W świąteczny dzień dwie pary gorącą miłością złączone
tu zostały ogniem Wulkana naznaczone.
Ciała spalone oraz odarte ze wstydu chlubnego
sąsiedzi odkryli na trzeci dzień dopiero.
I któż by nie wierzył że cichy ogień strawił kości
tych co praw boskich nie słuchają w skrytości.
Stąd nauka wypływa dla ciebie, przechodniu, pobożna,
że to kara bo bez boga kochać nie można
Kolejny z małych zapadłych mazurskich cmentarzy, Tym razem na granicy pomiędzy półwyspem Kal a Węgorzewem.
Legenda mówi, stara legenda, że tu na tym wzniesieniu, nad brzegiem jeziora Święcajty stał domek (karczma, łaźnia), to tu spotkały się dwie pary młodych (rzekomo) ludzi by w dniu św. młodzianków - (liturgiczne święto Kościoła Katolickiego, chodzi o upamiętnienie rzezi niewiniątek dokonanej przez Heroda, obchodzone 28 grudnia - dziś wiemy że Herod wyrżnął ale ewentualnych pretendentów, co w niczym nie zmienia sytuacji, że z Pismem płynie głęboka nauka a samo święto jest bardzo głośnym memento - choć obchodzonym już coraz ciszej) - 1564 roku, oddawać się grzesznej swawoli. Czy było to spotkanie czterech osób w ramach jednej orgii czy może dwie pary osobno ale we własnym towarzystwie? Tego już raczej nie ustalimy. Legenda mówi że wybuchł pożar, a ciała odnaleziono po kilku dniach ze "skręconymi przez diabła karkami".
Co się stało? Nie wiemy, być może zmęczeni wybujałym seksem (lub uśpieni winem) kochankowie zaniedbali względów bezpieczeństwa? Być może ulegli zaczadzeniu, być może ktoś celowo ogień podłożył?
Dziś łatwo jest niektóre okoliczności wyjaśnić na podłożu naukowym - skręcenia im karków nie musiał dokonywać diabeł (niby czemu miał by, skoro i tak już byli w jego szponach, a ich występek z łatwością mógł by stać się zaraźliwy dla innych?) zrobiła to wysoka temperatura, która spowodowała silny skurcz mięśni, skutkujący naruszeniem układu kostnego, podobnie jak "odarcie ze wstydu chlubnego" czyli po prostu fakt że ciała były nagie - bo zapewne ogień strawił ubrania (nawet jeśli mieli je na sobie.
Być może zatem żadnego grzechu nie było, albo był taki powszechny (narzeczony z narzeczoną nie mogli się doczekać zaślubin), a jedynie legenda odstraszającą wieść poniosła w przyszłość?
Do kolumny droga wiedzie kilkadziesiąt metrów od drogi z Węgorzewa na Półwysep Kal - kolumna jest nieźle z niej widoczna.
Wokół kolumny ten sam wiersz pisany w różnych językach:
polskim, niemieckim , łacińskim i
liteewskim
Polski tekst przytoczyłem na wstępie
Wokół kolumny powstał mały cmentarzyk,
być może zresztą cmentarz był tu pierwszy a kolumnę postawiono później,
legenda mówi inaczej, ale sprawę wyjaśnić może tylko kwerenda archiwalna (o ile jakieś dokumenty z czasów pruskich przetrwały) oraz badania archeologiczne.
Nagrobki sa niemożebnie zdewastowane, choć beton z którego je wykonano wskazuje na czasy bliższe współczesności niż średniowieczu.
No comments:
Post a Comment