Wednesday, November 9, 2016

Tarnowskie, zapomniany cmentarz i kopce

Listopad - cmentarne klimaty.
listopad to dla Polski niebezpieczna pora, i trudno się nie zgodzić z opinią W. Księcia.
"listopad niebezpieczna dla Polaków pora, listopad niebezpieczny dla Polaków czas" - byłem pewien że to refren jednej z ballad Wójtowicza, ale przegrzebałem mu stronę i nie znalazłem... w każdym racie na pewno taka piosenka istnieje.
Tak czy siak - listopad to nie są żarty.
A skoro nie żarty, to i u mnie na blogu zrobiło się minorowo, gdyż postanowiłem że Listopad będzie poświęcony właśnie im - cokolwiek dziwna deklaracja u kogoś kto maniakalnie snuje się po cmentarzach zarówno tych z I Wojny jak i innych... Wiem! W zamierzeniu jest tak że poprzednie wpisy były o wędrowce, a cmentarz był jedynie etapem tejże, a teraz będzie celem... Pokrętnie nawijam, zdaję sobie z tego sprawę.

Ocenicie po efekcie.

Ile w Tarnowie jest zapomnianych cmentarzy? Co najmniej kilka. Głownie to te przykościelne, które z biegiem stuleci, przestały pełnić swoją rolę a następnie znikły. Jednym z nich jest cmentarz, przy kościele św. Anny (za murami ;-) ). zarówno kościół jak i  cmentarz już nie istnieją. Dobrze ze przetrwała pamięć o miejscu i teraz jest tu skwer. 


 Może nie najpiękniejsze w Tarnowie miejsce, ale i tak lepszy ten skwer, niż kolejny parking. Pamiętam czasy "wykopków" byłem przy nich obecny, wyciągano wówczas całkiem dobrze zachowane czaszki; oraz odkopywano relikty murów, w zasadzie nie tyle murów co fundamentów i nie relikty, tylko szczątki a prawdę mówiąc, po zmianach w konsystencji ziemi ustalano ich przebieg.

 Na tabliczce pamiątkowej napis.
"w tym miejscu stał do roku 1810 mały kościołek Św. Anny. Pierwotnie drewniany kościółek został zbudowany w roku 1527 przy drodze do Wielkiego Przedmieścia przez tarnowskiego obywatela Adama Eberharda jako zadośćuczynienie za zranienie burmistrza Wencla. W roku 1654 tarnowski wójt Kilian Bałkowicz zastąpił ten mały kościołek murowanym kościołem i mały cmentarz kościelny otoczył kamiennym murem. Zarys jego fundamentów został zrekonstruowany w roku 2001. "


To w generalnie wszystko co także i ja wiem na ten temat. I tylko taka refleksja - zeszliśmy na psy! 
Gdybym teraz "zranił" (a czym do jasnej cholery, skoro mi białej broni nosić nie wolno... scyzorykiem?!...) burmistrza (jeszcze prezydenta, ale to tylko dlatego że nikt uczciwie nie policzył, ilu tak w ogóle ludzi w Tarnowie zostało) mojego miasta, to nikt by mi nie kazał kościoła stawiać, ani nawet kapliczki! Zmarnowano by mi kilka lat życia, na bezsensownym siedzeniu w celi i kazano zapłacić "nawiązkę" na coś tam... i grzywnę która i tak trafiła by do Krakowa...    
Podle się burmistrzów ceni w naszych czasach i ludzi też podle...

No a teraz obiecane kopce. 
W Tarnowie był jeden wielki wspaniały górujący na miastem kopiec... usypany ku pamięci ofiar rabacji z 1846 roku  - na ruinach zamku Tarnowskich na Górze Św Marcina - pamiętam przedwojenne pocztówki z jego widokiem. Ale po wojnie władzom komunistycznym, jakoś się nie widziało że ten lud co go tak wysławiają (za mordę trzymając) okrutne i straszne rzeczy wyczyniać potrafił, tedy kopiec rozkopali a archeologów zaprosili, że to dla dobra nauki...
Zatem pozostał ten najstarszy na Starym Cmentarzu.
ale.
Ale tuż obok wejścia głównego, postawiono taki mały, "półkopczyk", ale za to gustowny i świetnie wkomponowany w miejsce, nie brak rozmachu przyświecał twórcom lecz mądrość i rozwaga.
   
 Oto "kopczyk lwowski" 

 Miejsce pamięci postawione w Hołdzie Rodakom z Kresów. 
Toć przecie prababcia moja spod Lwowa, szlachcianka, a pradziadek takoż szlachciur wytarty w ułanach służący zbałamucił był ją (no zgwałcić by mu się nie dało, bo dwakroć od niego większą niewiastą była ;-) ) i do ożenku przyszło.  

 W centrum cmentarza spotykamy znacznie większy kopiec. Wiele osób obok niego przechodzi a mało kto wie, że to on właśnie początek całej nekropolii dał - może nie on w obecnym kształcie, ale mogiła ofiar rabacji która w tym miejscu uczyniono. 

 Bo tak to było, że gdy w 1846 roku chłopi zaczęli swe niezadowolenie pokazywać - z podpuszczenia Austriackiego, bo wieści insurekcyjne o powstaniu krakowskiem poczęły po Galicji wędrować, a Wiedeń to nie Moskwa,  i żeby stłumić zapędy powstańcze nie armaty tu przysłano ale człeka swojego Jakuba Szelę uaktywniono, a on chłopom przewodziwszy, taką rabacyję urządził, że przez kolejne sto lat matki nim dzieci straszyły a i dziś cierpko się na plecach robi jak człek wspomni. 

Zatem, z ukazu gubernatorstwa, za każdą "głowę powstańca" sowita nagroda pieniężna przewidziana była. Za żywą głowę buntownika przewidziano niby większą sumę, ale to jak wiadomo z żywą głową kłopot, bo mówić może i wyrywać się będzie, a obcięta też towar...

Tedy zwożono głowy one, z ciałami zazwyczaj bo odrąbywać się nie godziło, tyle że ducha całkiem pozbawione i jako powstańców władzom austriackim przekazywano. Władze zaś po wypłaceniu stosownych nagród -  jeśli domniemany powstaniec był kobietą, starcem lubo dziecięciem zgoła to bez zbędnej drobiazgowości - postanowiły pochować je w masowej mogile na przedmieściu Zabłociem zwanym i tak powstał tu najstarszy istniejący tarnowski cmentarz.

Mogiła owa, to także nie oryginalna pamiątka z tamtych czasów a współczesna kompozycja warszawskiego artysty Jana Mazura  29 lipca 1998 odsłonięta. 


Obecnie to miejsce szczególne w pamięci tarnowian - bo prócz ofiar Rzezi Galicyjskiej, także i pamiątki po Powstańcach Styczniowych tu mamy oraz groby Legionistów z I Wojny Światowej.    


A życiorysy niektóre...
o smutek przyprawiają, bo ja już takiego miał nie będę, a z takim życiorysem to nie żal umierać, bo się w życiu tyle dokonało, iż na dziesięć życiorysów by starczyło!

 Dał mu Bóg długie i barwne życie - 
widać albo w ramach nagrody albo czasu na win odkupienie... 

Temat cmentarny będzie kontynuowany...

7 comments:

Ania said...

Kontynuuj, bo ciekawie się zaczęło. I to nie tylko dlatego, że na początek dałeś świtą Annę.

Rademenes II said...

Bardzo fajnie napisane i udokumentowane.

Wojciech Gotkiewicz said...

Takie posty to miód na moje serce:). Lubię stare cmentarze i staram się je odwiedzać wszędzie tam, gdzie mnie zaniesie (czyli niestety tylko na Warmii i Podlasiu). Na tym drugim polecam (o ile można tak napisać) cmentarzyk w Supraślu. Spędzisz tam godzinkę i poznasz całą, niezwykle ciekawą, historię tego miasteczka. Jeżeli spodoba Ci się na wschodzie, pojedź do Bohonik na cmentarz tatarski. Ciekawa sprawa. PS. Patrząc na niektóre, współczesne kościoły raczej obchodził bym naszego burmistrza szerokim łukiem, gdyż tyle pieniędzy to ja nie mam i mieć do końca życia nie będę:)

smile_blondie said...

świetne... takie stare cmentarze kryją mnóstwo niezwykłych historii ludzi, o których już mało kto pamięta...
obserwujemy?

wkraj said...

Te stare inskrypcje na cmentarnych tablicach zawsze mnie skłaniały do refleksji, ile ludzie musieli wycierpieć, czy to za wiarę, czy pochodzenie, czy po prostu za to, że się urodzili. Ile miłości było w drugiej osobie, która często na własne życzenie towarzyszyła w poniewierce i na koniec napisała takie piękne słowa na cmentarnym kamieniu. Takie kopczyki, to chyba bardziej wschodni zwyczaj, w moim rejonie ich nie spotykam. Ciekawy post, daje do myślenia. Też lubię takie cmentarne klimaty.
Pozdrawiam.

Stopa w stopę said...

Niesamowite, że o czymś, co często mijamy mimochodem, można stworzyć taką narrację. Jasne, tym miejscom się ona należy. Mimo to, jak rzadko sami się na nią zdobywamy. Dziękuję! I czekam na kolejne listopadowe posty.

makroman said...

Aniu - akurat z myślą o Tobie, serio, tak mi przyszło do łba że to może być niebanalny początek cyklu.

Rademenesie - z tą dokumentacje to gorzej - chciał bym mieć dostęp do opracowań archeologów czy konserwatora zabytków - a to wszystko niepublikowane, nie wiedzieć czemu, bo przecież z naszych podatków się te służby utrzymuje.

Wojciechu - mi się szalenie na wschodzie podoba, tylko czas jakiś taki dziwny i ulega skróceniu kwantowemu wprost proporcjonalnemu do prędkości ruchu - im szybciej zapierdzielam, tym mam go mniej, a im mam go mniej tym szybciej muszę zapierdzielać w efekcie mam go jeszcze mniej...

Smile - witaj! Czasami jak grzebie w takich życiorysach, to mi głupio przed samym sobą, że ja takich osiągnięć, albo przygód, albo wojen czy powstań nie zakosztuję.

Wkraju - owszem kopce to nawiązanie do tradycji kresowych, stepowych, gdzie poza rolą nagrobka pełniły także funkcje kierunkowskazu czy punktu orientacyjnego. Dziś też jest kilka miejsc, gdzie idąc zabiera się kamień i zostawia.

Stopo - o wielu miejscach, rzeczach a zwłaszcza ludziach można... ale nie każdemu się chce.