Szydłowiec jest przeciwieństwem Radomia, o ile tam ubolewałem na wymarłym miastem, to tu wymarłe są przedmieścia, a nawet uliczki do centrum prowadzące, za to centrum samo - żyje! Co prawda dogorywał już czas targowy i zwijano kramy, ale za to w tutejszym kościele parafialnym śluby odprawiano praktycznie seryjnie, po ryneczku, zadbanym i miłym dla oka kręciły się gromady wesołych ludzi, kilku podchmielonych komentatorów omawiało rzeczywistość z ławeczki, sklepy były pootwierane, Informacja Turystyczna na wysokim poziomie... ale po kolei!
Zamek znajdujemy, za pomocą rozpytania w sklepie, przy okazji Marzenka kupuje kartki pocztowe - w sumie to dziwnie wyszło, z tym zamkiem, bo jak jest ulica Zamkowa, to zazwyczaj prowadzi do zamku, lub w jego okolice (uwaga nie obowiązuje w Tarnowie... u nas wciąż jeszcze obowiązują dekrety wojenne o "zaciemnianiu") . W Szydłowcu także jest Zamkowa, znajdujemy bez trudu, skręcamy, jedziemy i nagle... nagle przypominam sobie e czytałem w opisie iż zamek jest zaraz na początku! A my przejechaliśmy już kilkaset metrów - coś musi być nie tak... I faktycznie było... To nie był ten początek...
Sam zamek elegancki, pięknie utrzymany teren (nawet za pięknie, bujne drzewa, skutecznie zasłaniają plan całościowy i front zamku). Mam przed oczami przewodnik pani Danuty Paprockiej (dobra robota - polecam) a w nim zdjęcia sprzed lat, kiedy ten park dopiero odnawiano, nasadzając w nim drzewa które dziś... to już starodrzew... Rany, a to zdjęcie powstało kiedy już byłem na tym świecie...
Ale człowiek nie drzewo - jest w ruchu, a jak wiemy dla obiektów znajdujących się w ruchu, czas płynie wolniej...
Na zamku impreza ! Właściwie to dopiero przygotowania do imprezy, bo wieczorem będzie "ROCK na Zamku" - tak sądząc po klasie przygotowań... będzie (było) czadowo - jak ktoś był, to poproszę o relację! Bo nas już wtedy tam nie było.
Kręcimy się pomiędzy gośćmi, ekipami technicznymi, publicznością już zbierającą się by zając sobie najlepsze miejsca, zaglądamy tu i ówdzie. Świetnie jest!
Jako się rzekło, nie było szans na dobre ujęcie od frontu, więc weszliśmy do środka.
Muzeum instrumentów ludowych.
Dziedziniec - przygotowanie trwają.
Rzygacz - mam nadzieję że im nie popada - bo nawet przy małym deszczu, ten zbiorczy ściek urządzi ludziom na dziedzińcu nielichą kąpiel...
Ale on jest już tylko na postrach - rynny odprowadzają deszczówkę do kanałów odpływowych, może trochę szkoda, bo to fajnie musiało wyglądać...
Obserwowałem kiedyś działanie podobnych rzygaczy w Ciężkowicach na kościele - robiło wrażenie.
Kamienna tablica z historią zamku - choć pomysł współczesny z 2005 roku - to trzeba przyzna że dobry.
(co za upadek - konserwatysta przyznający ze coś współczesnego jest dobre...)
To drzewo to znacznie starsze nasadzenie, podejrzewam że ponad stuletnie, gdy w czasach neogotyku i eklektyzmu, tworzono takie romantyczne parki.
Wkoło zamku jest galeria rzeźby kamiennej
bardzo warta zobaczenia i dotknięcia.
Ślady po balkonie - podejrzewam zresztą iż nie był on przeznaczony do schadzek, ale jako część gospodarcza zamku, pełnił role rampy wyładowczej.
Kolejne rzeźby.
Pamiątki - mnóstwo pamiątek, to dobrze - lubię takie detale, świadczą o tym że miejsce żyło, a nie tylko trwało.
Pora kończyć z zamkiem, odpalamy i jedziemy bardziej w kierunku rynku. Tak się składa że mój teść mieszkał tu przez kilka lat, a nadal mieszka tu jego siostra i moja żona postanowiła odbyć sobie spacer do miejsc zapamiętanych z dzieciństwa.
Widać po jej oczach i zachowaniu, że odnalazła tamten klimat, ciesze się razem z nią. Dla mnie to pierwszy tu pobyt i ... uległem zauroczeniu.
Ratusz miejski - niewielki, proporcjonalny, ładnie wykończony. Pogratulować gustu i kunsztu budowniczym i konserwatorom.
Obchodzimy rynek dookoła, przy okazji odkrywamy restauracyjkę z kebabem, nowizna - z maja tego roku! za lada autentyczny turek - idzie się dogadać, ale bez popisów krasomówczych. za to sam kebab... mniam! Równie dobry jak ten w reszowskim DARA (rzeszowskiej DARZE?- jak to się odmienia?) - a ten rzeszowski to najlepszy jaki w Polsce jadłem!
Potem odnajdujemy Informację Turystyczną, brawa dla "organu założycielskiego" bo dobrą pracownicę wybrali! Wychodzę obładowany folderami i przewodnikami a na dodatek kupuję (co mi się rzadko zdarza, bo ja amator darmochy jestem) szklanego aniołka na szczęście - mamy już ich sporą kolekcję... w kuchni ;-)
A potem przesuwamy się spacerkiem w stronę stareńkiego kościoła farnego.
1.1.1. - magia liczb
pierwszy stycznia tysiąc czterysta pierwszego roku!
Ale to nie ten kościół... to jego poprzednik - drewniany - ten pochodzi sprzed 1525 roku.
Gotyk łamany renesansem ale kamienna piaskowcowa fasada (w zasadzie to całość, ale jesteśmy akurat przy fasadzie) nadają mu urok cokolwiek romański.
Przemijają pokolenia a on trwa.
Przemijają pokolenia a ludzie się pobierają, rodzą dzieci, starzeją, wszystko się zmienia a jednoczenie nie zmienia się nic - trwanie. jak nie cenić tych starych budowli?
Radość nowego życia i ... grobowe epitafia.
Chyba tak być powinno.
zuj ze świadomością śmierci,
umieraj ze świadomością życia.
A Chrystus frasobliwy, zapewne już zastanawia się ile z dzisiaj zawartych małżeństw, przetrwa próbę czasu...?
Mury upstrzone są wyrytymi podpisami - dawniej do zabytków miano nieco inne podejście, a drobnoziarnisty piaskowiec świętokrzyski aż prosi by w nim rylcować.
ps. to nie jest 3nin - tylko Znin!
Janusz Buc z Kowna
przynajmniej się podpisał... obecni graficiarze tego nie czynią ;-)
A propos - sądzę że te "epitafia" to pozwolono ryć za opłatą i zastanawiam się czy ustawiona gdzieś w okolicy rynku płyta z piaskowca, na której można by wyryć za stosownie wysoką opłatą, swoje imię i w ten sposób uwiecznić je na wieki (no przynajmniej do czasu, aż ktoś wpadnie na pomysł, żeby z niej inny użytek zrobić) nie była by niezłym biznesem...
Nie to nie działanie na zasadzie "wasze czyny za życia odbiją się cieniem w wieczności" po obejrzeniu dzieła Ridleya Scotta - to prawdopodobnie (podaję za przewodnikiem Danuty Paprockiej)
I już zawracałem gdy dostrzegłem mury otaczając kościelny pagórek...
A to trzygwiazdkowa restauracja (w/g Michelina) dla takiego ja ja inskrypcjożercy.
Czas - odwieczny ekonom, był nieubłagany - zmuszał do wyboru - czytaj lub jedź - przeczytasz nie zdarzysz objechać - nie przeczytasz zdążysz... oszukałem drania - zrobiłem zdjęcia i przeczytałem w domu - koślawo, marnie ale przeczytałem - kopalnia wiedzy o dawnych czasach.
Nadarzyła się okazja wejścia do świątyni - jedni nowopobrani już poszli opijać swoje wstąpienie w szranki małżeńskie, a następni i ich goście, dopiero się gromadzili. No to myk - fotografowie błyskali fleszami, przystrzeliwując aparaty do aktualnych warunków oświetlenia, więc i ja jakoś się w tym rozgardiaszu zakonspirowałem i oto efekt.
Mój aparat powoli kończy żywotność - ostatnio coś mu się porobiło i ma tylko dwie funkcje lampy auto i zawsze - czyli nie mogę jej wyłączyć - podczas gdy w takim miejscu osiągnął bym możliwie najlepszy efekt, bez lampy a za to z nieco dłuższym czasem, tyle że on i tak błyśnie i zdjęcie (nawet pomimo jej zamknięcia) wyjdzie nie takie jak powinno.
Ale jakoś sobie radzę.
A wnętrze robi wrażenie - co prawda liczyłem na więcej renesansu a mniej baroku...
lecz i tak nie narzekam!
W przewodnikach piszą "czarny marmur" - nie ma czegoś takiego!
To co widzimy to ciemno zabarwiona, głębinowa (lecz nie metamorficzna skała wapienna), mająca podobnie jak marmur zastosowanie kamieniarskie i dająca się na gładko polerować ale... nie krystaliczna - a marmury to skały krystaliczne!
W przedsionku kościoła taka płaskorzeźba - ciekawostka.
na koniec jeszcze postój pod pręgierzem...
całkiem seksowny ten pręgierz... Ciekawe co twórca chciał przez to powiedzieć? ;-)
I już całkiem współczesne ale nawiązujące do historycznych klimatów tablice na ratuszu.
Idziemy do samochodu, przed nami jeszcze szmat drogi, kebab przyjemnie syci, Szydłowiec nam się bardzo spodobał - jestem pewien, że gdy znów będziemy w okolicy wpadniemy tu - choćby na kebab i żeby rozglądnąwszy się dostrzec jeszcze niejeden smaczek, bo jesteśmy pewni że nawet po tygodniu spacerów, jeszcze by nam co nieco tych smaczków szydłowieckich do zakosztowania zostało.
11 comments:
Nigdy nie byłam. Wygląda zachęcająco.
Pokazałeś całe mnóstwo ciekawych szczegółów, które umknęłyby niewprawnemu oku;)
Pręgierz mnie rozbawił, choć to z reguły nie zabawne miejsce. Pewnie dama znalazła się tam ku pocieszeniu?
Doroto - jak byś kiedyś organizowała zieloną szkołę w górach, to po drodze... zresztą warto się wybrać nawet ot tak. Może nie jest to Toskania ale na pewno sympatyczne miejsce i sporo do zobaczenia.
INKO - jak wiadomo w szczegółach to się Diabeł chowa, więc...czyżbym był kryptosatanistą? ;)
Porządny wpis - często bywam w tym miejscu i mogę stwierdzić, że wszystko się w opisie zgadza.
A pary nowożeńców zapewne prosto z kościoła pędzą nad staw i fotografują się przy lub na tym pochyłym drzewie. To u nas w okolicy popularny motyw zdjęć ślubnych.
Aniu - a czy czasami wpadają? Wiesz ja niezłośliwy jestem, ale mów co chcesz akcent komediowy godny Kusturicy ;).
Szydłowiec znalazł się na mojej prywatnej (krótkiej) liście miejsc z dopiskiem - do powrotu.
Seksowna pacha, może to chciał twórca powiedzieć XD
Jak centralne zamki to jeszcze bliżej Łodzi jest równie ciekawie. Łęczyca chociażby. Uniejów wraz z jego okazałym parkiem.
Najbardziej mnie przypadły do gustu ruiny stojące na wyspie, do których można się dostać po drewnianym mostku. Zamek Besiekiery - polecam.
Ładne miasto. Wygląda na zadbane. Sam zamek też widać odrestaurowany.
Naprawdę - perełka! I drzewo, i zamek, i świątynia. Dopiszę do listy miejsc do odwiedzenia. Nie tylko z powodu kebaba!
Odpowiadam na pytanie o wpadki - nie wiem. Nie widzialam takich zdjęć. Nikt się nie chwali. Ale prawdopodobieństwo istnieje.
Do Szydłowca wracaj koniecznie. Choćby po to, żeby zrobić zdjęcie zamku od strony wody. To drugi tradycyjny motyw fotograficzny w tym miejscu.
Zamek piękny. Ratusz bardzo ładny, zwrócił moją uwagę.
Pręgierz rzeczywiście to trochę dziwna rzecz.
Pozdrawiam :)
Hexe - witaj. Sexowna...
Łęczycę i Uniejów znamy, bo przy "przelotówkach" leżą, więc, po drodze nad morze, tam wpadaliśmy.
Julo - jest zadbane, to widać.
Stopo - koniecznie odwiedzcie. Może poprosimy Anię o napisanie dla nas przewodnika po okolocach?
Aniu - takie zdjęcie mam, ale zadowolony z niego nie jestem.
Na pewno wrócimy, ale może napisała byś u siebie na blogu przewodnik po okolicach. Wiesz: pomniki, mogiły, tablice, drzewa pamięci itp... ? :)
Hanno - owszem, może autor chciał pokazać że "miłe złego początki" ? ;)
Post a Comment