Wybaczcie mi ten tytuł, tak wiem, gorsze są tylko rymy używane w tekstach discopolo... Ale trudno, trawestując Jonasza Koftę (a swoja drogą, jak Go tytułować - skoro wszystkie określenia przy nim blakną?, na moje oko najwyższy tytuł uznania dla Jonasza Kofty, to brak jakichkolwiek tytułów - to on sam był, klasą dla siebie). No ale wracajmy do trawestacji - "pisać poezję każdy może, czasem lepiej, a czasem gorzej..."
Spisz ma dla mnie w sobie coś nieodparcie magicznego, po prostu czuje się tu jak w ojczyźnie - tak moja ojczyzna to Tarnów, ale... Ale moje korzenie, na co wskazywać może nazwisko, są gdzieś tam, na Spiszu. Nazwiska zaś dziadków odnajduję na cmentarzach praktycznie ze Spiszem graniczących, a pamiętajmy że na cmentarzach to pamięć sięga zaledwie stu lat wstecz, reszta już dawno uległa zapomnieniu (no może poza kryptami i sarkofagami tych moich przodków którzy "ani z soli, ani z roli, ale z tego co ich boli"). Tak czy siak, w zawierusze wojennej, wiele śladów rodzinnych przepadło. są tylko resztki wspomnień, jakieś wzmianki w pamiętnikach czy książkach o dawnych mieszkańcach, przede wszystkim jednak pozostał ślad w genetyce - jak łosoś "wie" że jest we właściwym nurcie, że oto wraca do domu, tak ja "wiem" że jak jestem tam, to jestem tam gdzie być powinienem.
Jak tak się dobrze zastanowię, to podobieństwa w architekturze, do Spiszu znajdę i w Tarnowie i w nieodległym Wojniczu (tam też mój ród), a z racji obecności wszędzie Madziarów, wszędzie tam też znajdę charakterystyczne dla nich elementy zdobnicze. Poza tym to wszystko (poza południowym Spiszem) to kraina Dunajca - wielka dolina, pradolina, prarzeki - najstarszej chyba rzeki w Polsce, mojej naj...
A teraz spójrzcie na Spisz poprzez fale Dunajca...
Na koniec zbliżenie Tatr... w kolejnym wpisie (nie wiem czy następnym, ale wkrótce) postaram się opisać te szczyty.
6 comments:
Miło wspominam, choć komercyjny, ale piękny spływ Dunajcem. W takiej zimowej aurze rzeka wygląda równie ładnie.
Z czegoś górale żyć muszą. S[pływ komercyjny, ma tę zaletę nad kajakiem, ze człowiek może się spokojnie porozglądać, jak się płynie samemu, to takiej szansy nie ma.
Czy Ty widzisz TO niebo? :) Ale obłęd. Myślę, że co chwilę bym leżała jak długa bo patrzenie pod nogi byłoby niemożliwe z powodu gapienia się w górę. Z Dunajca mam wiele pięknych wspomnień, które powoli zaciera czas ( chyba, że to już Alzheimer ) więc liczę na powrót tam w niedługim czasie...
A za ten rym w tytule to Ci się należą co najmniej owacje na stojąco :)
Mo - serdeczne dzięki za uznanie moich walorów literackich ;-).
A na niebo zawsze można spoglądać z tarasu tej czy owej kawiarenki, balkonu schroniska lub przydrożnej ławeczki. Potykanie się nie jest najwłaściwszą metoda poruszania się w górach ;-)
Poza tym pamiętaj że w razie przewrotki była byś "kobietą upadłą" ;-)
Spiska relacja bardzo mi się podoba, nareszcie mam czas, żeby ją sobie niespiesznie przeczytać.
W taką "pamięć komórkową" czy genetyczną jak najbardziej wierzę i sama nieraz mam podobne odczucia. Co ciekawe nie tylko Kraków, ale podobne wrażenie odnoszę widząc tę charakterystyczną, zygzakowatą linię Tatr. Z tej strony jeszcze nie miałam okazji ich oglądać, zwykle tylko od północy.
Piękne miałeś i słoneczne dni!
Mam nadzieję, że jeszcze wrócisz do tej spisywania spiskiej relacji ;-)
Post a Comment