Zapewne nie dalej niż do sklepiku za rogiem, lub jedziecie samochodem. Ja autem jeździć nie lubię, więc po zakupy chodzę piechotą, z plecakiem - ma to te swoje dobre strony że... zmusza do oszczędności! Po prostu więcej niż się da do plecaka nie wejdzie ;-).
Zatem idę, Aura oczywiście ze mną - gdybym wrócił tą samą droga zrobił bym jakieś trzy kilometry - no ale to banał - zatem z pełnym plecakiem zakupów... wracam przez Tarnowiec i Zawadę, czyli kawałeczek dalej.
Lecz było warto!
Na granicy Tarnowca i Zawady - tu jest jeszcze w miarę płasko.
Zaczyna się podejście do kilku domów i działek ukrytych w lesie.
Pierwsze wąwozy wypłukane w łupkach przez spływająca wodę, Na "marcince" jest ich ogrom.
Ja i Aura w postaci cienistej
Panoramka już z Zawady. Tu w okolicy wykryłem parkę myszołowów, chyba szykują się na gody - niesamowicie mnie to cieszy.
A to słynny nadajnik z Górze św. Marcina, jak widać sporo do niego jeszcze zostało - ale z takich ujęć, naprawdę zna go mało kto - bo tędy żaden szlak nie prowadzi.
Szczerze mówiąc, tędy w ogóle nic nie prowadzi - to marsz miedzami, a potem przez "dziadków ogród - czyli czyjąś posesję z modlitwą na ustach aby nie mieli tam psów które zdradzą nasza obecność ;-).
Route 2 547 921 - powered by www.wandermap.net
14 comments:
zawsze z plecakiem, często na rowerze i doładowuję tak pojazd, że potem niemal wyglądam jak rowerzysta z Azji :) autem jeżdżę raz na jakiś czas jak zniknie maka i cukier i tez nie lubię...
Ja do sklepu mam tak blisko, że na piechotke, ale zawsze z plecaczkiem:)
W razie konieczności mam jeszcze takiego wielkiego Urala na stelażu, tam można zapakować czterdzieści kilo produktów. Ale żadko kożystam.
Zakupy to ja robię zwykle po drodze z pracy, więc samochodem. Ale sklepy mamy też w sąsiedniej większej miejscowości. Ostatnio robimy wieczorne spacery właśnie tam. Zwykle przy okazji coś drobnego się kupi. Idziemy okrężną drogą. Będzie trochę ponad pięć kilometrów.
Fajna jest ta Twoja droga na zakupy.
generalnie nie lubię robić "tygodniowek' bo skąd mam wiedzieć na co przyjedzie nam ochota za kilka dni?
Wczoraj wracałem trawersem przez lotnisko i pola kukurydzy... też parę ładnych kilometrów
Po temacie wpisu nie spodziewałbym się takich fajnych kadrów przyrody:) Tu mnie zaskoczyłeś, pozdrowionka :)
Nie wspomniałem o parce myszołowów którą nakryłem na lotach godowych. Podejrzewam miejsce gdzie mogą założyć gniazdo, ale póki co nie robię sobie nadziei. Jak założą a ja wyśledzę to nie omieszkam się pochwalić.
No to nieźle, ja to zawsze na zakupy autem, jakoś nie lubię dźwigać:) Wole spacerować bez "obciążeń"
P.s. dziękuję, że do mnie zajrzałeś, sukcesywnie będę czytać archiwum Twojego bloga.
Trening zawsze się przydaje - plecak z zakupami to niecałe dziesięć kilo, a nieraz na wędrówkę trzeba zabrać i dwadzieścia kilka.
No nieźle! Całe szczęście że to nie były zakupy pilnej potrzeby i że Cię żona nie poganiała. Ja też jestem z tych co to jeśli mogą to wszędzie piechotą, lub rowerem. I często okrężną drogą :)
Po naprawdę pilnej potrzeby zakupy to idziemy do sklepiku osiedlowego, inne się planuje - w razie musu mamy procedurę obywatelską... obywamy się bez ;-)
Kolego sympatyczny,jak można z Tobą pogadać na osobności-Szoszon
A co za problem wrzucić mi coś na maila?
Post a Comment