Monday, September 5, 2016

Biecz

Marzenka chyba dała się uwieść moim entuzjastycznym opowieściom o Binarowej i dała się wyciągnąć na Pogórze. Niestety kościół zamknięty, przewodniczka na telefony nie odpowiada, jakiś remont przy gontach nad wejściem; widocznie z tej racji wolą aby im się turyści nie plątali pod nogami. Akurat trafiamy na małżeństwo z Francji, robią objazd po Polsce wypożyczonym samochodem na warszawskich numerach; bardzo chcieli byśmy im pomogli i jednak przewodniczkę z ciągli, specjalnie dla nich dzwonimy nawet do proboszcza, ale jak nie ma to nie ma, znaczy ma nie być...
Mam jeszcze zdjęcia z poprzedniej tu wizyty na karcie aparatu - próbuję im cokolwiek łamaną angielszczyzną wytłumaczyć, na szczęście Francuzka też angielskiego nie zna, więc się jakoś dogadujemy ... ;-) 
Tyle że to raczej jedynie podniosło ich głód poznania, niż zaspokoiło cokolwiek. Rozstaliśmy się na parkingu i oni pojechali do Biecza... no właśnie miało być o Bieczu a ja nawijam o Binarowej - bo Oni do Biecza pojechali a myśmy z Biecza przyjechali. Zazwyczaj zaczynamy od lokacji najdalej położnej od domu (bazy).

Biecz - "mały Kraków", perła Pogórza", "polskie Carcassonne" tudzież kilka innych równie poetyckich określeń do Biecza przystało i śmiało rzecz można... niebezpodstawnie. To naprawdę śliczne i ciekawe miasteczko, malowniczo położone, o niebanalnej historii, burzliwych dziejach i sporej ilości zabytków; zgromadzonych na niewielkiej w sumie przestrzeni.

W Bieczu byłem już wiele razy, z Marzenką raz - przy okazji rajdów po okolicznych zamkach (choć w wypadku Biecza adekwatnej było by mówić - miejscach na mapie, gdzie kiedyś był zamek - był została po nim nazwa wzgórza - choć może jakieś relikty ziemia tam kryje? To już pytanie bardziej do miejscowych i archeologów.

Tym razem nastawiamy się na zwiedzanie zabytków w samym mieście, w zasadzie nawet nie tyle zwiedzanie co spacer - taki zwykły spacer po urokliwym miejscu, bez ambicji dokumentacyjnych, bez wertowania przewodników i odhaczaniu kolejnych punktów.

 Marcin Kromer - miasto godnie upamiętnia swojego najświetniejszego,obywatela
Za plecami biskupa warmińskiego  fragmenty murów miejskich wraz z baszta kowalską.

A swoją drogą - czy to nie ciekawe że ludzie z Pogórza tak dobrze odnajdują się na Warmii?
Może to magia miejsc; zróżnicowanych, ciekawych, bogatych w historię? 


 Głupi łeb w strzelnicy.
zapewne ludzie którzy czytają moje teksty, wiedza doskonale, ale zdarzają się wciąż jeszcze tacy którzy głoszą że te szczeliny nad otworami strzelniczymi służyły do obserwacji - nic bardziej mylnego - celowało się "po lufie" a szczelina służyła do odprowadzania gazów prochowych. 
 
 Przyziemie baszty kowalskiej. jak widać... nic nie widać ;-) 


 Fragment zabudowań kolegiackich zamkniętych piętnastowieczna późnogotycka dzwonnica, która stanowiła także jeden z elementów obronnych miasta - jako tzw baszta rzeźnicka. 
 
 Ryzalit w budynku kolegiackim, stanowiący jednocześnie basteją i likwidujący "martwe pole" wzdłuż ściany zabudowań, które pełniły role kurtyny. 
 
 U podnóża dzwonnicy pomnik poświęcony harcerzom poległym w walce o niepodległość;
trzem z czasów I Wojny i walki z Bolszewikami oraz osiemnastu z czasów Okupacji. 
Nazwiska powtarzają się , być może ginęli bracia - przestałem na świat patrzeć oczyma potencjalnego bohatera, patrzę oczyma ojca, który może stracić dwóch synów, w jakieś awanturze rozpętanej przez skurwysynów.

 Prawie równą kopę lat temu odnowiono Chór Miejski
A.T. Kasztelan i dalej już chyba same skróty i inicjały. 
mniej więcej tak samo piszę raporty w pracy - tyle że one mają trwać góra kilka dni i każdy z nas wie co dany skrót oznacza - tu... niech mnie kto oświeci! 

 Zachodnie wejście do Kolegiaty

 i relikty murów miejskich, tu zachowanych jako tzw. trwała ruina.
Mam wielkie zastrzeżenia do tzw "trwałych ruin" - czyli sposobu "konserwacji" czegoś na konserwację czego nie ma pieniędzy... widzę co się dzieje na "Marcince" z reliktami zamku Leliwitów i Tarnowskich - już tylko za mojego życia zniszczeniu uległo dobre dziesięć procent substancji... 
W Bieczu, wygląda że jest to zrobione bardziej z sensem i niszczenie nie postępuje tak gwałtownie - mam wprawdzie marny materiał porównawczy, bo tylko własną pamięć - ale...

 Tam gdzie zabudowania kolegiackie nie miały już pełnić roli obronnych (bo jak widać na zdjęciu wyżej, graniczą z murami miejskimi) pozwolono sobie na lżejsze konstrukcje, które w czasach baroku ozdobiono rzeźbami świętych. 

 Tu święty Szymon Apostoł z drewnianą piłą, którą go przecięto - jak widać zbuntowane chłopstwo z tragicznego roku 1843 miało się na czym wzorować...

 Zabudowania kolegiackie od wewnątrz dziedzińca.
 

 Kryjące niejedną zagadkę

 i nie jednego będące strażnikiem pamięci.


 Kamienica Barianów Rokickich - prześlicznej urody renesansowa wstawka w obręb murów miejskich, która za swoją integralną część ma basztę, przez co "domem z basztą" bywa zwana. 
Włosi zresztą nazywają ją pałacem - całkiem słusznie. 
Obecnie siedziba muzeum.


 9 tysięcy litrów wina...
nie byle cienkusza, deresza podłego, ale przedniego węgierskiego! 
W końcu Biecz, nie tylko katem i rozbójnikami stał (dziwne, ale zauważcie że od zbója do kata, od przestępcy do policjanta... niedaleka droga, na co wskazuje wiele przykładów) 
ale także handlem winem, boć tedy jeden ze szlaków handlowych przebiegał (no bo skąd by się wzięli beskidnicy, gdyby nie było na kogo nastawać?).
A beczkę eksponuje  Biecz od lat 80 ubiegłego wieku - na pamiątkę.
Ale ...
te 9 tysięcy litrów - tak skromnie po kwaterce rankiem i wieczorem... 49 lat radości...
ehh rozmarzyłem się... 



 
 Ślady wielkiej wojny są także tu - zresztą na Pogórzu są chyba wszędzie, los nie szczędził tej krainy, nie szczędził tez tysięcy ludzi, którzy przygnani tu rozkazami zamiast cieszyć się pięknem krainy, znaleźli swój grób. 
Tuż za reliktami murów miejskich od strony zachodniej - lub jak kto woli i podnóża Góry zamkowej -   znajduje się cmentarz wojenny nr 106
Urokliwie założony na trzech tarasach, połączonych schodkami, z dużym kamiennym krzyżem pełniącym rolę pomnika centralnego. 

 A i widok z niego... niczego sobie. 

 A jeszcze raz, nawracamy do Kościoła Bożego Ciała - jak już mówiłem nie jest to planowe zwiedzanie, tylko luźny spacer po mieście - dlatego kręcimy się i zawracamy a z tego wszystkiego dopiero w domu orientujemy się że nie bylismy we wnętrzu świątyni - choć stało otworem. 

 Drugi z dziedzińców muzeum - zamknięty malowniczo, odrestaurowanymi murami obronnymi, wraz z drewnianą galerią. 





 kilka szczególików zauważonych podczas spaceru i już jesteśmy w rynku.

 Na rynku panuje ratusz.

 A wschodnią pierzeje zamyka dom zbója Becza - czyli kamienica Chodorów.
Becz to legendarny założyciel miasta. 
No wiecie - taki rycerz co to z braku łupów wojennych na kupców raczył się był wyprawiać, a ci złupieni (acz życia niepozbawiani), księciu się wypłakać na krzywdę swoją zdążali. książę zatem Becza pojmać nakazał - dziwna że podczas modlitwy, bo cóż to za zbój co w kościele na klęczkach, zamiast w karczmie na ławie? - no ale legenda mówi że podczas modlitwy i to bezbronnego. tedy klęczy już Becz, łeb na pniaczku katowskim trzyma a tu w tłumie się tumult jakowyś dzieje i dziewczę z nałęczką go z rak kata ratuje... znamy z Krzyżaków... tedy Becz skruszony, niewiastę owa za żonę pojmuje (Bóg wiedzieć raczy ile razy żałował pochopnej decyzji ujścia spod katowskiego ostrza...) a łupy wszelkie i dobra rodowe - na założenie miasta przeznacza, które Bieczem nazywa...

My zasię wybieramy drogę na szczyt... wieży ratuszowej - dokąd nas zaprowadziła moja nieokiełznana pasja zbierania gratisów z wszelkich możliwych punktów Informacji Turystycznej.
O dziwo w Bieczu w IT pracuje facet - młody sympatyczny chłopak, który chętnie to i owo wytłumaczy, czy pokieruje. 
zatem idziemy - ale na wieżę wchodzi się poprzez... Urząd Miejski stąd wrażenie całkiem niezwykłe - bo człowiek przyzwyczajony jest raczej do rozdzielenia materii profanum (turyści) od materii sacrum (urzędnicy).
 

 Przed nami multum schodów (zapomniałem ile, ale dużo)
warto jednak było - dla takich widoków! 

 Kościół Bożego Ciała - kolegiata - wraz z dzwonnicą i pałacem Barianów Rokickich z lewej.
 

 Tuż przy barierze, jest sporej głębokości rowek odprowadzający wodę, niewiedzący o tym turysta robi krok w kierunku tejże, aby popatrzeć w dół i przez ułamek sekundy ma wrażanie że w dół... leci ;-) 
doprawdy przednie...

 Dolina Ropy.

 Wzniesienia - na pierwszym planie - to Dział a w oddali (nędznie na zdjęciu...niewidoczna Brzanka)
 
 Góra zamkowa - jak widać bez zamku. 

 Nie mogłem się powstrzymać żeby tego nie przeżyć jeszcze raz...

 Taka biecka "Marcinka" ledwie 340 mnp. i do tego bez nazwy - ale miła dla oka i pewnie fajna do spacerów.
 
 A dalej otwarta dolina Ropy, ciągnie się aż po Jasło.

Umawiamy się z Marzenką na kawę u Becza - ale "na kiedyś" -  i jedziemy do Rożnowic. Nacieszyć oczy tamtejszym kościołem. 
Owszem kościół otwarty - owszem nawet trafiamy na uroczystości parafialne - owszem nawet robię zdjęcia... całe trzy, bo potem pada mi akumulator w aparacie - dawniej ładowało się "paluszki" i aparat działał - a teraz ... specjalne akumulatory - tylko do tego jednego typu, w horrendalnych cenach i ... zmilczę co by sie na proces ze strony firmy Fuji nie narazić. 

A żeby było "śmieszniej", z trzech zdjęć zrobionych znależć mogę na dysku ledwie jedno i to najmarniejsze... zatem Rożnowic nie będzie - wybaczcie. 

12 comments:

Ania said...

Miasteczko niewielkie, a ileż ma ciekawych i cennych miejsc!

Poboczem Drogi said...

W Bieczu byłam dwa razy i jeszcze nie udało mi się wejść na wieżę (zawsze święto)- zatem dziękuję za zdjęcia.
To jest takie miasto, które całe jest zabytkiem. Może to jedno z najpiękniejszych miast w Polsce?

makroman said...

Aniu - znaczy my byliśmy akurat w ścisłym centrum, na moje oko porównywalne wielkością z Szydłowcem, ale faktycznie zabytków i ciekawostek mnóstwo.

Poboczem - ja byłem kilka razy - a też dopiero teraz mi się udało tam wejść. Masz rację jedno z piękniejszych.

wkraj said...

Bardzo interesujące miasto. Prawie we wszystkich obiektach byłem, nawet na wieżę udało się wejść. Tylko wnętrze kolegiaty, mimo dwóch podejść, wciąż mam niezrealizowane. Może kiedyś przy okazji się uda. Mnie jeszcze zachwyciła stara apteka. Dzięki za miłe wspomnienia :)
Pozdrawiam.

Kasia Skóra said...

W latach 90-tych gdy jeździliśmy tam z rodzicami miasto mimo że zabytkowe nie miało wiele obiektów udostepnionych dla turystów... I te tiry które jeździły codziennie obok tych pieknych zabytków. Teraz Biecz stawia na turystykę i to się chwali :)
PS. W niedalekiej okolicy Biecza są bunkry poniemieckie, muszę je wam kiedyś pokazać na blogu :)

makroman said...

Wkraju - w aptece i w muzeum byliśmy już kiedyś, więc teraz odpuściliśmy, myśląc o kościołach. Kolegiatę od środka trzeba zobaczyć koniecznie.

Kasia i Kamil - masz na myśli te przy górze Chełm, czy inne jeszcze jakieś?

Kasia Skóra said...

Znajdują sie na wzgórzu nad obwodnicą Biecza , naprzeciwko stacji paliw BP .

Wiesław Zięba said...

Tak interesująco opisałeś Biecz, że aż sobie go obejrzałem na gogle strit. Twoje obrazy są o wiele ciekawsze, bo starannie wyselekcjonowane. Rozumiem to wyczerpanie... akumulatora w aparacie.

makroman said...

Kasia i Kamil - opiszcie koniecznie, nie znalazłem ich na mapach Compassu (ale tych z Pomianowej tam też nie zaznaczono), i w terenie tam nie byłem. Pora nadrobić.

Wiesławie tak bardzo nie selecjonowałem, wyrzuciłem tylko te stricte prywatne i te które były nieudane technicznie.
Biecz jest tak pięknym miastem że 90% zdjęć wyjdzie ciekawych.

Kris Beskidzki said...

Bardzo piękne i mało rozpropagowane miasteczko:)
Ładnie pokazane atuty :)
Pozdrawiam:)

Stopa w stopę said...

Super, najpierw rzut oka w górę, ile jeszcze stopni przed nami, chwilę potem - w dół, by trochę przerazić, trochę zachwycić. Wieże są najlepsze. Albo prawie najlepsze.

makroman said...

Krowie - potwierdził bym inaczej, stosunkowo szeroko słyszane (legenda o szkole kątów) ale zdecydowanie mniej znane i jeszcze rzadziej odwiedzane.

Stopo - robi wrażenie... racja. My ludzie mamy to chyba w genach że lubimy patrzeć daleko, zastanawiać się jak tam jest aż w końcu nie wytrzymujemy i wyruszamy na wędrówkę do miejsc które widzieliśmy z wieży... w ogóle wieża to rzecz tak pełną symboliki tej wprost i tej ukrytej czy podświadomej... trudne do ogarnięcia.