Wokół robi się zgiełkliwie, coraz to nowe zorganizowane grupy kompletnie niezorganizowanych turystów (nawet Japończycy, choć to tak zdyscyplinowana nacja, rozłażą się jak mrówki po torcie - o innych to szkoda gadać), wkraczają na plac i przelewają się po nim falami. Przewodnicy wymachują jakimiś gadżetami, a to parasolką, a to sztucznym kwiatem, czy kijkiem z dowiązaną chustką, zwołując swoich również sygnałami dźwiękowymi - jakieś zawołania (jak na polu średniowiecznej bitwy wódz krzyczy hasło - "Leliwa" - jego podopieczni odpowiadają "tuśmy") a nawet gwizdki piłkarskie, fleciki i jakieś trudne do określenia piszczałki.
W praktyce wygląda to mniej więcej tak: przewodnik krzyczy hasło "Warszawa!!". Wokół niego naraz robi się pusto i cicho, podopieczni wyparowali... podbiega jakiś uprzejmy Japończyk, kłania się nisko i mówi coś w deseń: "Pan nie mieć racja, to nie być Warszawa, to być Praga! Ja być w Warszawa, ja widzieć, ja wiedzieć, pan mieć błąd, wielki błąd"...
Zmywamy się stąd.
W ogrodach nie jest wiele puściej, ale za to brak "zorganizowanych" wycieczek. Przycupniemy sobie gdzieś z boczku i zjemy resztę kanapek.
Oranżeria - spora szklarnia, pięknie utrzymana i nowoczesna, wewnątrz sporo gatunków których nie rozpoznaję - Nie wiem czy można zwiedzając, drzwi zresztą są zamknięte - choć wewnątrz ławeczki sugerują otwarcie na zwiedzających, Być może to kwestia godzin otwarcia ?
Szczerze mówiąc ogrody sporo mnie rozczarowały - nie żebym spodziewał się parku na miarę Schönbrunn, ale to jest taki zwykły park miejski jakich tysiące, ani ładny ani brzydki - tyle że duży i ze ścieżkami spacerowymi na dnie dawnej fosy. Ale akurat tam nie schodziłem, bo dla Marzenki żadna radość, a dla mnie żadna radość zostawiać Marzenkę samą.
Nie wiem czemu, lecz kojarzy mi się to z Wieliczką i jej ogrodami w pobliżu Zamku Żupnego... tyle że Wieliczka ładniejsza.
Cupiemy gdzieś pomiędzy żywopłotem z ligustru a starodrzewem parkowym i kończymy prowiant, w plecaku lżej, w sercu ciężej - do nocy nie dociągniemy, trzeba będzie poszukać czegoś do jedzenia na miejscu.
Tuż przy wyjściu...
Ptaszarnia królewska - od razu pomyślałem o Marku (Krogulcu) Ambasadorze Rzeczpospolitej Ptasiej
Prowadzącym blog "Plamka mazurka". Wielkim miłośniku wszystkiego co pierzaste.
Ciężko było zrobić poniższe kadry, bo ptactwo ruchliwe a człowieki jeszcze bardziej i co raz to jakiś w kadr mi właził. Wstęp za opłatą symboliczną, lecz cóż z tego - wykład po czesku i angielsku. Zatem nie wchodzimy. Z drugiej strony głupio mi tak fotografować przez płot - bo to wygląda jak bym sobie "na krzywy ryj" fotki robił. Zatem z bólem serca ale dość. To co mam musi starczyć - i udało się ledwie te cztery sztuki.
Brak opisu jest celowy - liczę że Krogulec przeczyta ten post i sam ptactwo oznaczy - na pewno zrobi to lepiej ode mnie.
Powoli zbliża się popołudnie, A przed nami jaszcze cała "Duża Strana" - czyli Nowe Miasto, Stare Miasto i ... na więcej i tak braknie czasu i sił.
11 comments:
Bardzo ciekawa relacja. Niedawno byłem w parku botanicznym w Zabrzu, ale chyba jeszcze sporo czasu upłynie zanim wrzucę kilka fotek ;)
Pozdrawiam :)Wieliczka jest fajna :)))
zdecydowanie Wieliczka ładniejsza, szczególnie po tych ostatnich kilku latach gdy szczególnie zadbano tam o tereny zielone :)
Bardzo ciekawa relacja z ogrodu botanicznego...Pozdrawiam:)
Ten najładniejszy to jest (sowa) mój ulubieniec - puszczyk mszarny. Na pierwszym jest bodaj sokół wędrowny i chyba jastrząb Harrisa. Drugie to wspomniany puszczyk mszarny. Trzecie ryzykowałbym raroga, a ostatnie to (niepewny dla mnie) ten jastrząb.
Będąc nieco zalatanym nie zaglądałem do żadnego atlasu ptaków, mogą więc być gafy :-)
Tam nie byłam. Oj, chyba w przyszłym roku znowu Pragę odwiedzę. Tym razem z własną listą miejsc do zobaczenia. Dzięki.
Nigdy nie byłam w Pradze ale każdy kto z tamtąd wraca jest zachwycony i mówi,ze to cudowne miasto. Mam nadzieje,ze uda mi sie to kiedyś sprawdzić na własne oczy :)
Kris - wiesz jakie ja mam zaległości? Pewnie do końca września będę publikował same wakacje.
Gwiezdna - zdecydowanie!
Krogulcze - To zdecydowanie bliżej niż ja bym trafił nawet z atlasem!
DD - nie ma jak własna lista i własne nogi.
Hurghada - cóż stoi na przeszkodzie, wystarczy chcieć.
Fajna relacja, podobne ptaki widziałem na zamku Trosky w Czechach. Też były żywe...
Pozdrawiam serdecznie i do siebie zapraszam na Fort VII.
Michał
Zgadza się Michale w Czechach to dość popularne.
na Ukrainie zaś głównie sokoły i to jedynie aby turyści mogli sobie z nimi robić zdjęcia.
w Polsce ładne drapole wydziałem w wolierach przy replice zamku w Sobkowie (świętokrzyskie).
Jasne ze wpadnę, pewnie jak zwykle w ramach odrabiana zaległości, bo systematyczne śledzić blogów mi się nie udaje.
Coś mi się wydaje, że Czesi nas trochę lekceważą. Nie zależy im na sąsiadach?
Tojavie a my czy lepsi jesteśmy ?
Post a Comment