Saturday, August 6, 2016

Rajd po zamkach Polski centralnej - Radom

Radom to trzeci z odwiedzonych przez nas tego dnia zamków, jak wiecie urządziliśmy sobie rajd po zamkach polski centralnej, a tu wypadł trzeci jego przystanek. W zasadzie kolejność zwiedzania mieliśmy dość dowolną, ale tak ułożyłem trasę żeby w razie czego Drzewica, gdzie mieliśmy zarezerwowany nocleg była mniej więcej w środku.  Zatem padło na Radom, zresztą prowadzi tam z Iłży całkiem niezła droga (rzecz jasne jak na warunki IIIRP).

Wstukuje lokalizacje w nawigacje, niby sobota, ale mimo wszystko obawiam się ruchu i błądzenia po mieście, bądź co bądź sporym. Nawet słusznie czynie, bo w Radomiu króluje na ulicach delikatnie mówiąc... nie nazbyt wysoki poziom kultury, wyrozumiałości i .... rozumu. Czy to "W" na rejestracjach tak oddziałuje czy inne czynniki, dość że tylko jeden kierowca zachował się prawidłowo na rondzie! Na szczęście myślałem o tym jak unikać kontaktu z wariatami, a nie o tym gdzie mam jechać.   

Dojeżdżamy na miejsce - atmosfera jak z ... małej pogrążonej w marazmie pipidówy. Pustawe uliczki, jeden sklep o wymownej nazwie "Kacuś", odremontowane i wyeksponowane (zapewne za pieniądze UE) resztki dawnej świetności. Nawet nie było gdzie kupić kartki pocztowej, o rzeczy tak trywialnej jak toytoyka można było pomarzyć.

Sam układ ulic, dojazd i okolica zamku skojarzyła mi się z Kętrzynem i Bielskiem-Białą... zaiste dziwne, ale tak się skojarzyło, może Freud, czy Young by to rozeznali i znaleźli jakieś psychoracjonalne wytłumaczenie?

W praktyce obejrzeć można mury, tablice informacyjne, makietę i zarysy umocnień.
 Zarysy umocnień i murów miejskich.
Najprawdopodobniej niewiele mające wspólnego z autentykami, poza miejscem posadowienia. 

 Inna sprawa że teren opisany solidnie i rzeczowo, sporo się można dowiedzieć, choćby czytając te tablice... w domu, ze zdjęć ;-) 

 Rzut oka w kierunku radomskiej Fary.

 O i już zamek - znaczy to w co go przebudowano, fakt potwierdzony stosownymi tabliczkami na murach. 

 Zakładam ze kamienna podmurówka to relikty zamku zbudowanego przez Kazimierza Wielkiego (znaczy na jego polecenie, bo sam pewnie się łopaty ni kielni nie tykał).

 
 A to już pamiątka podpisania w tym miejscu Unii Wileńsko-Radomskiej
W skrócie chodzi o to że dygnitarze polscy, zebrali się w Radomiu, możnowładcy litewscy w Wilnie - oraz że jedni i drudzy podpisali kontynuację umów zawartych kilkanaście lat wcześniej w Krewie czyli Pierwszej Unii polsko - Litewskiej. 

 Kościół Farny św. Jana Chrzciciela, ładny, średniowieczny gotycki kościół o ciekawej bryle z widoczna dobudowaną barokowa kaplicą. 

 Ale okolice kościoła, podobnie jak inne okolice które widzimy, tchną pustka i zaczynamy się zastanawiać czy właściwie nie jesteśmy jak Ava Gardner i Gregory Peck - na ostatnim Brzegu - gdzie mi tam do Gregory'ego, ale Marzenka to seksapilem i uroda spokojnie mogła by z Avą konkurować.

 Wymarłe ulice...

 Wymarły rynek - pomijam tych dwóch napromieniowanych... być może zresztą już w stadium zombifikacji...
Wracamy do naszej "łodzi podwodnej" - tyle że Komandor Towers, Moirę zostawił, ja Marzenki nigdy...



 Makiety zamku - trzeba przyznać...
hic transit gloria mundi...
choć bycie plebanią to mimo wszystko lepszy los niż bycie magazynem albo niebycie w ogóle! 


A tu koncentruje się życie okolicy... 
doprawdy - na Ostatnim Brzegu było tego życia chyba więcej...



5 comments:

Stopa w stopę said...

Psychoracjonalizm? Jest dla nas ratunek :D

Ania said...

Jednym słowem - wyprawa w niebyt.
Zwykle bywałam w Radomiu w dni powszednie - całkiem ruchliwe miasto się wydawało. a tu taka senność. No, no.

makroman said...

Stopo - coś w ten deseń ;-)

Aniu - bo Radom był ruchliwy do przesady, ale nie tam gdzie jego serce, na starym mieście, ale w okolicach galerii.

Jula said...

Nie przypuszczałam, że Radom taki cichy. Wymarły, jak napisałeś.

makroman said...

Julo - cały nie, ale tam gdzie byłem wymarły...