Friday, October 4, 2013

Żółtym szlakiem przez G. Św. Marcina, Zawadę do Łękawki - czyli historia z trampkami w tle

Szlak to typowo spacerowy, w wielu punktach pokrywający się z innymi szlakami a nawet ze szlakiem św. Jakuba prowadzącym od Tuchowa do Tarnowa.  Nic dziwnego, bo wielce malowniczy i to w zasadzie jedyna doga na kierunku północ - południe, nie kolidująca z instalacjami energetycznymi, drogowymi i kolejowymi. Znaczy ja osobiście znam co najmniej kilka tras pozwalających przeniknąć bądź wyniknąć z Tarnowa na południe, ale dla szerszego ruchu turystycznego są one nieprzydatne.

Plan jest zasadniczo prosty - mam nowe trampki:
- Niech piekło pochłonie szmaciarzy którzy polityka podatkową wykończyli rodzime fabryki tych rewelacyjnych butów - dziś za 20 zeta kupuje się cichobiegi, które wytrzymują ledwie miesiąc, gdyż ich podeszwy zwyczajnie się przecierają - oczywiście wszystko jest made in niewiadomo kto, bo nawet Chińczycy się pod tym szjsem podpisać nie chcą. Można oczywiście kupić w sklepie trampki np "brytyjskie" - które także są "niewiadomoczyje" - tyle że sprzedawca "krzyczy" za nie, siedem dych. Różnica polega na wykończeniu - technicznie to jest ten sam but - jak dla mnie za wysoka cena za pusty szpan - w ogóle zastanawiam się w jakim celu niektóre środowiska profanują kultowy dorobek harcerstwa jakim są trampki?!
No więc mam nowe trampki, numer rozmiaru jakiś kosmiczny, coś koło 50 a i tak przyciasnawe, beznadziejnie wąsko wyprofilowane przody, podbicie platfusiaste, solidnie dociągnięte sznurówki formują je w korytka, luźno popuszczone powodują ze but "chlapie"na stopie - chyba jestem masochistą że w tym chodzę - bo że jestem idiota gdyż je kupiłem to zupełnie inna historia.

Więc mam nowe trampki, w planach jeszcze kilka wędrówek, tego sezonu,  but musi być rozchodzony - trasa jawi się doskonałą - przespaceruje się o kijkach kilka kilometrów, potem będę szedł wzdłuż drogi 977 na przeciw autobusu - to mnie weźmie po drodze prosto do pracy, gdzie odpocznę...

 Generalnie to około10 ilometrowy spacer w krajobrazie silnie rustykalnym

Co zresztą widać na załączonym obrazku...
Zresztą nie tylko, sporo tu też kapliczek, niektóre ponad 130 letnie, ale teraz ich nie publikuję, kiedyś przejdę szlak z Tuchowa do Tarnowa, to przy jego okazji pokażę i te kapliczki.  

Gdzieś tak w niecałej połowie trasy, podjeżdża mi na przeciw samochód dostawczy - kierowca pyta się czy jestem tutejszy - patrząc przy tym podejrzliwie na moje kijki trekkingowe (tak jak by "tubylcy" nie mogli uprawiać nordic walking, czy trekkingu).
- jestem .
- a gdzie tu jest droga do "Łętowicy".
- tu nie ma Łętowicy -  jest Łękawica i Łękawka a Łętowice to są przy trasie na Kraków (wiem bo mam tam znajomych).
- Ale mi chodzi o Łetowicę !
- Ale tu nie ma Łętowicy!, a do Łękawicy musi się Pan cofnąć nieco i odbić na wschód - zresztą tam jest kierunkowskaz.
- Tam jest kierunkowskaz, ale na Łękawicę, a ja szukam Łętowicy
- Ale tu niema i nigdy z tego co wiem Łętowicy nie było!

Rusza, gwałtownie w ryku silnika słuszę jakieś słowa o pierd...nym turyście...
No to sobie szukaj tej Łętowicy, durna pało do nocy, mogłeś wysiąść pokazał bym Ci na mapie...
Niech mu święty Krzysztof ześle olśnienie, bo inaczej niż cudem to on tej Łętowicy nie znajdzie. 

 Mniam...

 A tu sobie po drodze różaniec odmówiłem,tak było cholernie ładnie że musiałem jakoś Bogu za to miejsce podziękować.
 No co?! Za taki świat to się dziękczynienie nie należy?

Rozstaje w Łękawce - Szlak Jakubowy prowadzi teraz przez las Czerwony Dół, a ja wkrótce odbiję na zachód i dojdę do drogi 977.

W międzyczasie pokiereszowałem sobie stopy, kaducznie... To kauczukowo szmaciane badziewie sprzedawane jako trampki nie jest żadnym obuwiem, to wymyślne narzędzie tortur. Wreszcie docieram pod Piotrkowice, to już droga 977, powoli opierając się na kijkach schodzę w kierunku Tuchowa. Jeszcze tylko cmentarz z I W. Ś. (też pokażę innym razem) i lokuję się na przystanku. Za kilkanaście minut nadjeżdża autobus i wkrótce jestem w pracy. Iść nie mogę, śmiejąc się z bólu (no żeby nie płakać, to lepiej się śmiać), dokuśtykuję na stanowisko.
Ściągam buty i ULGA!!!!!
Rany jak Dobrze!!!!!
Jestem w Raju!!!! 

Do szefa z raportami idę na bosaka... Trudno że wzbudzam konsternację... Osiem godzin odpoczynku dla moich biednych stópek. Na pamiątkę zostały mi bąble wielkości 2 złotówki.

5 comments:

Mad said...

A ja w trampkach zeszłam ładny kawał świata :)Ale może to były jeszcze takie prawdziwsze trampki, nie made in China... Szlak piękny, dziękczynienia jak najbardziej zasadne. Pozdrawiam :)

Wiesław Zięba said...

Interesujące przygody z trampkami. I tak niezły kawałek udało Ci się przejść. Pamiętam z dzieciństwa swoje trampki. To było coś...

Zbyszek said...

Moje trampki też zwiedziły kawał świata. Wspaniała okolica i rzeczywiście, jest za co dziękować. P.

makroman said...

No właśnie - trampki to podstawa i dosłownie i w przenośni - jak trampki kiepskie to harcerz też kiepski... ;-)

Alina said...

"Ech ty drogo,wiejska drogo
nie oblakasz ty nikogo,
lecz kwietnymi wiedziesz slady
poprzez lasy,poprzez sady...."
Szalenie mila wycieczka,dzieki !
Serdecznosci sle !