Tuesday, May 10, 2016

Szczepanowice - pętlą przez Lubinkę.

Dziś bliżej Dunajca i nieco wyżej niż ostatnio.

Dziś pierwszy raz mapa od Navime nie od Wandermapy - z tej racji że nie mogę dokonać uploadu zarejestrowanej trasy (o czym już wcześniej pisałem) z tabletu na stronę. Nie wiem jak to będzie wyglądać w praktyce, ale póki nie spróbuję to się nie przekonam. 



Końcówka trasy jest urwana, bo wlazłem w takie bagno i paryję że transfer z satelitów chyba się urwał na tyle długo iż aplikacja przestała rejestrować. Ale to chyba nie problem, wystarczy doliczyć jakieś dwa kilometry i odnaleźć zarys drogi na mapie - inną nie szedłem bo innych nie ma.

Samochód zostawiam jak zwykle w takich okolicznościach pod kościołem.


Co nieco błądzę nim tam trafiam, a to z tej przyczyny iż zazwyczaj w naszych rejonach świątynie buduje się na wzniesieniach, tymczasem ta jest w dolinie i to głębokiej - ponieważ prowadząc nie mogę jednocześnie śledzić mapy, to odruchowo kieruję się w górę a tam... nie ma kościoła - dopiero dostrzegłszy wieżę zawracam i jadę w inna odnogę szosy.

Rozpytawszy czemu tak - dowiaduje się że to spuścizna I wojny - otóż mieszkańcy dostrzegli pewna prawidłowość wszystkie wieże kościelne uznawane były za punkty obserwacyjne nieprzyjaciela i ostrzeliwane w pierwszej kolejności, ponieważ jednak artyleria ówczesna miała spory rozrzut, to nim trafiono w "punkt obserwacyjny" (którego tam notabene zazwyczaj nie było - gdyż druga strona doskonale zdawała sobie sprawę iż nie ma sensu posyłać wyszkolonego personelu - naprowadzanie artylerii to nie prosta "robota okopowa" i wymaga sporych kwalifikacji nabytych w trakcie długiego i kosztownego szkolenia - na pewną śmierć) zazwyczaj w gruzach leżała już cała okolica. Zatem wybudowali kościół w dolinie i faktycznie wieża za żaden punkt obserwacyjny służyć tam nie może ;-).

Konsekwencją parkowania przy kościele położonym w dole jest to ze trzeba będzie wspinać się pod górę - i faktycznie - pierwszy kilometr to solidna rozgrzewka - praktycznie cały czas 45 stopni nachylenia.   


Za to choć stromo to urokliwie - zresztą wcale bym tej ścieżki nos znalazł, gdyby nie pomoc życzliwych państwa których zapytałem o drogę i wskazali że tam owszem "tak na ukos, pomiędzy drzewami". Istotnie po pewnym czasie trafiłem na coś co można nazwać ścieżką.
 
 Widzicie jak stromo? - Aura się "zagotowała", A przed nami jeszcze kilkaset metrów podejścia zboczem a potem jeszcze "asfaltem". 
 
 Za nami pozostał kościół


 i Szczepanowice. 


A ta "płaskość" na horyzoncie to pradolina Dunajca

 Wreszcie koniec podejścia a na wypłaszczeniu cmentarz z I Wojny nr 194

 Cmentarz podzielony "sprawiedliwie" z prawej 22 żołnierzy Carskich 
z lewej 22  Austro-Wegierskich.

 Kilka metrów dalej urokliwy czeczot.

 A jeszcze dalej pamiątki tragicznych losów z czasów II Wojny
Warto zauważyć że mordu dokonali nie jacyś bliżej niedookreśleni "naziści" ale Niemcy. 
Cała okolica zwana jest Orzechówką.


A tu pamiątka że choć w tym miejscu rozstrzelano 13 "politycznych" to także partyzanci z "Barbary" odebrali sobie za to krwawy okup na Niemcach. 
Wiele śmierci wiązało się tu z okresem schyłku wojny, gdy Niemcy rozpaczliwie usiłowali zmontować jakąś linię obrony a do robót przy umocnieniach ziemnych zmuszali miejscową ludność.
Był to jeden z motywów na rodzinnych spotkaniach, babcie przy kopaniu rowów, dziadek w partyzantce, jak zrobić żeby jej nie narazić na represje a żeby ulżyć w pracy?

Trafem byli dezerterzy ukraińscy, którzy zwiali z pociągu akurat na stacji w Pleśnej, od tej chwili kilka akcji "rabunkowych" poszło na ich konto, a wraz z mobilizacją żandarmów nie miał kto pilnować przymusowych robotników...





I leśniczóweczka na Lubince ... w zasadzie - bo pewnosci nie mam, czy to już Lubinka, ale chyba tak, choć miejscowość nieco bardziej na południowy zachód. 


I bezmyśliwi swoje miejsce tam mają - jelenie, rogacze itd... 


Rozstaje w krzywym zwierciadle. 


Jak widać ziemia tutejsza przesycona jest cmentarzami z czasów Pierwszej Apokalipsy 
(Herbert)





Wokół cokołu napis w języku Niemieckim 
"Nie zakłócajcie skargą szczęścia zaszczytnej śmierci. Nie myślcie o poległych i nie żałujcie naszego utraconego życia. Czcijcie wierność czynu i bądźcie wdzięczni za radość pokoju"
(Posiłkowałem się tłumaczeniem)  
Znaczy mam obfotografowane dookoła, i spisałem napis i przetłumaczyłem za pomocą wuja Gógla i ... stwierdziłem że oni przetłumaczyli trafniej...

Ale jak ktoś nie wierzy to pod linkiem z numerem cmentarza jest strona gdzie inskrypcja przytoczona jest w oryginale... wiec może sobie sam przetłumaczyć.

Kilkaset metrów trawersem wzgórza, dobra droga, i widoki potencjalnie równie piękne - tyle że było mglisto i nawet nie ma sensu tych zdjęć zamieszczać. Ale dla wędrowca radość.
Potem szlak zaczyna się obniżać w kierunku zachodnim a szlakowskazy wiodą na drugi z cmentarzy tym razem już w Lubczy (choć Bogiem a prawdą - ja nie jestem w stanie określić co jest Lubinką a co Lubczą - tym bardziej że na mapie tej drugiej nazwy nie mam, gdyż jest ona głównie stosowana lokalnie)


Wielu tu ludzi spoczywa, często odbywają się tu uroczystości, miejsce jest zadbane. 

I zaraz rzuca mi się w oczy mały szczegół. 
 
To pierwszy z setek widzianych przeze mnie grobów żołnierskich, przy którym ktoś postawił tabliczkę ze zdjęciem. Z tłumu anonimowych poległych wyłoniła sie jedna twarz, myślę że będzie to twarz już każdego ze spoczywających tu i na innych cmentarzach wojaków. 
A swoją drogą... Włochom się chciało... a nam a Austriakom? No bo o Moskalach to trudno wspominać - skoro dla nich nawet zanotowanie nazwisk poległych to zbyt duży wysiłek.  


Wewnątrz kapliczki krzyż na postumencie, w postument wmurowana marmurowa tablica z inskrypcją.
"Trotzig und Fest
Wie Der Berg
Hielten Wir Stand Den Bedrangern.
Treu umarmt uns Der Grund den wir einst lebend betreut"
Ciotka Wiki tłumaczy to tak:
"Twardzi jak ta góra odpieraliśmy najeźdźców; teraz leżymy w wiernych objęciach ziemi, którą obroniliśmy"
 ja przetłumaczyłem to tak:

Hardzi i twardi jako ta góra
odpór daliśmy najeźdźcom
teraz ufnie spoczywamy w tej ziemi
którą obroniliśmy
 



Ślady transzei - sto i jeden rok ich nie zatarło...


A znacie ten ostatni "kawałek" Rubika o tuym że w raju jest całkiem jak w sadzie u babci kiedy śliwy zakwitają? Jak nie znacie to posłuchajcie:

Powoli zaczynam powrót - to już zejście z Lubinki, przez las, urokliwy szlak... był...
kiedyś... jeszcze trzy lata temu... potem Vincek i Donek postanowili sciętymi drzewami załatac dziurę w budżecie...
Od tej pory leśnicy tną nawet latem...


Uroczysko vs.


koleinisko.
Błoto sięga ponad kolana - nawet Aura się zapadła - daję sobie siana i przechodzę kawałek dalej po zwalonym pniu - pies za mną. 


Jeśli mapa zadziała to będzie można dostrzec że właśnie tam zgubiłem szlak i spory kawałek przewędrowałem kanionem potoku, na szczęście w porę się zorientowałem i powróciłem przedzierając się przez "knieję"...

O takim właśnie kanionem sobie szedłem - w sumie mógł bym iść dalej, ale zbocza zrobiły się strasznie gliniaste i nie miałem ochoty babrać się jeszcze bardziej. 


Po powrocie na szlak - ostatnie podejście


A tuż przed - kolejne pamiątki po wojnie - zapadnięta ziemianka i fragment okopu łącznikowego. 

Za to na wzniesieniu...
Ależ widoki! 

Kilka kroków dalej już widać kościół spod którego ruszyliśmy - ten odcinek szlaku nie został zarejestrowany - nie wiem czemu - podejrzewam zanik sygnału GPS, albo wstrząsy - bo niosłem go w bocznej kieszeni spodni razem z mapą papierową. 

Ogólnie około 15 km, trasa zróżnicowana - podejście wymagające - potem już luz, przeprawa przez las - udręka w błocie, ale jako przygoda super.  

12 comments:

wkraj said...

Jedne z ładniejszych cmentarzy z I WŚ, jakie do tej pory widziałem. Nie wiedziałem, że w tej części Polski też występują. Ciekawa trasa, fajnie pokazana i opisana :)

INKA said...

Ciekawa historycznie i malownicza trasa. Wysłałabym na nią możnych władców współczesnego świata, by zobaczyli ile cmentarzy zostawiają po sobie wojny...

Ania said...

Tak właśnie jest z tymi wojennymi cmentarzami - walczą, uważają się za wrogów, a potem w obcej ziemi leżą na wieki jeden obok drugiego. I po co to? Po co?
Dobrze o tych miejscach przypomnieć,a nuż ktoś się zastanowi...

Łemkowyna, na Beskidzie Niskim said...

W Ropicy Ruskiej na jednym z cmentarzy (67) jest również mogiła ze zdjęciem poległego żołnierza.

No tak, krwi wsiąkło tam sporo, i to nie tylko Polskiej... Czasu nie cofniemy, ale warto by o tym pamiętać. I to mi się podoba Niemcy - nie naziści. Nieczęsto spotyka się takie "szczere" określenie...

Pozdrowienia

Rado said...

Najbardziej podobają mi się klimaty bagienne. Powiedz jak tam u was z kleszczami? U mnie masakra. Zaczynam oczędzać psom co niektórych wycieczek.
Ciekawostka - też mam zwyczaj zostawiać samochód pod kościołem :)

Kasia Skóra said...

Ciekawe jak leśnicy uzasadniają powód wycinki nawet wiosną i latem ?? I rozjeżdzanie lasów tym cieżkim sprzętem gdy przyroda budzi się do życia... A te cmentarza piękne są i takie monumentalne :)

makroman said...

Wkraju - tu jest tych cmentarzy najwięcej - to bolesna spuścizna z klat 1914 kiedy armia Austro Węgierska cofała się pod naporem rosyjskiego "walca parowego" i potem z kontrofensywy Gorlicko Tarnowskiej z roku 1915, gdy armie CK i Niemiecka przeszły do ofensywy. Owszem te w Lubczy i na Lubince są bardzo urokliwe i dość duże.

Inko - Te cmentarze to efekt wyrzutów sumienia ówczesnych władców, co innego dziś, dziś "suwerenem" jest anonimowa "większość" a państwa demokratyczne nie lubią mieć wyrzutów sumienia co świetnie ilustruje choćby historia Aten czy... Wielkiej Brytanii.

Aniu - właśnie po to o nich piszę.

Julianie - bo to stara tablica jest i dlatego szczere. Dzięki za wzmiankę o Ropicy - postaram się zorganizować tam trekking.

Rodo - pod kościołem zawsze jest parking a gdzie indziej to różnie bywa, pod sklepami się nieraz sierdzą.
Kleszczy mnóstwo - ale zbiera je głównie Aura, tyle że mam wprawę w wyczesywaniu i wczesnym usuwaniu. Sam chodzę w arpenazach z Decathlonu i .. kleszcze się z nich ześlizgują, przynajmniej jak do tej pory.

KKS - koniecznością... uzasadniają.

Hanna Badura said...

Kolejna ciekawa wycieczka pełna różnorodnych obiektów i ciekawostek.
Podoba mi się Twoje tłumaczenie. Ważna jest dla mnie informacja o wieży kościoła - interesująca ciekawostka.
Pozdrawiam :)

DD said...

Podziwiam. Tyle fajnych miejsc opisujesz. Tyle ciekwaostek przedstawiasz. Bogaty to teren i fascynujacy.

makroman said...

Hanno - to bogaty region - trzeba tylko umieć to bogactwo ciekawostek dostrzec i chcieć je odwiedzić. Zapraszam

Doroto - w sumie trudno było by tu jakikolwiek dłuższy szlak wytyczyć by na jakąś pamiątkę czy ciekawostkę się nie natknąć.

Ana said...

wracając do zdjęcia, które pokazuje groby z II Wojny Światowej:
mój dziadek opowiadał mi historię, którą on sam usłyszał od swojego wuja, który w tym czasie był gajowym w tych lasach.
Kiedy partyzanci dowiedzieli się o planowanym przez Niemców przerzucie towarów dla żołnierzy na froncie postanowili zorganizować akcję, by "trochę poprzeszkadzać" okupantom.
Rozpalili na drodze ogromne ognisko, żeby auto przewożące (jak się później okazało) masło nie mogło przejechać. Jednocześnie zaczęli ostrzeliwać ciężarówkę. Zginęło kilku Niemców, udaremniono też przerzut towarów. Jednak wszystkich 14 partyzantów rozstrzelano. Wspomniany wcześniej wuj został "poproszony" przez Niemców by pochował zabitych. Wykopał dół, ale przed zasypaniem zwłok przeszukał rzeczy i ubrania zamordowanych. Wśród 13 nie znalazł nic co pozwoliło by zidentyfikować zmarłych, ale przy jednym z partyzantów znalazł jeszcze nie wysłany list do żony. Nadawca prosił w nim żonę, by jeśli tylko może przyszła w środę do Janowic, to choć na chwilę będą mogli się zobaczyć. W liście zawarty był oczywiście adres żony, dzięki któremu udało się odszukać rodzinę i zidentyfikować zwłoki.

makroman said...

Ano - dzięki za ten przyczynek do tragicznej historii akcji Burza.
Oddziały partyzanckie były jednak dobrze ewidencjonowane i po wojnie pochówki partyzanckie zostały zewidencjonowane, zazwyczaj też przeprowadzono ekshumacje i ciała trafiały albo do grobów rodzinnych, albo na cmentarze np w Mościcach. Gorzej było z chwilami, np rozstrzelanymi podczas przymusowych prac fortyfikacyjnych.