Kiedyś przeglądając mapę, natknąłem się na coś co mogło sugerować istnienie mostka, lub kładki na wysokości Nowodworza i Koszyc Małych. Szybko jednak zweryfikowałem to na zdjęciach satelitarnych udostępnianych przez Google (cokolwiek by nie powiedzieć maksymalnie wkur...ąca firma szpiegowska - ale dostarcza pierwszorzędnych materiałów). Żadnej kładki tam nie ma, brak nawet miejsca gdzie mogła by być, czy;li czegokolwiek na kształt przyczółków.
Lecz myśl raz zasiana, rozwija się samoistnie i w znacznej mierze niezależnie od resztek rozsądku osobnika który myślą ponoć włada.
W końcu wymyśliło mi się że i tak tamtędy przejdę...
Wyruszyłem parę minut po dziewiątej rano, pierwsze podejście rozgrzewka, wpis w książce w kościele Św.Marcina (ot tak trudniej o odwrót, gdy wpis w księdze widnieje), a potem już z górki.
A w dolince mglisto, mokrawo i chłodno.
Fajna sadyba, niestety tereny te upatrzyli sobie kolonizatorzy i wkrótce, pewnie domeczek zniknie, zastąpiony jakąś:
Cudaczną
Interpretacją
Projektów
Awangardowych.
Póki co wciąż jeszcze są tu ślady dawnego.
ale kończy sie Zawada, odbijam w lewo,czyli na południe w kierunku Nowodworza.
Dwa obrazy Nowodworza dawnego,na nowe szkoda mi prądu z akumulatorków.
To też Nowodworze, ale inne. Energetyczne - największa w rejonie rozdzielnia energetyczna, coś naprawdę solidnego.
W oddali Koszyce Małe z lewej i Wielkie z prawej (oba take same - onegdaj dziura, obecnie sypialnia).
Jasna plama pośrodku to Kościół. Perspektywa znów kłamie - bo Kościół jest tuż przy samej obwodnicy Tarnowa - więc powinien być najbardziej w prawo, lecz z punktu z którego patrze, widnieje pośrodku. Często oprowadzając wycieczki, zwracam na to uwagę. Teraz oczywiście nic nikomu nie grozi, ale kiedyś, w górach, w lesie...można zabłądzić, idąc "na wieżę".
Lepiężniki się pięknie ruszyły - ale im poświęcę osobny post, na blogu przyrodniczym.
Pierwsza przeszkoda - potok Złota. bardzo strome brzegi,praktycznie pozostawiają małe pole manewru - przeskakujemy z Aurą, w możliwie najwęższym, kamienistym miejscu.
A to cel nasz i przeznaczenie. Rzeka Biała. Nie ma kładki jest... bród!
Zasadniczo brudu tam też niemało, zwłaszcza namułu.
Zdejmuje buty, skarpetki, podwijam spodnie powyżej kolan... kijki dzielnie kotwiczą mnie do dna.
Niestety, w połowie nurtu jest za głęboko przemoczył bym nogawki. Muszę wracać.
Docieram do brzegu, odczekuję moment by nogi nieco się zagrzały i...
Zdejmuję spodnie - nikogo tu nie ma, to nie ma się co krygować, związuję nogawki i zawieszam je na szyi jak wcześniej powiązane za sznurówki buty. Idę tą sama trasą,wkrótce woda sięga mi do polowy ud ale... wyżej już nie. Prąd jest silny, lecz do przyjęcia tylko zimno...
Czasami przeczytać można w powieściach pisanych przez epigonów Karola May'a o tym jak ktoś zanurzony w zimnej wodzie odczuwa tysiące igiełek wbijanych mu w ciało... Rany co za brednia, żadnych igiełek! Dojmujące uczucie zgniatania, miażdżenia każdego centymetra zanurzonego ciała. Każda tkanka i każda komórka z osobna, wszystko poniżej kolan cierpi niczym w torturze hiszpańskich butów, ale tortura to nic,wystarczyło powiedzieć coś katom, by poluzowali śruby - wodzie i płomieniom NICZEGO powiedzieć się nie da - można być tylko silniejszym. Prę naprzód i wreszcie dno "idzie" ku górze. Ulga w psychice, ale ból w nogach trwa nadal, długo jeszcze trwa...
Na drugim brzegu pozostała Aura - nie ubieram się by w razie czego moc iść jej z pomocą.
wreszcie gdy widzie że nie zamierzam wracać - rzuca się w nurt. Pierwsze kilka metrów może jeszcze iść, potem musi już płynąć. Na środku zaczyna ją znosić, już ruszyłem na pomoc, gdy jednak przełamała siłę wody i od tego momentu ta popychała ją do łachy kamieni, na której byłem.
I już jest przy mnie - oczywiście uznała za stosowne otrzepać się bezpośrednio w mojej bliskości.
Na tym nie koniec- była wyraźnie na mnie zła! Całym swoim zachowaniem pokazując jak bardzo jest zirytowana moim pomysłem. Głośno "fucząc" przez nos wyrażała swoje niezadowolenie. I tak pozostało jej aż do wieczora (pomimo, tacki ze smakołykami jaką dostała po powrocie), nawet jak wracałem przed dwunastą z pracy to nie wyszła mi na spotkanie, tylko zaszyta w swoim legowisku rozpoczęła koncert "fuknia".
Dalsza droga to już banał, miedzami pól uprawnych, do Koszyc, stamtąd pod obwodnicę a dalej już drogą techniczną obok obwodnicy... mostem na Białej i znów drogą techniczną aż do uliczek naszego osiedla.
Route 2 526 990 - powered by www.bikemap.net
13 comments:
ile Ci to zajęło? pływałam kiedyś w majowym Bałtyku 9 st rozrywa wszystkie tkanki na bolesną miazgę. szpilki? to pewno się czuje podczas akupunktury ;P
Koło minuty - szczęśliwi ponoć czasu nie mierzą ;)
Twój pies był najwyraźniej innego zdania ;P
Wcale się Aurze nie dziwie, tez bym była zła;)
Koło kościółka, czyli obwodnica jeździłam dawniej do Skrzyszowa, teraz już nie, wreszcie mozna krótszą droga i bez korków, czyli A4.
Co prawda sa tacy, co narzekaja, na ekrany i brak widoków, ale jak człowiekowi spieszno...
Gwiezdna - za to nie ma problemów z nadwagą, nie łysieje od nadmiaru białka, ani nie choruje na setne inne schorzenia charakterystyczne dla miejskich czworonogów.
Ikroopko - ale za to pakujesz się w korek na Jana Pawła II i Lwowskiej. Ale ekrany ustawili idioci także przy obwodnicy.
Będąc na Ukrainie rowerowo, kąpałem się w rzece przy drodze jak pan Bóg stworzył. A w młodości na Bagrach w Krakowie w kwietniu przy kilkunastu stopniach. Potem przypłaciłem to kamieniami na nerkach. Choć to podobno związku nie ma. A tak w ogóle to wiesz, że piesze wycieczki zapisujesz na mapach portalu rowerowego. Do pieszych służy raczej WanderMap. Nie BikeMap :)
Nomadzie - wiem, lecz wonder dochodził mi do poziomu zapisz trasę i mielił przez następne dwie godziny.
Zaręczam jednak że moje trasy da się pokonać rowerem... choć nie będzie to łatwe.
Sam rzeki w bród pokonywałem, niosąc rower, wiele razy, kilka razy też jadąc na rowerze (ale to już był głupota.
kamienie tona pewno nie od zimnych kąpieli, bo też musiał bym je mieć, a nie mam, natomiast znam ludzi,którzy w życiu nie weszli do wody chłodniejszej niż 25 stopni a kamienie mają!
Korek przy JPII to maly pikus przy tych, ktore pamietam ze starej drogi, czas przejazdu jest przynajmniej trzy razy krotszy!
A co do ekranow - moja ciotka mieszka przy samej obwodnicy, ekrany ratuja jej zycie.
Fakt jak zablokowało Łapczycę,czy na obwodnicy Bochni wywalił się tir,to korek sięgał aż do Wieliczki. Dlatego ja zazwyczaj jeździłem przez Szczurową i Nowe Brzesko.
Nie kwestionuję sensowności ekranów akustycznych - ale np. koło mnie pomiędzy ulicami Ostrogskich a Tuchowską jest kilka hektarów wyrobisk pocegielnianych i ... przez najbliższe dziesięciolecia nikt tam domu nie wybuduje - to po co takie miejsca osłaniać?
A w Krakowie ekranami osłonili autostradę od... magistrali kolejowej!
Mów co chcesz ale to złodziejstwo a nie inwestycja.
Proszę bardzo. Już wiem, gdzie szukać informacji, kiedy w tarnowskie okolice mnie zaniesie.
Fajne te Twoje wędrówki i przyjemnie się czyta, Będę zaglądała.
Pozdrawiam
Zapraszam serdecznie, choć zakładam że na wędrówki eksremalne np. śladami batalionu Barbara, namówić się nie dasz :-)
Niezły survival. A Aurze się nie dziwię, foch był w tym przypadku jak najbardziej zasłużony - i nie piszę tego tylko dlatego, że jestem kobietą i czasem fochy stosuję...Cóż :). Moja Mila zawsze się przy nas otrzepuje, zawsze! I nie ważne czy wyszła z morza czy z kałuży :)
Bywały lepsze, lecz nie narzekam, marzy mi się powtórka z pętli przez Ukrainę, Rumunię., Węgry i Słowację... Tam faktycznie dziesiątkami kilometrów nie ma żadnego człowieka i wszystko trzeba nieść samemu - ale to wyprawa dla co najmniej 5 / 6 zaprawionych osób.
Post a Comment