Saturday, October 17, 2015

Węgorzewo

Angerburg - po niemiecku - dziwna rozbieżność nasi widać w kierunku utylitarno rybackim, Niemcy zaś ogólno krajobrazowym (Angereburg - to Zielone miasto, Zieleniewo, Zielonki?) parcie nazewnicze mieli.

Jesteśmy w Węgorzewie, praktycznie kilka razy dziennie - bo to trzeba do Biedronki na zakupy pojechać (jak 99% wczasowiczów, żeglarzy i wojażerów), bo na spacer, bo na miejskie kąpielisko (ludzie ale odpieprzyli sobie teren! pierwsza klasa - jak już nawet ja doceniam...), bo do kościoła, bo przejazdem, bo pamiątki i mapy kupić. Nie ma z nami to miasto lekkiego życia.

W Biedronce zadyma na całego - współczuję tam zatrudnionym, ale personel chyba wyrabia normę za dwa lata (w innym miejscu) w ciągu jednego sezonu. Pozostałe sklepy z cenami... wcale nie kurortowymi, nie powiem ze super tanio, ale nie odbiega od cen w Tarnowie. Przy tym wędliny naprawdę pyszne a rybki mniam, pieczywko też niczego sobie - choć akurat spożywczaki odwiedzamy sporadycznie karmią nas w Zatoce Kal wybitnie dobrze i nie ma już się gdzie pomieścić.

Głównie jak już coś jemy "na mieście" to na zasadzie atrakcji - a to gofra, a to lody, pizzę czy frytki. Nie ma obaw nie utyjemy, w ruchu na okrągło.

A miasto?
Trochę secesyjnych kamieniczek, kilka ładnie wkomponowanych współczesnych budynków, oczywiście po PRLowskie blokowiska, dwa kościoły (w zasadzie trzy, ale ten trzeci to kapliczka osiedlowa, za to z organistką... no tak rewelacyjnej gry na organach podczas mszy to ja jeszcze nie słyszałem! ), sklepiki, butiki, dyskonty, ogromny plac z muszlą koncertową i fontanna oraz; naprawdę piękny port!
Poza tym skansen, kilka pomniczków i muzeum kolejnictwa (przez zapaleńców prowadzone), park, kanały rzeczne i jednostka wojskowa - ot całe Węgorzewo, ale mylił by się kto, gdyby stwierdził że to mało - to naprawdę dużo i warto tam być.

Zobaczcie sami:
 Kąpielisko miejskie od strony Święcajt - słońce przepala wszystko łącznie z obiektywem...

 Miejska muszla koncertowa

 Zamek krzyżacki - trwa remont, do środka nie wpuszczają - zresztą powiedzmy sobie szczerze - 90% zamków krzyżackich to... koszary! I tyleż w nich uroku co w koszarach właśnie. 
Owszem obecnie się "rewitalizuje" czyli eksponuje w nich coś czego tam nigdy za czasów krzyżackich nie było. ale mniejsza, zabytek żyje, życiem nieco sztucznym, ale lepsze to niż "trwała ruina". 
Za jakiś czas pewnie skończą prace i w węgorzewskim zamku, to liczę że jak ktoś z Was tam będzie, da mi znać i pokaże jak to będzie wyglądało. 
 Stara zabudowa, okolice wciśnięte między skansen a port - urokliwy zakątek choć maleńki. 


Zachód słońca nad mamrami - to także kąpielisko miejskie tyle że z drugiej strony Półwyspu Kal.
Do tego od strony Święcajt mamy 3 minuty spacerkiem, do tego na zdjeciu 40 minut marszu, na druga stronę Półwyspu Kal (warto iść) samochodem jakieś 10 minut jazdy (końcówka wolno, bo droga gruntowa i tuman kurzawy unosi się od auta na wiele metrów nad oraz za.
Ponieważ spacerują tamtędy ludzi to doprawdy tylko cham nogi z gazu nie zdejmie.
 

oddali życie za przygodę - nie wiem czy warto oddawać życia dla przygód, ale na pewno nie warto marnować życia bez przygód! 
Węgorzewo to rodzinne miasto Ejsmontów.
Zatem i pamiątek po bliźniakach znajdziecie tu mnóstwo.
  Morowe chłopy! Ech poszło by się z takimi na piwsko, posłuchać prawdziwych morskich opowieści. 

Węgorzewski port z widokiem na skansen i

Zacumowane jachty, łajby, łódki i zwykłe krypy, tudzież sprzęt tak egzotyczny i mający za sobą tyle doświadczeń że nawet ja bał bym się nań zamustrować. 

Pomnik... czegoś pomnik, Armii Radzieckiej albo jakiś niemiecki - trudno orzec bo tablice zerwane...
A pamiętacie swoje oburzenie porządkami panującymi w Egipcie, gdy po raz pierwszy z książek lub podręczników dowiedzieliście się o skutych inskrypcjach? 
 Ja swoje pamiętam - zrozumienie przyszło znacznie później - są ludzie i czasy których należy pamiętać za wszelką cenę ale nie należy im stawiać pomników...

Budynek przy stacji kolejowej - tu zapewne mieszkał zawiadowca - mury pamiętają braci wielkiej przygody, ciekawe mieszkali tu, czy tylko bywali? 
 

Główna ulica Węgorzewa - uroczy eklektyczny "zameczek" -

                                                                                 i mówcie co chcecie, eklektyzm ma w sobie coś, nie wiem co, ale cos czego nie mają w sobie "czyste" style.


Bóg i WOPR czuwa nad nami wszystkimi (plus policja wodna i straż graniczna ale to opowiem innym razem) 

A to jeden z dwóch (trzech) węgorzewskich kościołów - no moe jest ich więcej, ale ja na te trafiłem.
Świątynia z 1913 roku - więc już odeszli od neogotyku ale cokolwiek ducha pozostawili - sięgnęli po modernizm ale z wielkim umiarem... 

Secesyjne zdobienia kamieniczek przy rynku (rynku?) 

 Oraz 

ich nowoczesne kuzynki na przeciwległej pierzei.

A to już Święcajty... bo w końcu głównie dla tysiąca jezior ludzie na Mazury jeżdżą.


10 comments:

krogulec14 said...

Niczego sobie miasto. A najważniejsze, że w końcu coś z tym zamkiem się dzieje.

Poboczem Drogi said...

Mnie zaciekawiłeś skansenem, bo właśnie skansenów szukam zawsze w swoich podróżach. Ładnie te chaty wyglądają na zdjęciu, tak nad wodą.
Chyba czas powrócić na Mazury

makroman said...

Marku - miasto urocze - nie "cykałem" zdjęć na każdym kroku, wiec i mój post jest raczej subiektywna relacją ale... Węgorzewo to naprawdę ciekawe miejsce. A co zrobią z zamkiem? zobaczymy - myśl że powstanie tu jakiś luksusowy hotel jak w zamkach okolicznych.

Poboczem - Tak, to bardzo ciekawy i ładnie utrzymany skansen, wejście jest od drugiej strony niż pokazałem na swoich zdjęciach. Tłumów nie ma, wiec spokojnie można każą ciekawostkę obejrzeć.

Mo. said...

Skansen mnie zauroczył bo takowe uwielbiam a te kolorowe chatki sprawiają wrażenie, że zatrzymał się czas. Wiem kto może wrócić do zamku po remoncie i porobić zdjęcia - Ty!

makroman said...

Mo - pewnie wrócę, ale kiedy? Na razie obiecałem żonie na przyszły urlop Augustów i okolice.

Gabriela Jaworowska said...

Tak szwendam się trochę po Mazurach...bo je uwielbiam...nawet więcej niż moje ukochane góry...ale Węgorzewo znam mało...urzekają mnie małe wioski...w tym roku żeglowałam trochę, no zauroczyły mnie Pranie...Krzyże...była kiedyś Doba...no i wiele innych...pięknych miejsc...
Ale z zainteresowaniem poczytałam i oglądałam Twoje spojrzenie na to miasto...
Pozdrawiam
OH szkoda, że nie masz po polsku...oj musiałam się na kombinować....

Gabriela Jaworowska said...

Ot a ją w Ogonkach...

makroman said...

Ggabba - miło Cię tu widzieć.
Ale tak konkretnie to czego nie mam po polsku?
Wioski mazurskie sa piękne - będzie i o nich.

Gabriela Jaworowska said...

No wszystko mi się wyświetla w obcym języku... Tylko to co Ty piszesz i komentarze po polsku...
Milego

makroman said...

No niby tak skrypt strony jest pobrany z anglojęzycznego bloggera. nawet nie wiem czy miał bym prawo go przetłumaczyć. Ale sądzę że w tej chwili angielski to język tak "opatrzony" że już nikt nie ma z nim większych problemów - jak widać poradziłaś sobie (i bardzo fajnie).