Dziś post wyjątkowy - bo wyjątkowe jest miejsce które chce pokazać.
Po pierwsze nie będę się wyzłośliwiał!
Po drugie nie będę się wymądrzał
Po trzecie nie będę się rozpisywał
Znam mnóstwo miast i miasteczek wybudowanych na zboczu góry, znam włoskie Castel san Elia, znam greckie Litochoro położone praktycznie na zboczach Olimpu, znam miasta w Polsce, Austrii, Czechach, Słowacji, Norwegii i w ogóle dużo ich znam... ale miejsca tak niesamowicie pięknego jak Mala Strana to jeszcze nie widziałem i fakt że "mala" to jest to co trafia w mój gust nie ma tu większego znaczenia.
Ale zacznijmy od początku:
Schodzimy z Mostu Karola, jest pięknie, chmury odpływają na północ, wokół pustki. Praga powoli budzi się na przyjęcie kolejnych setek tysięcy turystów.
Zaułki tuż przy moście, od wieków, najbardziej romantyczne i owiane złą
sławą miejsca (a może dlatego romantyczne że złą sławą owiane?)
Przechodzimy przez bramę mostową i już jesteśmy na Malej Stranie. Trochę tu jak w górskich dolinach, słońce jeszcze nisko i dno pogrążone jest w mroku, podczas gdy szczyty już płona w słonecznym blasku.
Wylot "doliny" zamyka masyw św. Mikołaja.
Wszystko jeszcze pozamykane, a na kawę straszna ochota jest, na szczęście po kilku krokach widzimy...McDonalda (wiem upadek - ale czego się nie robi dla kilku miligramów kofeiny?) Tuż za nami wpada do lokalu stado polek, wykorzystuję po części ich znajomość oferty tej sieci, gdyż ja kompletnie nie orientuję się co dla "donaldów" oznacza lawazza a co mokate - choć i tak największą ochotę mieliśmy na espresso. Koniec końców udaje się zamówić, siadamy przy stoliku i przygotowywaczy się do dalszej wędrówki. Na plus McDonaldów należy zaliczyć czyste, schludne bezpłatne toalety, to jednak jest nie byle co.
Gdy wychodzimy Praga już nie śpi, przynajmniej nie cała.
Jedne z tysięczny tu podcień, coś niesamowicie fascynującego.
Zwróćcie uwagę na kamiennego jamnika i porównanie kobiety do herbaty - kocham czarny humor.
Wznoszenie...
Wchodzenie...
Wspinanie...
Plateau...!
Szczyt!
Wkrótce otworzą zamek, wejdziemy tam już niestety w towarzystwie wycieczek. Ale to kolejnym razem.
A potem już tylko jesteśmy tu i niczego nie szukając, błąkamy się po
zaułkach, uliczkach, zakamarkach, szczęśliwi z bycia w tak pięknym
miejscu.
13 comments:
Jak przyjemnie było tam znów wrócić.
Kamienny jamnik ma tułów w kolorach flagi?
Słów zachwytu brakuje :-)
Nie byłam w Pradze, ale ciągle słyszę glosy, że warto tam zajrzeć, przekonałeś mnie...
Nika - wiem też nie wykluczamy powrotu.
Nomadzie - Czesi mają zdecydowanie mniej sieriożnyje podejście do patriotyzmu, niż my.
Krogulcze - mi też dech zapierało.
Urszula - a co za problem? Trochę woli i determinacji. Nie zawiedziesz się.
Uwielbiam Pragę, a Ty opisałeś ją wprost genialnie. No i ten jamnik... też kochamy wychwytywać takie szczególiki w krajobrazie, to o wiele ciekawsze, niż ujęcia, które można znaleźć w byle wikipedii ;)Świetny wpis, czekam na więcej!
Zaczynam tęsknić za Pragą.
Zawsze z wielkim sentymentem oglądam Pragę. Mam z nią wspaniałe wspomnienia...
Mala Strana jest piękna, a Ty w dodatku świetnie ją przedstawiłeś. Byłem, ale chcę znowu. Pozdrawiam
Magiczne miasto każdego co innego zachwyca :))))
pozdrawiam
Mad - na tym polega przecież urok naszego podróżowania, inaczej wystarczyło by zobaczyć film w telewizorze.
DD - tęsknota to silna motywacja.
Agulec - taki jej urok, zostawia niezatarte wrażenia.
Tojav - dzięki.
Agatek - magiczne - szkoda że nie spotkaliśmy Golema.
Pięknie! I jakieś inne te zdjęcia. Dojrzałam inną twarz Makromana :).Taką bardziej romantyczną :). Do tego stopnia, że mnie serce zabolało z tęsknoty za poczciwą, klimatyczną starą Pragą...
Zdecydowanie Praga jest bardziej romantyczna odemnie ;-)
Post a Comment