Przepisałem to żywcem z tablicy objaśniającej.
Czy teren o powierzchni 3.3 ha to w ogóle rezerwat? Dobrze że choć otacza go kawałek lasu tworząc otulinę, ale obok jest szalenie ruchliwa trasa z Kraków - Kijów przez Tarnów, Rzeszów, Lwow i pomniejsze. Od południa mamy intensywnie uprawiane pola. Co gorsza w samej otulinie znajduje się parking leśny (miejsce pracy tirówek), a teraz jeszcze otwarto "smażalnię pstrągów" łącznie z wysoce badziewnym pomysłem sztucznego zalewu z którego się wyławia ryby (spokojnie można to nazwać eutanazją). W efekcie śladów po ludziach mamy tam więcej niż śladów przyrodniczych. A życie zwierzęce jest tak dalece ograniczone że nawet nie ma ostrzeżeń przed kleszczami.
Znam lasy w okolicach Machowej - nie spodziewałem się cudów - no ale to miejsce leży całkiem nie daleko i jakoś tak głupio wędrować hen w dal, mając niezgruntowaną okolicę. Więc pojechaliśmy.
I to w zasadzie wszystko co można na ten temat napisać - byliśmy, widzieliśmy, nie wrócimy...
Na koniec mała anegdota, kaducznie lubię wypuszczać bliźnich i trafiła się okazja. W pewnym miejscu czuć było przeogromny fetor, coś zdecydowanie przypominającego odór rozkładającego się mięsa. Nakazałem rodzince aby poszli szybciej a sam zostałem aby znaleźć "padlinę". Pech chciał że w drugą stronę szła także rodzinka, korpulentna matrona w wieku mocno balzakowskim, jej córa tyleż samo korpulentna (szpetna że bez sześciocyfrowego posagu nawet sam Diabeł za żonę jej nie pojmie) , synalek nawet nie utyty (małopolski zwrot oznaczający grubasa) , wręcz opuchnięty. Stawkę zamykał mężulo, z wywalonym na wierzch pępkiem.
Mijają mnie i nagle dociera do nich smród ów zacny, gęsty i zniewalający. Chwila konsternacji, patrzą jedno po drugim,potem na mnie, potem znów na mnie, wreszcie widzę w ich oczach zrozumienie że żywy człowiek z siebie takiego zapachu wydać nie może - więc znów konsternacja i znów spojrzenia.Wpadam im w tę konsternację zagadując:
- Cuchnie?
- Strasznie! Wie pan, jak by coś gniło!
- Zgadza się - odpowiadam matronie - wie pani, kilka dni temu w gazecie pisali że zaginęła jakaś tirówka, podejrzewają morderstwo na tle sporów o pieniądze. To sobie pomyślałem że jak znajdę ciało, to załapię się na nagrodę od policji, zawsze parę groszy się przyda - dodałem tonem usprawiedliwienia...
"Co się działo, ach co się działo..." można by zacytować Młynarskiego. Krzyk, wrzask, sapanie, odwrót, panika, strach, tratowanie wzajemne... uczta dla konesera ;-)
A oto winowajca
Sromotnik bezwstydny (Phallus impudicus L.)
inne nazwy: sromotnik smrodliwy, sromotnik śmierdzący, sromotnik wstydliwy, panna-bedłka, słupiak cuchnący. Nazwy regionalne: śmierdziak, śmierdziuch, śmierdziel, smrodnik, smrodziuch, sromnik, bedłka pańska, jajczak
(cytuję za Wikipedią)
1 comment:
sromotny odwrót za Twoją sprawką i przy pomocy niewinnego grzybka :DDD
Post a Comment