Sunday, May 28, 2017

Mniejsza połowa trasy,czyli - pod patronatem Epimeteusza.

Tak wiem! Nie ma "mniejszych połówek" ... jest "mniej niż połowa", nowych zdań także nie zaczynamy od "I"!
I mi to wcale nie przeszkadza... ;-)

Zatem wybrałem się w Pogórze, wywoływaczem tej akcji była wiadomość że oto ominęła mnie impreza, gdyż właśnie wyremontowano trzeci z cmentarzy kryjących szczątki Legionistów (dwa pierwsze to 171 - Łowczówek i 158 Garbek/Ogonówka - o obu pisałem) czyli 159 Łazy. Byli notable, był i sam Roman Frodyma - guru cmentarny - który na ich temat wie wszystko co człowiek wiedzieć może, zapewne tylko Bóg i Diabeł wiedzą więcej. A mnie nie było... głupio jakoś tak.. prawda?

No to kije w łapki i hajda na Pogórze.

Przy okazji postanowiłem przetestować w terenie tablet marki Kiano - rejestracja trasy, zdjęcia, ewentualna korekta pobłądzeń. Okazało się to być błędem i stąd taki tytuł. Sprzęt jest świetny ale do użytku domowego, ewentualnie z jakimś super silnym zasilaczem samochodowym - zdołał zarejestrować zaledwie mniejszą połowę (sic!!! - bo tak chcę) trasy i zrobić kilka marnej jakości zdjęć plenerowych (w warunkach domowych radzi sobie nieźle). Za to do gier, filmów, komunikatorów, internetu itp. jest w swojej klasie cenowej raczej pozycją wybitnie udaną. Trudno - trafił w ręce nieodpowiedniego człowieka... moje!

Ale cóż robić jestem już w terenie, mam tylko tablet (mapę rzecz jasna też, takim głupi nie jest, "może głupi ale nie aż tak" (w/g klasyka) ), który broczy energią szybciej niż Petroniusz krwią, power bank ledwie starcza na podtrzymanie przez kilka minut ...

Efekt poniżej.



 W sumie i tak mam dług u Epimeteusza... że mi starczyło ładowania na cmentarz który wszak był celem głównym wypadu.

Zaczynam od Pleśnej - tu wyrazy szacunku dla kierowcy firmy "Chran-Stan" - jechał dynamicznie, prawidłowo, łagodnie i z kulturą... przyzwyczaiłem się do faktu iż podróż na Pogórze należy uznać za udaną jeśli nikt nie powybijał sobie zębów, lub nie odgryzł języka, stąd takie słowa uznania.

Dalej już pieszo żółtym szlakiem, przez uroczysko Pleśnianki, nad Rychwałdem, na Wał Rychwałdzki, potem zejście na szlak niebieski przez Pustki na Łazy (cmentarz) i ... no właśnie. I z racji tego że rejestracja trasy padła, nie miałbym też czym robić zdjęć, postanawiam skrócić trasę i zejść zamiast na Siedliska, to przez Meszną Opacką (nie Mosznę Opacką - drogie panie ;-) ) i Garbek zejść do Tuchowa z zamiarem dobrania się do zasobów lokalnego IT.


 Jako się rzekło - Pleśna.

 Jak byłem mały zawsze mnie intrygowały (rym niecelowy) te drogowskazy.

 Cmentarz 173.
Inskrypcja głosi w tłumaczeniu za Wiki
Gdy świętym granicom zagraża wróg. Uczcie się od nas swawolni wnukowie, ofiarnego obowiązku.
Hauptman Hauptman  miał wenę... 
A swoją drogą, ciekawe czy narzekać na  młodych zaczął już Adam, czy to późniejszy wynalazek? 

 Przysiółek Batylowa


 Kawałek dalej, przy polnej drodze...
Nie ma go na mapach. 

 I takie trasy to ja lubię.

 Dolina Pleśnej (albo rzeki Białej... chyba nawet bardziej) 

 Kłoda.

 I znów dolina Białej 


 bezimienne wzgórze kota 420.


 Rychwałd z góry

 I Rychwałdu widok ponury...

 Cmentarzyk 188. 
Na południowym stoku wzniesienia kota 453.

 on
 i ja

 i on znów.

 Palemka na dobre plony! 

 Wiata na Wale Rychwałdzkim 
Teren potwornie zjeżdżony podczas zrywki drzew, ale miejsce do odpoczynku świetne.
Zjadam Batonik Miami cynamonowy z Biedronki (wyborny!!!! i tani), popijam 4Movem też z Biedronki - smaki się krzyżują dając mi w ustach ... no, delikatnie mówiąc; niesmak... 
Muszę popić mineralną... popijaliście kiedyś napój (inny niż wysokooktanowy)? 
A Maciej potrafi - dziedzictwo Epimeteusza.

 Tu zaczyna się szlak niebieski (lub kończy, jak kto woli).


 faktycznie Pustki

 Ale z żurawiami i to w stylistyce mangha 

 Cały świat u stóp! 



 Widzicie te góry na horyzoncie?
Nie te które widzicie! Tylko te jeszcze dalej! 
Te których nie widać, bo to co widać to pierwsze wzniesienia Pasma Brzanki.
Te dalej, które widać że nie widać - to znów Chełm nad Grybowem. 
Normalnie Chełm a upierdliwie majaczący jak Nemezis jakaś... 

Ale wreszcie docieram do Łazów.

 Cmentarz nr 159 Łazy

 Świeżo odnowiony, jako pisałem wyżej.
 Mutacja mojego nazwiska... a może to moje jest mutacją? 
A może ktoś po prostu źle zapisał? 

 Pełny ekumenizm pogrzebowy - chwała Cesarskim za wielkoduszność. 

 I tu już musiałem wyłączyć trakera bo zostało mi zaledwie 13 % mocy.
Dalsza trasa nie była więc rejestrowana - jeszcze tylko pokusiłem się 
o to jedno poniższe zdjęcie. 
 Takie tabliczki przydały by się w wielu miejscach. 
 podopiecznych Epimeteusza nie brakuje.

Musiałem  wyłączyć tablet całkiem bo wpadł w pętle i stale robił bippp biiiip informując mnie że zdycha, zostałem, bez nawigacji (poradzę sobie), bez aparatu do robienia zdjęć (trudno) i bez zegarka - a to już boli bo pasuje być na przystanku w Tuchowie o sensownej porze, tak by zdążyć na autobus do pracy ale i nie siedzieć godzinami. 

A co było dalej?

A dalej była droga, rytmiczny stukot kijków, ciekawe widoki, ładnie posadowione kapliczki, potem Ogonówka i prowadzący obok cmentarza wojennego wytyczony przez mojego kolegę Szlak papieski - świetnie znaczony, dobrze przygotowany i bardzo atrakcyjnie poprowadzony - ale o nim rzecz jasna napiszę osobny post - może uda się jakiś wywiad z Alkiem zrobić - choć to skromny człowiek? 
Następnie przejście przez Garbek i ulicą Wróblewskiego (przy niej ostatnio był pokazywany w mendiach "potop") do Tuchowa. W Tuchowie wywołałem panikę pośród pracowników IT pytając o foldery i inne wydawnictwa odnoszące się do Tuchowa, gdyż na regałach były same... tarnoviana. Koniec końców - przekopując szafy dostarczyli mi jakąś widokówkę (z pasma Brzanki, ale za to przybili na niej pieczątkę tuchowskiego Domu Kultury, więc jako trofeum ujdzie), folderek z mikrofotografiami plenerowej wystawy rzeźb wykopałem sobie sam. Generalnie i tak nie jest źle! 
Potem jeszcze obczaiłem ceny kawy w lokalnej drewnianej gospodzie - klimacik zakapiorni więc też trzeba tam będzie wrócić i podreptałem na dworzec, czekało mnie 40 minut czekania pod patronatem Epimeteusza...



20 comments:

Hanna Badura said...

Podoba mi się palemka w intencji dobrych zbiorów.
Zdjęcia są ładne, coraz ładniejsze :) Pozdrawiam :)

Ania said...

A ja zakopuję skorupki ze święconka w kompoście, też na dobre plony!
I nauka na przyszłość - na wyprawę z nowym sprzętem zawsze warto zabrać stary. Tak na wszelki wypadek.

makroman said...

Stachu przepraszam ale publikując z tableta paluchem nacisnąłem usuń zamiast publikuj (są dwa milimetry jedno pod drugim, a paluch ma więcej) Przywracam twój wpis z poziomu maila.

stacho.lebiedzik napisał
Wreszcie po przerwie mogę się zachwycać Twoimi relacjami. Każda inna, chociaż w Twoim stylu. Znowu coś nowego się dowiedziałem z życia, czyli z przeszłości i teraźniejszości. Serdeczności.

makroman said...

Hanno- proszę nie mów tak o zdjęciach z taniego tabletu ;)

Aniu - palemki są jednak bardziej widowiskowe. Sprzętowo się z Tobą zgadzam gdyby to były tereny bardziej oddalone to bym nie ryzykował, ale tam mogę w 20 minut podjechać samochodem,a chciałem mieć warunki testu zbliżone do normalnych, gdybym miał aparat i inny rejestrator trasy, to korzystał bym z nich i mogło by się okazać że Kiano jednak wytrzyma.

Stachu - miło mi.

wkraj said...

Mam Kiano model Elegance 8". Mi wytrzymuje bateria tak 3,5 godz, za to beznadziejny jest GPS. Co do zdjęć to zdecydowanie lepiej sobie radzi, o ile robi się je tylną kamerką. Twoje chyba robiłeś tą z przodu, bo jakość jednak dużo gorsza. Kupiłem kilka lat temu skuszony modemem 3G. Dzięki temu mam darmowy internet (Aero2). Sam nigdy nie używałem do zapisu trasy czy nawet nawigacji, bo szybko traci power. Za to takie włączenie na chwilę, by sprawdzić co w necie, przejrzeć mapkę, poszukać czegoś ciekawego w okolicy, to jest OK. Albo wieczorami na kwaterze do planowania trasy na drugi dzień jest super, nie zajmuje tyle miejsca co laptop.

Pozdrawiam, trasa i opis jak zwykle ciekawe. Takie cmentarze i mnie pasjonują, zwłaszcza ich architektura.

Kasia Skóra said...

Ja również jako dzieciak ciekaw byłem co to za kamienne drogowskazy stoją przy drogach, głównie widywałem je w Święcanach i Szerzynach, stoją tam we wsi przy głównej drodze... A i teraz często jeżdżę w tamte strony z towarem i podziwiam piekne panoramy z okolicznych wzgórz na Beskid Niski :)

Zolinka said...

Witaj, dla mnie też istnieje mniejsza połowa;-) Wiem, że to nie miejsce na takie komentarze ale tak mi się spodobał twój u Frytki, że musiałam zajrzeć ktoś Ty? Zdjęcia wywołały uśmiech, cudne widoki. Wspaniała pasja i kondycja;-) Miło było Cię poznać, pozdrawiam Zolinka

makroman said...

Wkraju - Żona też ma kiano, energototożerne niemożebnie - 3,5 godziny to dla mnie za mało. Ale ten mój ma GPS całkiem przyzwoity i trackera dobrze rysuje i nawigację prowadzi i da się przezeń rozmawiać i filmy fajnie wyświetla i gry i internet i w ogóle super ale do domu, lub tam gdzie zawsze ma się gniazdko pod ręką. Na szlak zabieram Larka - robi to samo ale bateria wytrzymuje 10 godzin.

Zdjęcia robiłem tylną kamerką - po prostu w takich warunkach świetlnych poradzi sobie tylko dobra optyka.

Musze "uderzyc" znów na południe - tam gdzie projektował Jurkowić to dopiero poezja zaklęta w drewnie.

Kamilu - w jakich godzinach i w jakie dni bywasz w Szerzynach - bo się tam wybieram na rajd, to byśmy sobie ręce uścisnęli?

♥ Łucja-Maria ♥ said...

Mnie urzekły Twoje zdjęcia i na dodatek pogodę miałeś fantastyczną.
Prima sort zdjęcie z krzyżem i bzami oraz przysiółek. Uwielbiam chmury płynące po niebie.
Dobrze znowu gościć u Ciebie.
Serdecznie pozdrawiam:)

makroman said...

Zolinko - witaj! Nie bardzo wiem o jakim komentarzu piszesz ale mniejsza. Zdjęcia marne, bo robione tabletem , z marną optyką, tyle że tereny malownicze. Zagládaj częściej, ciekawych miejsc tu nie braknie.

Łucjo - gdybym miał swoje Fuji pewnie były by lepsze, choć słońce strasznie przepalało. Generalnie trasa malownicza, kiedyś do powtórzenia, choć pewnie z modyfikacjami. Dobrze źe zdrowiejesz i czekam na foty z Bawarii.

hegemon said...

Jakoś nie mam zaufania do elektroniki jeżeli chodzi o planowanie trasy i nawigację. Głównie z powodu baterii oraz muszę widzieć dużą przestrzeń, a na tabletach czy smartfonach jest tylko wycinek... Dlatego jak ten mamut podróżuję z mapami, a jak pobłądzę, to pytam miejscowych o drogę i czasem takie pytanie zaowocuje fajną rozmową.
A cmentarze bardzo zadbane. W okolicach Łodzi, jak wiesz też jest ich sporo, ale jakby uboższe, z mniejszym rozmachem...

hegemon said...

Coś mi się komentarz nie zapisał? Jak będzie podwójny to usuń.
Nie mogę się przyzwyczaić do elektroniki w trasie, nadal posługuję się wyłącznie mapami (czasami przed wyjściem w google sprawdzę). Jak pobłądzę, to pytam ludzi. Czasami wynikają z tego fajne rozmowy.
A cmentarze u was piękne. Dużo cmentarzy z I wojny jest pod Łodzią, ale uboższe są...

makroman said...

Hegemonie - komentarz to kwestia moderacji - musiałem ją włączyć, żebyśmy nie musieli klikać na idiotyczne obrazki.

Trasę planuje zawsze z mapą. Ale w terenie nawigacja się przydaje, zwłaszcza jak trzeba znależć coś punktowo - np. często korzystam z satelitarnych map wuja G. bo w terenie ślady są nieczytelne, ale z orbity wiele widać i wtedy mogę trafić na miejsce, lub w grę wchodzą jakieś zagubione w lesie mogiły, nawigując pieszo na mapę można szukać pół dnia, zaś na GPS dojdziemy praktycznie punktowo. no ale to wymaga sprzętu dostosowanego do dziań w terenie - inaczej padnie jak Kiano.

poza tym jest jeszcze kwestia trakera - zacząłem to robić gdy musiałem nauczycielom pokazywać trasy którymi będę prowadził wycieczki - zrzut z Navime (czy wandermap) na tablet z widokiem satelitarnym mówił więcej niż setki słów. a potem mi się samemu spodobało ;-)

Ps. mama zawsze jest w kieszeni i kompas, to żelazna zasada, zwłąszcza w terenie którego nie znam, lub znam słabo.

Owszem pod Łodzią tez były walki, ale jednak Prusy nie podjęły takiej akcji jak Austro-Wegry więc i mogiły mniej "romantyczne" - no poza tymi z Warmii i Tannenbergu... o tu tez pokazali klasę!

Chemini said...

Bardzo klimatyczne masz te cmentarze. W trasie zawsze mam mapę, ale i wersję elektroniczną też mam. Sprawdza się gdy chcę uderzyć "na skróty" dobry gps w telefonie dokładnie pokazuje gdzie jestem.

makroman said...

Chemini - klimatyczne pamiątki makabrycznej jatki. Ale trzeba przyznać że Cesarstwo choć osłabione wojną, choć borykające się z ogromnymi niedoborami wszystkiego potrafiło zadbać o godne miejsca pochówków swych żołnierzy (w zasadzie nawet "wojowników" bo to są kriegersfriedhoffe a nie soldatenfriedhoffe).
Mapa to podstawa, na mapach zbieram pieczątki i podpisy uczestników rajdu.

Kasia Skóra said...

Macieju ja w Szerzynach tak jestem między 9 a 10 rano więc daj wczesniej znać kiedy tam będziesz to pogadamy chociaż chwilę :)

makroman said...

Kamilu - w jakich dniach, bo mi pasuje zazwyczaj poniedziałek, środa lub piątek. Myślałem że uda się to połączyć z moją wizytą w ich Domu Kultury, ale niestety czynny od 12, nie ma szans bym zdążył, przejść przez Gilową górę i dojść do Jonin w godzinę a o pierwszej muszę być na przystanku żeby się załapać na autobus do pracy.

Kasia Skóra said...

To ja już jakoś moją trasę poukładam by w któryś z tych dni tam być :) Powędrować razem się nie uda ale chociaż chwilę pogadać :)

makroman said...

Wstępnie na drugą połowę czerwca?

♥ Łucja-Maria ♥ said...

Macieju, jestem Ci niezmiernie wdzięczna za pozostawiane u mnie komentarze.
Tak! One wiele dają mi do myślenia i zaczynam logicznie myśleć.
Dopiero teraz powoli zaczynam się uczyć (właściwie zwracać szczególną uwagę na pewne sprawy) od choćby jak wygląda rzeka w Bambergu w czasie powodzi. W ostatnim poście wkleiłam dodatkowe dwa zdjęcia, obrazujące rzekę. Czy wyjaśnią sprawę?
Serdecznie pozdrawiam:)