Wtedy na moim blogu zagościł jedynie kościół i dziś... także - mam co nieco zdjęć z pałacu Krassuckich ale chciałem materiał zmontować w filmik - i pokażę go w jednym z następnych postów.
Mój problem polega na tym że w okolicach mam już wszystkie szlaki przetuptane i tam gdzie jeszcze nie chodziłem, lub chodziłem innymi szlakami muszę udawać się autobusem lub samochodem, bo dojście tam zbyt długo by trwało. Autobus wybieram przed druga zmianą a potem jadę prosto do pracy, w inne dni maszeruję z aura i wtedy podjeżdżam samochodem. A samochód najlepiej zostawić... pod kościołem, tam zawsze jest parking.
Zatem zaczynamy spod kościoła i tam skończymy.
Route 3 461 548 - powered by www.wandermap.net
Niestety szlak znów jest "ręcznie malowany" bo apka Wandermapy, uparcie odmawia zarzucenia moich szlaków na serwer. Zarejestrowałem się już w Navime i wrócę do tego serwisu, ale na razie nie mam wyboru i starsze przejścia dostępne mam tylko w ten sposób.
Jak mówiłem zaczynamy spod kościoła.
Świątynia pierwotnie stanęła w Padwii Narodowej konsekrowana roku pańskiego 1664, ale przeniesiona tu 125 lat temu gdyż lokalne kościoła często płonęły... i pobożnemu ludowi groził brak dachu nad głowami. Samą wieżę dobudowano już w latach 70 XX wieku.
Nie jest ani szczególnie piękny, ani nie zawiera szczególnie wyjątkowych świadectw ubiegłych stuleci - ot zwykły wiejski kościółek.
Jeden z ciekawszych elementów - piaskowcowa misa na wodę święconą, niestety także tu trudno rozpoznać zarys ornamentu.
Nie ma tu szlaków - ale trasa jest raczej prosta - zamierzam obejść Zwernik "górą", przez Krasówkę i Kokocz, a następnie wrócić "z drugiej strony".
Praktycznie poza wstępnym podejściem, gdzie na odcinku kilkuset metrów "robimy" robimy prawie sto w pionie - to wręcz spacerowa.
Poza tym, nawet nie bardzo jest co fotografować, więc nie mam z tego odcinka żadnych ujęć, potem skręcam w lewo, wchodzę w las i po kilkunastu minutach jestem na szczycie Krasówki - dobrze że mam GPS bo bym się nie zorientował - wszystko zalesione (i słusznie), i żadnych (niesłusznie) punktów orientacyjnych - choć w sumie nikt tu nigdy turystyki nie planował.
Wkrótce jednak wychodzę z lasu i jestem na grani łączącej Krasówkę z Kokoczą, na południe od grani dolina Lubczy (wiecie co się dobrze robi w Lubczy...? No to sobie zrymujcie ;-) ) a na północ dolina Zwernika - otwarta już w kotlinę Tarnowsko-Sandomierską. W tej chwili jednak jestem na skraju lasu i widzę jedynie pola oraz łąki.
Skład wyoranych kamieni - wszystko to w zasadzie piaskowiec ciężkowicki z dodatkiem łupka.
Kapliczka maryjna
O! jak pisałem wcześniej Kotlina Tarnowsko-Sandomierska.
Świetna kapliczka - znaczy kapliczka niby zwykła ale na niezwykłej wierzbie umieszczona. Widzicie ten jakby wianuszek z kwiatów opasujący jej wierzchołek pnia? To zdobienie metalowego drutu którym ja opasano i "spięto do kupy". Wcześniej kapliczka była na "balkoniku" którego resztki widać z prawej strony.
Tak spreparowanej wierzby jeszcze nie widziałem, jak długo wędruję, a wszystko to z myślą o kapliczce.
Kokocz - prawie kumulacja - już widać że teren zadbany - ktoś wydał sporo "euroszmalu" na rzecz ciekawą ale... z racji tego że praktycznie nieznaną (nawet na mapach Compassu - tego nie ma), nie przynoszącą gminnie wzrostu ruchu turystycznego. No ale maja swój własny teren rekreacyjny.
Tablice z panoramą pasma Brzanki, kibelek, śmietniki do segregacji odpadów wiatkę i ... wychodnie piaskowaca ciężkowickiego!!! Kurna byłem pewien że tak daleko na północny wschód nie sięga!
Jest platforma widokowa z darmową lunetą - lukałem na Liwocz.
Oto Liwocz we własnej majestatyczności. Widzicie krzyż milenijny na wierzchołku?
a ja widzę... pewnie dlatego tylko że wiem iz on tam jest ;-)
"przejrzystość bowiem była mglista".
A tam pod nogami to Zwernik, a jak ktoś się fest wpatrzy, to pod kościołem zobaczy mój zaparkowany samochód.
I kulminacja
i głaziki
I wychodnia skalna
i nawet natrętną Aure też na chwile mieli...
A p[otem szukanie drogi zejścia - do wyboru mam trzy błotniste ścieżki - jedna prowadzi w las, druga do innej miejscowości a tylko jedna do Zwernika - widać mało się lubią, skoro najkrótsza droga jest w stanie tak tragicznym ze trudno mi ja znaleźć bez GPSu.
A zejście Miejsca nie przypomina trekkingu ale - canioning ;-)
Woda rwie wartkim strumieniem - kamienie są przyjemnie śliskie i obiecują przyjacielską pieszczotę pośladków w razie poślizgu.
To był kiedyś gesty las... był.
Choć z doły wygląda jeszcze całkiem okazale.
I jeszcze tylko taki malowniczo surrealistyczny karcz i za kilka minut nasza przygoda dobiega końca - aura przyśpiesza na końcówce (pewnie przypomina sobie lokalne zapachy i wie że to tu), patrzy w oczy i liczy na "nagrodę" - nic z tego - nie przed jazdą, dostanie w domu.
wracam przez Łęki Górne i Dolne - to również ciekawe miejsce - w sam raz na wycieczkę rowerową - mają tam malowniczy pałac (cały) i zabytki sakralne plus cmentarze wojenne.
Ale to innym razem.
14 comments:
Szukałam tego samochodu i szukałam - nic z tego. To już łatwiej znaleźć ornament na starej chrzcielnicy. "BO nie ten, bo nie ten już wzrok"
Jak jest wieża kościelna i dach trzeba poprowadzić pionową linię do spodu kościoła a tam takie małe podłużne jasne coś... i to jest TO coś ;-)
Przyjemna wycieczka i ciekawie opowiedziana.
Ładna jest kapliczka na drzewie i kościół.
A nazwa tej góry Kokocz to może od kłokoczki południowej?
Przyjemna trasa. Też często wypadam gdzieś samochodem w tzw. ,,okienku" i robię takie kółeczka.
Kościół/cerkiew cieszy każdego zmotoryzowanego turystę - nawet ateistę :) Ciekawy paradoks. Co prawda obiektami westchnień są parkingi, ale zawsze są to obiekty szczególnie pożądane na trasie ;)
Darmowa luneta - i to na chodzie, to jest nieczęste ;)
Fajna, urozmaicona trasa, taka jakie my lubimy :)
Pozdrowienia
Ja też w swojej okolicy przeszedłem i przejechałem wszystkie drogi i bezdroża. Regularnie z żoną chodzimy na spacery dolinkowe. Tą samą drogą, a i tak od czasu do czasu wypatrzymy coś nowego. Albo znajdujemy nowe przejście.
Zachęcam do obejrzenia wnętrza kościoła.
Hanno - to w ogóle ładne okolice.
Stanisławie - od miejscowych słyszałem parę razy właśnie "Kłokocz" a nie "Kokocz" więc całkiem możliwe. Ale krzewu nie spostrzegłem, inna sprawa że nie zapuszczałem się w zarośla.
Rado - w tej chwili trudno inaczej by się nie powtarzać ze szlakami, a na tyłku usiedzieć nie sposób.
Julianie - dokładnie ;-).
Nomadzie - Tak wiem, przecież śledzę twojego bloga i tam faktycznie jak porównuje z mapami trudno było by nową ścieżkę wytyczyć ;-)
A propos - nie wiesz czemu nie idzie zrobić uploadu trasy z aplikacji na stronę WWW Wandermapy?
Anonimie - przy następnej okazji, bo do tej pory zawsze zastawałem zamknięty. Jeśli jednak jesteś stamtąd i masz możliwość "załatwienia" mi wejścia - to daj znać i podjadę. A być może zorganizuję większą grupę.
Pozdrawiam.
Przykro mi ale nie mam takich możliwości. Wnętrze kościoła miałem szczęście zobaczyć
i sfotografować w roku ubiegłym w czasie gminnych dożynek.
Zapraszam na http://pieszoprzezpodkarpacie.pl/z-slotowej-na-kokocz/
Więcej zdjęć z wnętrza mogę przesłać poprzez kontakt z w/w strony.
Pozdrawiam
Aura wcale nie jest natrętna, wypraszam to sobie w imieniu psa :). Skoro dzielnie Ci towarzyszy to ma prawo do zdjęć. Bardzo fajne miejsce na wędrówkę, podziwiam Cię tylko za to, że wielokrotnie po takim szwędaniu się masz jeszcze ochotę na pracę. No ale może to właśnie dzięki temu masz :). Z własnego doświadczenia wiem, że najłatwiej znaleźć miejsce parkingowe albo pod cmentarzem, albo pod kościołem właśnie.
Całkiem fajne miejsce, widać że ktoś się postarał żeby przyciągnąć turystów :)
Czytałam, że były plany budowy kamieniołomu na Kokoczu, miejscowi, żeby zapobiec zniszczeniu tego miejsca wystarali się o utworzenie Zespołu Parkowo-Krajobrazowego - wtedy teren jest nie do ruszenia :)
Cóż, przyznam, że ja czuję się zachęcona do odwiedzenia tego miejsca dzięki twojemu postowi :)
Pozdrawiamy :)
Anonimie (Wiesławie?) - już dodałem twojego bloga do obserwowanych. Dobrze choć zdjęcia zobaczyć, ale fajniej było by samemu móc zobaczyć.
Mo - Do zdjęć owszem (choć to nie celebrytanka ;-) ), ale natarczywe włażenie na mnie na każdym postoju, może być irytujące, zwłaszcza że ona domaga się głaskania także podczas marszu a nawet... jazdy rowerem.
Wiesz moja praca to głównie ślęczenie przed monitorami i nadzorowanie procesu, w takich okolicznościach bolące nogi to zaleta, bo łatwiej na tyłku usiedzieć, a jak zdarzy się awaria to i tak zadziała adrenalina.
W większych miejscowościach to jeszcze pod GSem parking idzie znaleźć, ale i tak najgorzej jest w miastach.
KKS - w tym sęk - śledzę lokalne zdarzenia turystyczne a na temat tego punktu widokowego w mediach cisza. zrobić zrobili, ale przyciągać nie przyciągają, bo nikt o tym nie wie...
Fakt na Kokoczu (Kokoczy?) jest jak widać na zdjęciach świetna wychodnia, na rzeźby czy sztukaterie raczej się nie nadaje, bo zbyt gruboziarnisty, ale na kruszywo drogowe, w sam raz. Mądrzy ludzie tam mieszkają.
Post a Comment