Że co? Że żołnierz z ekranu "kurwa" krzyczy? Że to komuś uszka delikatne, pieknoduchowskie rani? Pies mu te uszy lizał, poczytajcie Wańkowicza! Żołnierz na wroga nie rzuca się z elegią jak to "słodko i zaszczytnie jest dla ojczyzny umierać" tylko z prostym "Kurwa mać!!!" (odmienianym zresztą przez osoby, przypadki i liczby).
Że bunt, przepychanki, awantury? A niby jak inaczej? Jak funkcjonować spokojnie gdy ma się w żyłach 90% adrenaliny?Młodym oficerom jest łatwo,nie ponoszą praktycznie żadnej odpowiedzialności, żaden z nich nie chce skrewić, żaden wyjść na tchórza - choć w cichości serca zapewne wielu z tych którzy domagali się dalszej walki, pragnęło by dowódca wydał rozkaz kapitulacji - zachowywali i honor (przecież oni chcieli walczyć) i życie.
I wreszcie dwaj główni bohaterowie: Sucharski i Dąbrowski
Jak ja ich świetnie rozumiem, moja mieszanka krwi chłopskiej, mieszczańskiej i szlacheckiej doskonale pojmuje motywy i postawy.
Sucharski - w mentalności chłopa nie mieści się że ktoś robi coś co w/g ogólnie przyjętych standardów nie ma sensu. Chłop nigdy nie miał nadwyżki czasu ani sił, wszystko co robił miało uzasadnienie, prace w polu, gospodarka, ani jednej czynności wykonywanej bez potrzeby natychmiastowego jej wykonania.
Major nie rozumie Kapitana.
Dąbrowski - szlachcic, wychowany na lekturach i opowieściach patriotycznych, oczami wyobraźni widzi siebie jako bohatera jednej z nich (dla Sucharskiego to mrzonka). Opór, walka do końca, ziarno wolności zasiane pośród narodu (ta alegoria ziarna powinna przekonać Sucharskiego - ale nie przekonuje - w oczach chłopa ziarno samo w sobie nie ma żadnego znaczenie - kto będzie siał i zbierał kiedy my zginiemy?)
Kapitan próbuje znaleźć wspólne mianownik - "a straty Niemców? Przecież są ogromne!" - dla szlachcica to upokorzenie - kupczenie honorem, ale to też ostatnia szansa na znalezienie argumentu mogącego przekonać Majora. Tyle że Major nie jest mieszczaninem - dla mnie ten argument byłby trafny! Moja 1/3 krwi mieszczańskiej doskonale rozumie rachunek zysków i strat. Nas zginęło kilkunastu ich kilkuset - szkoda życia, szkoda cierpień - ale po podsumowaniu... opłaca się! Chłopu się nie opłaca, moje chłopskie DNA już aż kipi złością - cóż z tego że tamtym zza rzeki, wymarły trzy krowy, skoro i nasza zdechła? Cóż mnie oni obchodzą, dla mnie ważne jest to skąd wezmę mleka dla dzieci, na sery, do miasta żeby sprzedać? No skąd? Że na papierze jestem "do przodu" a cóż to zmienia, skoro mi bida i głód do chałupy zaglądają?
Więc kto ma rację?
Sercem jestem przy Dąbrowskim - to co odziedziczyłem w genach po szlacheckich przodkach, aż krzyczy - trzeba się bić, nie wolno odpuścić, póki jest amunicja,póki nie umieramy z głodu trzeba się bić.
Rozumem przy Sucharskim - zostawili nas na straconej pozycji, rzucili hasło "wytrwajcie kilkanaście godzin" i macie wolną rękę. To po co w ogóle się bić? Licząc na pomoc sojuszników? Załóżmy nawet że Brytyjczycy chcieli by pomóc, załóżmy że mieli siły i środki aby przeprowadzić desant - obrona Helu miała sens a Westerplatte?
Czy zatem Dąbrowski to szalony szlachciura owładnięty chęcią śmierci a la Wołodyjowski? Skądże - polska szlachta to mądrzy i gospodarni ludzie. Przecież na Westerplatte były supernowoczesne koszary, zdolne wytrzymać nawet ataki trzystukilogramowych pocisków z pancernika i bomb lotniczych! Przecież było zaopatrzenie na wiele dni walki, przecież była doborowa załoga!
Więc kto ma racje?
1 comment:
wątpię czy dojdziemy kto ma rację... upływ czasu często zniekształca i jeszcze bardziej zamydla. cos wojenny temat ruszyliśmy prawie równocześnie ;) pozdrawiam :)
Post a Comment