Orneta, kolejny punkt naszych warmijskich wojaży. Jednogłośnie stwierdzamy że zrobiła na nas BARRRDZO dobre wrażenie.
Kolejne "smocze" miasto - może by tak zaproponować w PTTK stworzenie odznaki "wędrówki szlakiem smoczych miast"? Ciekawe ile jeszcze takich jest w Polsce, poza Krakowem i Ornetą?
Zdjęcia "ogólnoplanowe" powiem szczerze mi nie wyszły - to pewnie z entuzjazmu - chciałem pokazać, zachować,utrwalić, zbyt wiele, aa to co otrzymałem wyszło jakieś takie blade, niemrawe, marudne, nie oddające nawet w kilku procentach uroku tego miejsca. Na szczęście wyszło całkiem "do przyjęcie" kilka zdjęć "detalicznych" - Diabeł jak wiadomo tkwi w szczegółach, zapewne więc była to diabla sprawka.
Orneta - typowe małe miasto - wszyscy się tu znają, od pierwszego wejrzenia wiedzą żeś przybysz ale sensacja którą wzbudzasz jest sensacją życzliwą - nie spotkałem kosych spojrzeń, złości zawiści, niechęci. Natomiast życzliwości, uśmiechu, zrozumienia, chęci do pomocy całe mnóstwo. Szkoda że tak mało czasu było aby pobyć tam dłużej. Zjeść obiad, wypić kawę... no tej kawy jako zawzięty kofeinista żałuję chyba najbardziej.
W sumie to nie sama Orneta była naszym celem, lecz zamek w Ornecie,od lat podróżujemy po Polsce szlakami zamków, ruin i reliktów po nich - tyle że tego zamku to już praktycznie nie ma. Budowla wzniesiona przed 1315 rokiem, przez biskupa Eberhardta z Nysy, niszczona była w trzech etapach - po raz pierwszy w XVI wieku - podniosła się tego, ale potem przyszedł wiek XIX i w jego początkach rozebrano obwałowania oraz obiekty gospodarcze, w 1890 zniesiono nadziemne partie zabudowań zamkowych z na piwnicach ulokowano neogotycki budynek szkoły. W 1968 roku podczas budowy nowego skrzydła szkoły dobito resztki - dziś podobno można w piwnicach szkolnych zobaczyć relikty reliktów - nie wiem czy warto.
Orneta sama w sobie, nawet całkiem bez zamku,jest miejscem które warto odwiedzić.
Dla przyjezdnych rady - niema sensu wjeżdżać do centrum - wąsko, za to w pobliżu mnóstwo miejsc do zaparkowania, a spacer zawsze mile widziany jest. W rynku informacja turystyczna w siedzibie władz miasta - czyli w ratuszu - schodami na piętro - polecam - jak nie lubię urzędów , to ten jest wybitnie przyjazny - sporo, mają materiałów promocyjnych i niebrzydką pieczątkę dla zbieraczy tego typu suwenirów.
Z tyłu za ratuszem, księgarenka typowo lokalna, więc i art papiernicze, szkolne tudzież pokrewne - za to obsługa bardzo miła, i chętnie podpowie gdzie czego szukać.
Ps. I jeszcze te podcienia... Ale na zdjęciach tego nie pokarzę (bo mi jak już pisałem kiepsko wyszły) więc musicie jechać sami.
Tu podpisu chyba nie trzeba.
Podwórko jednej z kamienic,, to nie ścisłe centrum ale bardzo blisko.
Malowniczy domek - szkoda że nie przetrwała kamienica do której był dostawiany - choć, pewnie wtedy byłby mniej wyeksponowany.
Rzygacz na orneckiej farze. Cholernie lubię te rzygacze.
Dość unikatowa sprawa, w każdym razie mi mało znana - opaska wokół fary wykonana z prefabrykowanych płaskorzeźb ceramicznych. Powiem szczerze że gdzie indziej się z czymś takim nie spotkałem.
A to już bogaty eklektyzm, nawiązujący do secesji - stojąc frontem do Ratusza znajdziecie te rzeźby lewej stronie.
Ps. Szkoła w Ornecie która stoi na piwnicach zamku, nosi imię Majora Henryka Sucharskiego a to mój ziomal - więc z szacunkiem poproszę.
5 comments:
na górze Wdżar w Kluszkowcach mają smoka na miejscu anomalii magnetycznych, pozdrawiam :)
O widzisz!!!! Gwiezdna jesteś wspaniała. Trzeba będzie jednak ten szlak wytyczyć ;-)
Artysta z mojego miasteczka witraże wykonał w orneckiej farze :-)
Ciekawe spostrzeżenia fotograficzne.
O, ja też chodziłam do szkoły im. mjr. Sucharskiego :) Bardzo ciekawy wpis! Pozdrawiam :)
Post a Comment