Poza Mostkiem Wszystkich Świętych (jak ktoś przez niego pierwszy raz przechodzi, to Wszystkich Świętych wzywa) trasę tak rozplanowałem, by ani się nie zmęczyć, ani nie znudzić, tak... w sam raz!
Cały dzień jakieś zajęcia, ale szkoda by marnować takie piękne popołudnie.
Ul. Harcerska na północnych zboczach Góry św. Marcina
Park biegowy - największym jego plusem, jest to że bydło przestało tu wjeżdżać samochodami i śmiecić. A przyjeżdżali różni; grillownicy (zostawały sterty śmieci) i psiarze (głownie torebki po "papu dla pieśka" i chusteczki którymi pańcie wycierały sobie raczki a potem ciskały je na ziemię...), najmniej śmiecili ćpuny, czasami została jakaś popękana fifka lub torebeczka po dopalaczu...
teraz jest monitoring i ... śmieci nie ma.
Aura oczywiście z nami - na takie spacery mogę ją zabierać, poradzi sobie, dłuższych nie wytrzyma.
I jesteśmy na Ładnej, Marzenka ani chłopcy nie chcieli na kawę do Taurona, a ja nie naciskałem. Za to mamy piękne widoki choćby na "Marcinke" (z prawej, ze słabo widocznym masztem)
A także przepiękne niebo, nad południowymi kresami Tarnowa.
Iryzacja
A i niebo pokazało fucka komuś przybywającemu ze wschodu, nam nie bo to widok z boku.
A na koniec zachód słońca nad tarnowską Katedrą.
I w sumie tyle, wiele zdjęć nie robiłem, bo musiałem pilnować grupy i psa (psa najmniej, jest nawykła do wędrówek ze mną i świetnie pilnuje się sama, trzeba tylko odpowiednio wcześnie wskazać jej kierunek, żeby nie błądziła i zawracała niepotrzebnie) .
przy okazji zwiedziliśmy "osiedle nauczycielskie" i zaplecze Gumnisk (taka podmiejska wieś, a teraz dzielnica - tam się urodziłem). I pokazałem rodzinie dom "całkiem taki jak dziadków" i w ogóle miło było - a na koniec jeszcze w podmiejskim sklepiku (kocham klimaty podmiejskich sklepików - raz że jest tam "szwarc mydło i powidło" a dwa że człowiek nieraz trafi na coś naprawdę pysznego, czego próżno szukać w tępo i schematycznie zaopatrywanych sieciówkach).
A potem już do domku.
Bo zrobiło się ciemnawo...I na pewno wilki już schodzą od Szynwałdu - jak powiedziałem Marzence.
8 comments:
Uwielbiam wycieczki rowerowe ;)
Witaj - bo rower eliminuje nasze ograniczenia (szybkość marszu, zmęczenie grzbietu dźwigającego plecak itp.) samemu nie ograniczając naszej wolności w kontakcie ze światem jak to czyni stalowo szklana puszka samochodu. Trudno nie lubić wycieczek rowerowych, zwłaszcza jak się ma ze sobą przewodnika który potrafi to i owo opowiedzieć o mijanych miejscach.
Pies tak przebiegł bez problemu te 14 km?
jechaliśmy wolno, a dystans w okolicach 20 km to dla niej nie jest wyczyn - miała przy mnie niezłą zaprawę. Rzecz jasna, nie zabieram jej "na rower" przy dużym upale, wtedy pozostają rajdy po lasach.
Wycieczki rowerowe nie dla mnie, ale relację obejrzałam z przyjemnością. Tak się romantycznie zrobiło od tych zachodów słońca i innych niebiańskich efektów.
Tereny mi bliskie, zwlaszcza we wspomnieniach z dziecinstwa, az pozazdroscilam, zwlaszcza ze ostatnio rower sprezentowalam synowej, a sama albo autem, albo per pedes... :)
Jak widać na załączonych fotografiach, wycieczka udana bo i miny zadowolone. Trochę zdjęć też Ci się udało zrobić. Pozdrowienia dla członków Twojej rodziny.
Ikrookpko - w planach mam zaciągnąć ich nieco dalej, tak by zrobić pętlę od Ładnej do Skrzyszowa tym jarem co prowadzi do kościoła - ale muszę szacować ich siły i czas.
Wiesławie - o tak, byli zmęczeni ale zadowoleni... i tak być powinno. Pozdrowienia przekażę - i przyjm wzajemne.
Post a Comment