Wednesday, August 1, 2012

Słone Infernum

Wieliczka - chyba nie ma sensu o niej pisać, bo słyszeli wszyscy. Nie wszyscy byli, ci którzy nie byli, niech żałują, ci którzy byli nie sobie przypomną.

Wieliczkę i Bochnie dzieli zaledwie kilkadziesiąt kilometrów - podobno zresztą za czasów Austro-Węgier przekopano korytarz łączący je w jedną całość - nawet jeśli to turystom go nie udostępniają, nie tylko tego zresztą. Względy bezpieczeństwa, nawet się im nie dziwię - biorąc pod uwagę nagonki medialno sądowe na organizatorów tego typu imprez którzy mieli pecha i coś się uczestnikom stało. Oczywiście tym samym zarówno "dziennikarze" jak i prokuratorzy oraz (czasami) sędziowie traktują tychże uczestników jako półdebili którzy nie wiedza iż wchodząc do kopalni, szybu, kamieniołomu, na pokład tratwy, czy wychodząc w góry coś jednak ryzykują i robią to bo chcą (volenti - wszakże - non fit iniuria), kalkulują ryzyko i godzą się na to. 
Ale mniejsza - żyjemy w wielce kaprawych czasach. 


My zstąpiliśmy do słonego piekła 







- przynajmniej tak to starałem się pokazać, bo w rzeczywistości było bezpiecznie, wygodnie by nie rzec komfortowo...

6 comments:

Nomad said...

A ja się urodziłem we Wieliczce, a do kopalni poszedłem dopiero z synem jak miał chyba z 10 lat.

makroman said...

czasami szewc bez butów chodzi....

ikroopka said...

Istne inferno:)
Byłam w Wieliczce jeszcze w szkolnych czasach, potem w studenckich, a teraz mogę sobie pooglądać na obrazkach (dziękuję), bo za nic nie zjadę na dół.

makroman said...

Czemuż?

markiza said...

bardzo lubię podziemne wyprawy (mnie się kojarzy taka z podziemnym rajem :D) a z kopalni wolę Bochnię. może dlatego, że Wieliczkę zdeptałam x razy a w Bochni byłam tylko raz?

makroman said...

To odwrotnie niż ja, Bochnia na wyrywki, a Wieliczka zawsze gdzieś tak z ubocza.