposób dobrze pokazać na zdjęciach - ale oczy moje śmiały się do niej.
Jeden z rzadkich reliktów wioskowych.
Jak się zwał i do czego służył?
A potem juz tylko kilka kilometrow pośród nowej zabudowy - aparat schowałem...
wreszcie "po drugiej stronie" wzniesienia znów nieco inne krajobrazy
A za drzewami dworek w Zgłobicach - obecnie hotel - całkiem nieźle zagospodarowany teren - będę musiał się tam kopyrtnąć i zrobić relację z dnia dzisiejszego bo ta linkowana już ma parę lat.
I to w sumie tyle - teren widokowo przeciętny, ale przejść się zawsze warto.
Ps. Pozdrowienia dla właścicielki psa z pięknymi niebieskimi oczami (pies nie właścicielka) - moja Aura robiła do niego trzy nawroty - chyba wpadł jej w oko ;-)