Friday, June 23, 2017

O tym jak się siedzi w Bruśniku na wieży i w Diabła na Diablim Boisku nie wierzy.

Ja sobie już tam byłem, tym razem wybieram krótszą trasę bo idziemy z Marzenką i Miłoszem (Mikołaj jak zwykle zombifikuje się przed ekranem), a nie jestem pewien czy kilka kilometrów dodatkowo w upale, jest tym o czym marzą.

Do Pławnej śmigamy autem, parkujemy obok  szkoły i dalej już na piechotkę - niestety zapis trasy padł na początku - nie wiem czemu i mam dopiero od drugiego kilometra, dlatego pętla mi się nie zapętla...



Ale i tak pogląd na trasę jest.

Samochód banalizuje turystykę! Jeszcze w latach 80ych, było ciut inaczej - turystyka samochodowa miała swój etos, swoich wyznawców pieczołowicie zbierających sprzęt i pamiątki. Dziś po prostu wsiada się w samochód, podjeżdża pod "atrakcję"  (możliwie blisko) wysiada się (lub nie - bo i takich widziałem) po czym jedzie do McDonaldsa albo innego KFC... ot tyle. Jak podchodziliśmy pod szczyt były chyba ze cztery samochody, w jednym jakieś dwie dziewczyny... nawet nie wysiadały - świat w smartfonie był ciekawszy.  Dla mnie lepiej, nie musiałem się powstrzymywać by nie zrzucić ich na dół...

Na szczycie wieży kilka osób, ale szybko się zmyły - cóż im po widokach które... de facto nic im nie mówią?! 

Za to ja mogłem przed moimi roztoczyć horyzonty swoich wędrówek opowiadać im o szlakach, wzniesieniach, kamieniach, wąwozach, kościołach... pytanie brzmi czy słuchali, czy tylko kurtuazyjnie udawali? ;-)


 Marzenka na szczycie.

 My

 Wieża kościoła na Jamnej

 na prawo od plecaka jest trójkącik taki mały I("wskazywany" przez troczek), potem taki większy nawet nie tyle trójkącik co wyraźne wzniesienie, a pomiędzy nimi taka maleńka szaro błękitna "cosia" - to Magura Małastowska! Co wskazuję jako dumny nosiciel stosownej naszywki na plecaku. 

 POGÓRZE!!! 

 A Aura? A Aura oczywiście na nas czekała - tym razem odważyła się wejść aż na drugi poziom! Ale nasz widok i perspektywę zejścia powitała entuzjastycznie. Zdecydowanie nie jest to pies wysokościowy. 

A potem schodzimy kawałek tą samą trasą 
a tu.
 Pisklak.
 podlot drozda jak mniemam.

 Nawet dwa pisklaki!! 

 to chyba nie prośba o żarcie a raczej postrach...
mnie w każdym razie srodze przestraszył i aż mi się ręce trzęsły,

 Gdy przenosiłem go z asfaltu na drzewo.

 Mrufy 
A wiecie że mrówki używane były przez żołnierzy i partyzantów jako środek
 higieniczny?
Wystarczyło na mrowisku położyć swoje ubrania a wnet wszystkie pasożyty, wszy i ich larwy oraz jaja były skrupulatnie wyniszczone.  

 Niezidentyfikowana budowla! Zdecydowanie wymaga  kolejnego rajdu! 


 Odbijamy w prawo i po chwili wchodzimy w las.
Robi się przyjemnie chłodno, półcień koi oczy i ogólnie jest fajnie. 


 Nad mruczajem.

 i na Diablim Boisku.

 Rzut obiektywu w głąb jaskinki - pewnie dalej się rozszerza - błonoskrzydłych tu nie brakuje.

 Młody Tytan
 i Tytan po przejściach...

 Ale za to razem mogą zdobywać skaliste ściany. 

 Do tego zdjęcia były trzy podejścia. 
Aura zawsze wstawiała pod obiektyw swoją tylną stronę, dopiero taki uchwyt jako tako ją ustawił.

 Pod osłoną skał. 



 i pośród nich.

 i znów trzy podejścia... 
Jak trzeba pozować to nie, ale jak nie trzeba to zawsze kadr ogonem zepsuje...


 Niestety musimy już wracać. Choć droga piękna
 A wieża w Bruśniku łypie na nas zza wzgórza Styrki

 I znów zaczątek Beskidu Niskiego Chełm oraz pasmo Maślanej Góry.

 I nawet paralotniarz na tle Chełmu polatuje. 

Mylą nas znaki, zarośnięte nieco i błądzimy...
Znaczy idziemy prosto miast skręcić w ścieżkę która ... zarosła trawą i wygląda nieledwie jak zapuszczona miedza a nie szlak. 
Ale nie ma tego złego!
 Bo oto napotykamy tę rzadkiej urody kapliczkę z Frasobliwym. 
Ale tu już orientuje się że coś jest nie tak i zawracamy.
Po chwili odnajdujemy szlak i schodzimy do Pławnej 
 
Jeszcze tylko taka alegoria poróżnionego rodzeństwa.

Po drodze przeglądamy nogi czy nie ma na nich kleszczy, Aurę (były dwa), dopijamy co mamy i pakujemy się do samochodu. 
Może to był tylko zwykły rodzinny spacer, ale...

36 comments:

Wiesław Zięba said...

Wspaniała rodzinna (prawie, bo kompletu jednak nie ma) wycieczka. Fajne zdjęcia i ciekawostka o mrówkach. Tylko jak później pozbyć się tych mrówek z ubrania?

♥ Łucja-Maria ♥ said...

Macieju
myślę, że cała Rodzinka (z Aurą na czele) była zadowolona z tego spaceru. Gdyby tego nie lubili, zostaliby w domku. Cudna jest kapliczka z Jezuskiem Frasobliwym.
Pozdrawiam:)

makroman said...

Wiesławie wystarczy wytrzepać, mrówki zresztą same będą chciały wrócić do mrowiska wiedzione feromonami.

Łucjo - Aura to zawsze i wszędzie za mną pójdzie. Natomiast o Marzenkę i Miłosza muszę dbać. A kapliczka odkryta przypadkowo ale ... Lubię takie przypadki, i myślę że trafiają się tylko tym którzy są otwarci na przygodę.

Wojciech Gotkiewicz said...

Rodzinny spacer? Wątpię, czy przeciętne, polska rodzina zakwalikowałaby taki rajd do tej kategorii. Masz rację, dziś wszystko robi się na pełnym gazie. Znajomy pokazywał mi zdjęcia z podróży poślubnej w formie zorganizowanej wycieczki. Na jednym młodzi na plaży, na kolejnym w puchowych kurtkach na jakimś szczycie, a oba zdjęcia zrobione tego samego dnia :))) PS. Skąd u Was na szlakach wieże widokowe, jak z parków narodowych?

makroman said...

Wojtku - no rodziny! I spacer, bo poniżej 20 km, nie ma co mówić o rajdzie ;)

Wiesz jak impreza polega na "zaliczaniu" atrakcji... Choć w sumie, w kilku miejscach Włoszech, da się w ciągu jednego dnia z plaży na narty wyskoczyć. Wiesz jak to jest. Takie korpoludki, zapierdzielają stale "morywowani" do jeszcze większego zapierdzielu, marzą o przeżyciu czegokolwiek innego niż kolejna konferencja, projekt itp. Ale choć mają masę szmalu, mają tylko kilka dni wolnego,bo wyścig szczurów wszak trwa i ktoś już czycha na ich stanowiska... No to w ciągu jednego dnia trzy "atrakcje" (plaża, narty i rodeo,a nocą wieczorek wyrafinkwanego seksu tak samo sztuczny i lrzepłaconymjak cała reszta)

A wieże widokowe? Otóż to serce Rożnowsko Ciężkowickiego Parku Krajobrazowego... poza tym Unia dała pieniądze...

ikroopka said...

Oooo,to jest post na przynajmniej trzy czytania;)
Na Bruśnikową wieżę wybieram się tego lata, byle tylko był jakiś dzień słoneczny, a nieupalny. W kwietniu zaliczyłam Beskidzki Raj - widoki bardziej górskie, bo i Babią, i Polce widać, polecam, jeśli nie byłeś.

"Niezidentyfikowana budowla! Zdecydowanie wymaga kolejnego rajdu!" - w mapach google'a nie sprawdzałeś?

ikroopka said...

... a w ubiegłym roku zaliczyłam piękne widoki z platformy widokowej w Woli Kroguleckiej - wciąż wpisu nie zrobiłam, ale na fb jedno zdjęcie jest:)
https://www.facebook.com/ikroopka/photos/a.1503714853225504.1073741828.1503702413226748/1728589957404658/?type=3&theater

Łemkowyna, na Beskidzie Niskim said...

W obecnych czasach przeciętna rodzina spaceruje wirtualnie, w internecie.. Ewentualnie podjeżdża samochodem tam gdzie może, a gdzie nie może - nie dociera...

Rademenes II said...

No tam u was malowniczo bardziej i można więcej z buta pochodzić, Jakoś w górach bardziej się chce niż na tej naszej mazowieckiej stolnicy.

wkraj said...

Bardzo ładna trasa z kilkoma atrakcjami. Fajny rodzinny wypad, też lubię wracać w miejsca już kiedyś odwiedzane.
Pozdrawiam.

Hanna Badura said...

Bardzo fajna jest z was rodzina.
Miło popatrzeć na wasze wędrówki, na ładne zdjęcia.
Pozdrowienia dla całej trójki :)

makroman said...

Ikroopko - warto, widoki jak widać widoczne, obyntyulko widoczność nje była mglista ;)
Trzy czytania???
Bywać w Beskidzkim Raju byłem, praktycznie wszędzie już byłem, tyle że w wielu miejscach jeszcze w czasach licelanych i harcerskich, czyli bardziej zainteresowany kształtem nóg koleżanek niż ukształtowaniem terenu. No i wież widokowych naonczas nie było (no może ta na Baranim, w Beskidzie Niskim).

Generalnje zainspirowałaś mnie. Zobaczymy co uda się zrealizować.
Przeglądałem mapy satelitarne, kierunek wskazuje na Staszkówkę, jest co nieco obiektów które by pasowały, ale widok jest pionowy i nie jestem w stanie ustalić wysokości.


Julianie - i to jest tragiczne.

Rademenesie - dlatego na południe od linii Kraków - Rzeszów chodzę z buta a na północ od niej śmigam na rowerze. W sumie to fartowną mam lokację.

Wkraju - teren w sam raz na takie spacery, nie nazbyt wymagający, urozmaicony.
A w bycie przewodnikiem w sumie wpisane jest powracanie w miejsca gdzie już się było.

Hanno - niestety tylko 3/4 rodziny Mikołaj jest w wieku gdy z rodzicami mu nie po drodze.

Kasia Skóra said...

Ten niezidentyfikowany obiekt to na 100 % cmentarz wojskowy w Staszkówce :) Jeden z bardziej niezwykłych i wartych zobaczenia , i chyba nawet ostatnio przeszedł remont !

makroman said...

Kasiu i Kamilu - miałem takie podejrzenia, ale nigdy wcześniej nie widziałem go z tej perspektywy. Gdybym był sam, miał mapę, komas i coś za linijkę, to po zorientowaniu mapy bez problemu znalazł bym wssystko co leży na danym azymucie, a tak to tylko zrobiłem zdjęcie, rozumując jak Japończyk "zobaczę co to jest w domu ;). Dzięki za podpowiedź. Ale rajd i tak tam trzeba przeprowadzić choćby po to by pokazać ten cmentarz na blogu.

♥ Łucja-Maria ♥ said...

Macieju, dbałość i troska o Ukochaną i Dzieciaki, w Twoim przypadku to najnormalniejsza normalność. Oni to wiedzą i bardzo doceniają. A co do Mikołaja i on kiedyś zatęskni za rodzinnymi rajdami, spacerami. Muszę Ci powiedzieć, że doceniam dbałość i troskę mojego Eryka i jestem z tego powodu bardzo, bardzo szczęśliwa.
Serdecznie pozdrawiam:)

stacho.lebiedzik said...

Zachwycam się Wami, jesteście wszyscy w komplecie cudowni. Zachwycam się po raz kolejny Twoim darem przekazywania życiowych treści do oglądanego krajobrazu. Jeśli to wszystko razem wymieszać, to nie wyobrażam sobie braku szczęścia w Waszej Rodzince.
Nic, tylko niech inni z Was biorą przykład. Dużo rodzin już obecnie spotykam na szlakach i dobrze. Trochę mnie przeraża, kiedy młodzi rodzice zabierają ze sobą w wysokie góry maleństwa, bo to przynosi potem wady serca. Najwcześniej na te wysokości można zabierać dzieciaki w szóstym roku życia. Na niskich wysokościach, gdzieś do 700m npm nie ma tego zagrożenia. Byłem przerażony, kiedy 2 lata temu spotkałem na Rysach ojca z sześciomiesięcznym synem (czeskiej narodowości). Okazało się, że dotąd nie miał o tym pojęcia.
Zatem jeśli kiedyś w wysokich górach spotkasz takie sytuacje, to zwracaj uwagę dla czystości sumienia.
Pokazałeś w tym poście znowu kawałek nieznanej mi okolicy, jakże pięknej. Dzięki w imieniu ptasich rodziców za uratowanie pisklaka.
Serdeczności dla Was wszystkich.

Mo. said...

W zwykłych rzeczach najwięcej niezwykłości, w wydawałoby się normalnych spacerach też... Nie trzeba robić nie wiadomo czego żeby było fajnie i miło. I jeździć też daleko nie trzeba bo odkrywanie najbliższej okolicy (nawet tej już dobrze znanej) to też super rzecz. Aura może i nie pozuje ale za to z jaką miłością wpatruje się w zakochanych państwa :).

makroman said...

Łucjo - ogólnie jako przewodnik staram się być bardzo odpowiedzialny, w końcu ktoś mi zaufał więc trasa musi być odpowiednia, warunki adekwatne do potrzeb grupy i takze ja muszę mieć im co nieco do powiedzenia. Rodzinę traktuję tak samo jak innych, bez taryfy ulgowej ale i bez zwiększonych oczekiwań. Inna sprawa że jak mam ich przy sobie i jesteśmy na wypadzie, tomam wszystko czego mogę pragnąć.
Mikołaj myślę ze tęskni za takimi wspólnymi wypadami, tylko wiek mu nie pozwala...;)

Stachu - staramy się ;)

Wojciech Gotkiewicz said...

Chętnie sprawdzę sobie ten park

mirosław sadowski said...

Musimy się tam wybrać. Pewnie jesienią, może nawet w "złotą polską". Szczególnie intryguje mnie ten "stół", ale i wieża widokowa leży w naszym bezpośrednim zainteresowaniu.

makroman said...

Mo - Jasne, przygoda zaczyna się tuż za progiem domu. Trzeba tylko być na nią otwartym. A Aura owszem - przygarnięta ze schroniska ale odpłaca się bezgraniczną miłością i zaufaniem.

Wojtku - zapraszam - taki niemały parczek, tydzień na nóżkach i obejdziemy go w koło. Widoki gwarantowane.

Mirosławie - raczej boisko. Bo Diabelski Stół to mamy koło Limanowej (Szczyrzyc) i (znacznie mniejszy) w okolicach Lichwina.

mirosław sadowski said...

jasne że boisko!

Pasażerka said...

przyznam się, że te rejony są mi zupełnie obce (gdy jeszcze mieszkałam na południu jakoś zawsze wybierało się inne kierunki i... łatwiejsze w dotarciu bez własnego samochodu), dlatego z przyjemnością pooglądałam sobie te małe końce świata, które tak w tych okolicach lubię.
kto wie, może w końcu znów uda zawitać się na południu Polski i odwiedzić chociażby tę wieżę.

pozdrawiam!

Ania said...

Znam kilka rodzin, które tak spacerują, bądź spacerowały dawniej. Teraz już wnuki kontynuują rodzinną tradycję w coraz bardziej interesujących, nierzadko odległych miejscach.
Zasiałeś ziarno turystyczne w dzieciach, a czas pokaże, jak ono wykiełkuje i co wyrośnie.

makroman said...

Pasażerko - ja jak mogę to też preferuję autobusy lub kolej, ale czasami połączenia są tak ułożone że nijak mi nie pasują i wtedy racjonalnie jest wsiąść do samochodu. Akurat wieża w Bruśniku to całkiem niedawna sprawa, bo diable boisko stoi już jakiś czas ;)
Wracaj na południe! Piękniejszyuc krain nie znajdziesz.

Aniu - z Mikołajem byliśmy na trzech koronach gdy miał pół roku, generalnie staramy się by schroniska, wyjazdy i szlaki były dla nich czymś normalnym i chyba się udało. Jadą na kolonie, obozy, zimowiska, biwaki i radzą sobie "jak starzy" ;)

Maria z Pogórza Przemyskiego said...

Maciej, oto gotowy plan na przyszły rok, na wyjazd do Jamnej, bo w tym znowu nie udało się odwiedzić Pławnej:-) lubię skałki wszelkiego rodzaju, zachwycam się kamieniami w każdej postaci, a takie lite kolosy, ukształtowane zmyślnie przez naturę działają na wyobraźnię; u nas to tylko mizerny flisz karpacki, ściany ładne, ale kruche, i Wiar wymywa drobniejsze kamienie; pozdrawiam.

makroman said...

Mario - Wy możecie się pokusić o przejście większej pętli. Samochód zostawić pod szkołą lub pod stacją PKP (dalsza trasa,ale ładnie widač jak projektanci linii kolejowej wkomponowali wychodnie piaskowcowe w strukturę stacji). A potem w lewo i na Bruśnik pod kościół. Ta trasa zresztą też jest u mnie na blogu.

Anonymous said...

Ależ ciekawa wycieczka. Szkoda, że jednak trochę daleko, bo chętnie bym już dziś tam pędził ;)
Pozdrawiam i dziękuję za inspirację :)

Ania27 said...

Bardzo ładna, rodzinna wycieczka, i ciekawe widoki z wieży na Bruśniku:) Pozdrawiam serdecznie!

Gabriela Jaworowska said...


hej...nie wiem czy na to mam klikać by napisać pochwalić tego posta...Na nic innego nie da się....a muszę próbować bo jestem tylko Polsko czytająca i wszystkie obce języki są są dla mnie nieczytelne...nawet Czeski który mam za międzą nie rozumiem nic a nic...ale dosyć o tym.



post super nie znam tamtych górek w ogóle a widzę, że warto by było je zwiedzić .widoki z wieży się rozpościerają piękne...

DDziękuję za odwiedziny w moim Elblągu...mój pierwszy raz na Żuławach i na pewno nie ostatni...bo już tamtejszy klub fotografii krajoznawczej mnie zaprosił na. jesienny plener...



pozdrowka dla Was i miłego dalszego dreptania...

Gabriela Jaworowska said...
This comment has been removed by a blog administrator.
Gabriela Jaworowska said...
This comment has been removed by a blog administrator.
makroman said...

GGabba.j. - jak widzisz udało się nawet z nawiązka ;-)

Górki świetne u nas, tak samo widokowe jak Żywiecczyzna choć nieco mniej turystycznie zagospodarowane, ale jak ktoś woli "na dziko" to ma warunki rewelacyjne.

Gratuluję zaproszenia. Każ się koniecznie zawieźć do Tolkmicka i na pruski święty kamień (taki solidny eratyk zanurzony w "odmętach" zalewu wiślanego ;-)

Gabriela Jaworowska said...

no udało się i z nawiązką....ale ile czasu straciłam...dobrze, że w pracy mogę ale z telefonu...to inaczej i źle się wchodzi w tłumacza z którego też jestem głąb....
a Tlkmicko będzie w planie...i jestem ciekawa gdzie mnie jeszcze zaprowadzą w ciekawe miejsca...miłego wędrowania:)))

hapaw said...

Piękna trasa i ciekawie opisana. Wspaniale jest takie wyprawy wspominać, bo się okazuje, że każdemu utkwiły jakieś szczegóły na które inni nie zwrócili większej uwagi. A z czasem Miłosz będzie pokazywać kolegom lub dziewczynie, jak to można być Tytanem :-)

makroman said...

Aniu 27 - bo tu malownicze tereny są.

Hapaw - mam nadzieję że pokazałem moim synom jaka ta nasza kraina piękna i ciekawa. Co z tym zrobią nie wiem... pozostraje mieć nadzieję że przekażą dalej.